Ukryty
Potencjał
- Makeda, wreszcie pokazałaś swój Byakugan – powiedział Ren, gdy
tylko dziewczyna wróciła do loży. – Szkoda, że Ash tego nie widział – wyszeptał
niemrawo.
Dziewczyna zamknęła swoje oczy. Chciała, żeby ich przyjaciel z
drużyny był tutaj przy nich. Ale za to leżał na skraju śmierci i nikt nie mógł
mu pomóc. To nie powinno się tak skończyć. Cały Egzamin był… nie taki, jaki
powinien być.
To będzie cud, jeśli Ash przeżyje i dobrze zdawali sobie z tego
sprawę. Makeda aktywowała swojego Byakugana przy ojcu i już nie było odwrotu,
musiała ponieść konsekwencje swojej decyzji. Ciekawe tylko co czekało Rena.
Drużyna dziesiąta jak na razie miała ogromnego pecha.
- Ojciec jest na mnie wściekły – zmieniła temat. To akurat było
niezmienne od dłuższego czasu. – Ale przynajmniej wie, że nie oddam swojego
Byakugana – powiedziała z podniesionym głosem.
Ren patrzył, jak do loży wchodzi jego matka, a za nią Neji.
Spojrzał mu głęboko w oczy, a następnie powiedział:
- Niech się cieszy. Mogłaś zabić Azulę jedną techniką –
powiedział. – Mogłaś zablokować jej chakrę na całe życie. Jesteś potężniejsza
niż ktokolwiek w klanie Hyūga.
Neji otworzył oczy ze zdziwienia. Nie wierzył, że jego młodsza
córka może mieć taką siłę, że może być taka potężna. A Ren nie wydawał się
kłamać. Szkoda tylko, że nie widział wyrazu twarzy swojej matki, gdy tak mówił
do Makedy.
Hinata… była zdruzgotana. Nie poznawała swojego syna. Całe dnie
trenował, wracał tylko późno w nocy do domu. Nie chciał z nią rozmawiać, a z
Naruto w ogóle nie zamienił ani jednego słowa. Nie wiedziała, gdzie przebywał
jej syn i przez kogo został porwany. ANBU niczego się nie dowiedziało, a nie
zamierzała prosić o pomoc klanu Yamanaka, aby ci weszli do umysłu Rena i
spróbowali zidentyfikować porywaczy czy nawet zabójcę Lena.
Hinata pociągnęła kuzyna za rękaw i zmusiła go do odwrócenia się,
kiedy spojrzał na kobietę, zgodził się podążyć za nią i wyjść z pomieszczenia.
Weszli do pustej sali, a ta zamknęła szybko i cicho drzwi, a następnie oparła
się o nie, czując że traci grunt pod nogami.
- Nie poznaję go, Neji-nii-san – powiedziała smutno Hinata,
spoglądając w podłogę. Prawda była taka, że tym sposobem powstrzymywała łzy.
Straciła już jednego syna. Nie chciała tego samego dla drugiego.
- Hinata-sama… - zaczął i podszedł bliżej kuzynki. – Ren był
światkiem zabójstwa swojego brata. Wiesz, jak ja zareagowałem, gdy zabito
mojego ojca – westchnął, przywołując bolesne wspomnienia. – Nienawidziłem
całego klanu, a może i świata za to, że mi go odebrano.
- Ale to inna sytuacja… - mówiła coraz ciszej Hinata i ułożyła
sobie dłonie na sercu.
- Racja – zgodził się i pokiwał głową. - On widział z bliska jak
Len umiera, a ja nie patrzyłem, gdy zabijali mi ojca.
Hinata zadarła głowę do góry i spojrzała na Nejia z lekko otwartymi
ustami.
- Utrata Lena zmieniła go tak bardzo… - Nie wiedziała, czy może
się podzielić swoimi przemyśleniami z kuzynem, ale z Naruto nie mogła tego
zrobić. On by jej nie zrozumiał. – Pojawił się w nim ból, a jednocześnie
nienawiść i mrok. Boję się, że on przejdzie na swoją ciemniejszą stronę już na
zawsze – powiedziała, obejmując za szyję Nejia.
