Rozdział 8
Jak Kwiat
Setsu wrócił do domu.
Mruknął coś do ojca i trzasnął drzwiami do swojego pokoju. Nie patrząc na nic,
poleciał na łóżko. Wiedział, że powinien coś zrobić. Zmyć z siebie pot i łzy,
ale nie był na tyle silny. Na oślep otworzył szafkę nocną i poszukał tabletek.
Wziął na rękę tyle, ile mu się nasypało.
Usłyszał
chrząknięcie, a tabletki rozsypały się po podłodze.
- Nie rób nic
głupiego – mruknął Ren, wyłaniając się z mroku. Blondyn podszedł do szafki i
zabrał z niej opakowanie z tabletkami i schował je w swoich spodniach.
- Nie zbliżaj się! –
krzyknął Setsu, odsuwając się w kąt łóżka. – Morderco! – dodał odważnie.
W oczach Rena pojawił
się błysk.
- Przecież o tym
wiedziałeś – odpowiedział spokojnie. - Byłeś świadomy.
Setsu wybuchł.
- Już nigdy mnie nie dotkniesz! Nie odzywaj się do
mnie! Wiesz, co zrobiłeś? – spytał, mając gdzieś, że jego ojciec na pewno
wszystko słyszy. – Prawie go zabiłeś! Mojego przyjaciela! – podkreślił i chwycił
za kunaia. – Nie chcę cię znać. Nie podchodź do mnie! – rozkazał, a Ren
uśmiechnął się pod nosem.
Setsu przestraszył się.
- Odejdź – powiedział, a Ren uklęknął jedną nogą na
jego łóżku.
- Posłuchaj, nie chciałem poważnie skrzywdzić Katona –
urwał.
Setsu zareagował od razu.
- Nie! Nie słucham cię! Nie chcę słyszeć ani jednego
słowa! Nie wierzę ci! – krzyczał i zasłonił sobie uszy. – Brzydzę się tobą!
Widziałem twoje oczy, Ren! Widziałem! – argumentował. – Były pogrążone w mroku.
Twarz Rena zmieniła swój wyraz. Wydawał się być
zaskoczony.
- Były – zgodził się. – Nie jestem zawsze czułym
chłopakiem, który o ciebie cały czas dba. Musiałem się ubrudzić, żeby stać się
silniejszy – mówił dalej. – Zabicie Gyatamaru, odejście z Wioski, trzy lata
ciężkiego treningu po to, żeby odkryć zło, którego ty jeszcze nie zauważasz.
Muszę pomścić mojego brata, muszę zapobiec katastrofie, która wisi nad naszą
Wioską. Muszę doprowadzić do śmierci zdrajcy! – krzyknął. – Myślisz, że w pełni
dobry człowiek poszedłby na układ, który poświęca cały klan, aby tam się
uspokoiło i nastąpił pokój.
Ren mówił o wojnie domowej w Wiosce Chmury.
- Pamiętasz, jaki byłeś wtedy szczęśliwy? – Ren
zbliżył się do Setsu. - Zrobiłem to, żebyś moja rodzina, przyjaciele i ty byli
bezpieczni – powiedział wyraźnie i głośno.
- Ale dlaczego zaatakowałeś Katona?! – krzyknął. – To
cię nie tłumaczy! Nie zaufam ci już!
- Nadal nie rozumiesz? – spytał Ren.
Nie rozumiał, a wiedział tylko jak bardzo został
zraniony.
*
Setsu stał na placu przed budynkiem Hokage, ale nie
chciał tutaj być. Zabrały się wszystkie drużyny Geninów, Chūninów i ich
sensei’owie, co oznaczało, że i Ren tutaj będzie. Nie chciał go jeszcze
widzieć. Nie teraz.
- Witajcie wszyscy! – krzyknął, pokazując palcem w sam
środek zbiorowiska. – Oficjalnie chcę ogłosić, że wkrótce w naszej Wiosce
odbędą się Egzaminy na Chūnina i Jōnina!
Jego serce
nadal było tylko krwawią raną, rozdrapaną. Taką, jaką nie dało się
uleczyć samemu. Taką, która tylko czeka na pomoc, która tylko to pogarsza.
Hokage-sama mówił coś o Egzaminie, ale Setsu go nie
słuchał.
Wszyscy się cieszyli, widział jak drużyna z Piasku
jest zadowolona, że może zostać dłużej w Wiosce.
Kolejne słowa tylko rozdrapywały stare rany.
Wszystkie Egzaminy były dla niego nieszczęśliwe.
Najpierw, gdy zdał na Genina, co równało się z zakończeniem przyjaźni z Renem i
wyrwaniem cząstki serca. Pierwszy na Chūnina – wypadek w drugim zadaniu, śmierć
Gyatamaru. Drugi na Chūnina – zwyciężył głównie dlatego, że walczył z kimś
bardzo mu przypominał siebie. Chciał zniszczyć samego siebie, siebie z
przeszłości. Siebie, który wszystko zepsuł.
Czuł na sobie wzrok Rena, poczuł mrowienie na szyi.
Nie odwracając się, zniknął z pola widzenia i poszedł do domu. Do łóżka. Spać.
Chociaż wiedział, że nie zmruży oka.
*
- Dziękuję, że się zgodziłaś ze mną potrenować –
zaczął Setsu. - Wszyscy przygotowują się do Egzaminów, a ja nawet nie wiem czy
chcę na niego iść.
- Ja nie idę, będę służyć jako Chūnin w oddziale
strategicznym, ale muszę się jeszcze dużo nauczyć, potem zajmę się rodziną.
Niedługo was wszystkich czymś zaskoczę – dokończyła.
- Ja będę się szkolił jako medyk, cały czas to robię –
powiedział, ziewając. Był wykończony, ale może jak potrenuje, to zupełnie
padnie i wreszcie zaśnie.
- Widzę, że coś z tobą nie tak, Setsu – mruknęła
Azula. – Posłuchaj mnie, wszystko się ułoży. – Podeszła do niego i położyła mu
dłoń na ramieniu.
- Czas leczy rany – rzuciła. – Wiesz o tym przecież.
- Przez trzy lata nie mogłem o nim zapomnieć, mimo że
go nawet nie było – wyżalił się. – A ile czasu będę potrzebował, żeby teraz o
tym zapomnieć? Rok, dwa? Całe życie? – krzyknął.
Azula go nie poznawała. Wiedziała, że chłopak nosił
maskę i udawał emocje. Setsu był tego