- Nie wiem, co powinnaś zrobić. Po tym, co usłyszałaś w walce
moich córek, to wiesz, że nie jestem najlepszym ojcem… – Neji objął mocno
kuzynkę i pogłaskał po włosach. Azula z wyglądu bardzo przypominała mu Hinatę,
którą przez całe życie miał chronić, a zawiódł w młodości. Nie mógł sobie tego
wybaczyć.
- Ale… - zaczęła cicho.
- To… - rozpoczął, jednak porzucił chęć tłumaczenia się i
westchnął głęboko. - Azula jest moim skarbem. To właśnie ona sprawia, że sam
uciekam od swojego mroku – powiedział niezrozumiałe dla Hinaty słowa.
*
Ren stał przy barierce i patrzył, jak shinobi próbują doprowadzić
Arenę do porządku. Szczerze mówiąc to wyglądała jakby miała zaraz runąć.
Bezszelestnie podszedł do niego Kōsuke i nawet nie zauważył, kiedy ten zbliżył
się do niego.
- Będziesz walczył z Gyatamaru – szepnął do Rena.
Byli sami. Makeda poszła w tym czasie porozmawiać z siostrą i
zobaczyć jej stan tak jak większość osób. Azula zauroczyła swoją osobą także
drużynę z Wioski Piasku, więc i oni postanowili ją odwiedzić w czasie przerwy.
Ren za to… nie był przychylnie nastawiony do kuzynki, miał teraz ważniejsze
sprawy na głowie i musiał się skupić.
- Słucham? – spytał zaskoczony Uzumaki.
- Jako ostatni – sprecyzował czarnowłosy. - Przygotuj się.
- Dlaczego? – spytał ponownie. Nie rozumiał zaistniałej sytuacji.
- Irie włamała się do systemu losującego – wyjaśnił. – Następną
walkę stoczę z Junem. Chce lepiej poznać synów Sasuke. Pora na Juna.
Kiedy usłyszał, co mówi siedemnastolatek, to natychmiast zbladł.
- Dlaczego to tutaj mówisz, ktoś może cię usłyszeć. ANBU… - Kōsuke
mu przerwał.
- Myślisz, że nie rozpoznałbym, gdy ktoś mnie podsłuchuje albo
obserwuje? – W jego oczach pojawiła się ta iskierka niebezpieczeństwa. Tak
często ją widział i tak bardzo była dla niego charakterystyczna. - Jeszcze mnie
nie znasz, tak samo jak i moich umiejętności – odpowiedział pewnie. - Nie
pozwoliłbym sobie na takie słowa, gdybym nie był stuprocentowo pewny. Nie
sądzisz, Ren? – spytał.
W tym momencie Ren znowu złapał się w myślach, że Kōsuke bardzo mu
kogoś przypomina. Może nawet samego Sasuke.
Przypomniał sobie sytuację, gdzie Amon go leczył, a czarnowłosy
opowiadał, co się stało w lesie.
Saya. Kim była? Dlaczego zabiła Lena?
Sasuke. Dlaczego zlecił morderstwo jego, jego rodziny i sensei’a?
Co takiego działo się w tej Wiosce? Ren czuł, że od tego
wszystkiego zaczyna go boleć głowa.
- Pamiętaj tylko, że musisz być silniejszy – mówił do Rena, który
spojrzał na niego jasnymi jak lód oczami. - W twoim życiu pojawił się ból i
nienawiść. Wykorzystaj to, że nie jesteś już taki dobry. Pokaż, że wszystko się
zmieniło – kusił stale.
Popielate włosy Rena lekko opadły na bladą, smukłą twarz. Złożył
dłonie na swojej granatowej tunice zapinanej klamerkami przez środek.
- Len wszystko zmienił – powiedział, patrząc przed siebie na ludzi
na widowni.
- Sasuke i Saya – poprawił go Kōsuke.
I patrzyli jak Uchiha wychodzi na środek Areny, a czas przerwy się
skończył. Szybko do pomieszczenia weszli pozostali ninja i sensei’owie.
- Kōsuke i Jun Uchiha – powiedział głośno Sasuke.
- A nie mówiłem? - Czarnowłosy uśmiechnął się do Rena.
Uzumaki razem z Kōsuke rozejrzeli się po pokoju i zobaczyli
młodszego chłopaka w kącie. Nie było tutaj Azuli ani Setsu, za którymi mógłby
się ukryć.
- Chodź Jun, teraz nasza kolej – powiedział czarnowłosy i
wyciągnął rękę do Uchihy. Na pewno nie spodziewał się takiej reakcji po Kōsuke.
W końcu ten był tutaj najstarszy, a Jun musiał się też przestraszyć obrażeniami
swojego brata, sytuacją Ryo i Azuli. Wszyscy byli poważnie rani, a co czekało
jego?
Kōsuke opuścił dłoń. Jun podszedł kawałek do Rena, a ten szepną mu
parę słów cicho.
- Spróbuj chociaż – powiedział z otuchą. - Pokaż ojcu, że chociaż
odważysz się rozpocząć pojedynek i pamiętaj, że w każdej chwili możesz go
przerwać.
Jakoś… było mu go żal, chciałby być dobry. Chciałby tak powiedzieć
Lenowi, wspierać go. W końcu Jun był w wieku jego zmarłego brata.
- Dokładnie – Kōsuke potwierdził słowa Uzumakiego. Jun kiwną głową
i po chwili przeskoczyli przez barierki. Stanęli obok Sasuke, który całą swoją
siłą chciał powstrzymać swoje zdziwienie synem. Po tym co się stało z Ashem
wątpił w to.
- Gotowi? – rzucił szybko.
- Tak – odpowiedzieli.
Sasuke spojrzał jeszcze raz na nich oboje i nawet nie zwrócił
większej uwagi na Kōsuke. I Ren w tamtej chwili podziwiał chłopaka za to, że
oszukał całą Wioskę Liścia, zapisując się na Egzamin i że miał w garści swoją
własną osadę, która nie mogła go powstrzymać, w dodatku jego drużyna myszkowała
po Wiosce niespostrzeżona. Kim on był?
Uchiha odskoczył i oficjalnie… walka się zaczęła.
Kōsuke przybrał pozycję bojową. Nie miał zamiaru czekać, prawdę
mówiąc to walki Rena nie mógł się doczekać. Na siateczkowej bluzce miał
przewieszony pas materiału, a do niego poprzyczepiane trzy małe zwoje. Sięgnął
do jednego i w sekundę na pojawił się kunai.
W międzyczasie Jun wyciągnął własny.
Kōsuke zaczął. Zamachnął dłonią jakby chciał rozciąć chłopakowi
brzuch, ale ten zrobił unik. Następnym ruchem prawie obciął mu włosy, ale przez
zwinne ruchy nie mógł go dosięgnąć. Przetoczył się po ziemi i spróbował
zaatakować Kōsuke zza pleców. Już miał wbić kunaia w bok przeciwnika, kiedy
starszy obrócił się i spróbował zrobić to samo, ale prawda była taka, że od
początku nie miał zamiaru go skrzywdzić. Wyczuwał jego strach.
Jun upadł na ziemię i zaskoczony spojrzał się na Kōsuke. Szybko
wyciągnął z czarnych szortów bombę dymną i uderzył nią obok. Ten ruch zaskoczył
chłopaka, jednak, gdy Uchiha wstawał, to od razu chwycił go za bluzkę.
Następnie obrócił tak, żeby jego plecy opierały się o jego klatkę piersiową i…
przyłożył mu kunaia do szyi.
Niektórzy z tłumu zaczęli buczeć, przez bombę nic nie widzieli.
Nie mieli widowiska. Na ich szczęście dym już zaczął opadać.
Kōsuke poczuł jak szybko oddycha Jun i jak mocno bije jego serce.
Młodszy obrócił twarz na bok, nie chciał zauważyć wzroku ojca.
Ale w jego oczach pojawiło się coś na co Kōsuke aż musiał go
puścić i odskoczyć.
Zobaczył tak silny Sharingan… jakiego jeszcze nigdy nie widział.
Jednak to była sekunda. Jun zgiął się na chwilę, jakby przez jego
ciało przeszedł prąd i zamknął oczy, a gdy je otworzył wszystko zniknęło.
Widział równie czarne oczy jak jego własne.
W chwilę postanowił działać. Skierował chakrę do nóg i pojawił się
blisko Juna w szybkości niezauważalnej dla ludzkiego oka. Zamachnął się
kunaiem, po czym rozciął jego koszulkę z przodu i z tyłu tak, aby spadła mu z
ramion.
Ponownie odskoczył i Uchiha nawet nie mógł zareagować. Spojrzał na
Sasuke i upewnił się, że ten obserwuje zaskoczonego syna, po czym zasłonił oczy
dłonią i aktywował Sharingana. Spojrzał przez palce i zobaczył to, co dla
normalnego wzroku było niewidoczne. Pieczęć, która blokowała kekei genkai Juna.
Prawie się roześmiał, tak dużo zrozumiał…
Szybko dezaktywował Sharingana i przetarł dłonią oczy, udając że
coś mu do nich wpadło. Popatrzył się ponownie na Sasuke, zadowolony odetchnął,
widząc jak nadal obserwuje syna, który biegł w jego stronę.
Mały go zaskoczył.
- Moc, której nie umiesz wykorzystać, jest do niczego – powiedział
tak, aby tylko Jun mógł go usłyszeć.
Uchiha otworzył szeroko oczy i zanim zdążył odpowiedzieć Kōsuke
znowu był przy nim. W ostatniej chwili rzucił kolejną bombę na ziemię. Dym
ponownie rozprzestrzenił się po Arenie. Junowi niewiele to pomogło, ponieważ
poczuł jak starszy chłopak chwyta do za ręce i unosi do góry. Wrzasnął i
zemdlał z bólu.
Kōsuke uśmiechnął się. Wykonał swoją robotę. Piękny znak K na
wewnętrznej stronie lewej ręki chłopaka. To on będzie kluczem do jego planu. Przyjdzie
do niego, tak samo jak Ren już wkrótce. Prychnął na myśl o Sasuke. Jak on mógł
pozwolić, żeby jego perełka była tak przeciwko niemu?
Jun upadł i leżał na ziemi. Wziął go bezwładnego na swoje ręce i
czekał aż dym… opadnie.
Tłum zaczął wiwatować, a Kōsuke spojrzał w oczy Sasuke. Gdyby ten
tylko wiedział, jak jego przyszłość się zmieni przez tę walkę.
- Koniec walki – powiedział najpierw. – Wygrywa Kōsuke.
O nie, to był początek.
----------------------------------------------------
Wesołych Świąt, Skarby!
Ach, ten wolny czas był mi nieziemsko potrzebny. Czuję się ostatnio masakrycznie zestresowana. Jeszcze tylko półtora miesiąca i wakacje. Widzimy się za tydzień z przełomowym, piętnastym rozdziałem.
Shipowałam mocno Kosuke x Ren, ale kochana moje odczytać po tym rozdziale diametralnie się zmieniły - KOSUJUN mą nową miłością! Jejciu, tak władczy i tak bezbronny pairing... Genialny! Kocham ten rozdział, jest jednym z moich ulubionych - mam nadzieję, że następny będzie jeszcze lepszy.
OdpowiedzUsuńNo i w końcu pojawiła się Hinata, mam nadzieję, że dogada się z Renem... Szkoda mi jej, stara się być dla nich dobrą matką :c
Również wesołych świąt!
Dziękuję za twój piękny komentarz ;)
UsuńKosuJun? Heh. No kto by pomyślał? Cóż... mają ze sobą wiele wspólnego.
Co do Hinaty, to jeszcze musisz poczekać.
Całusy!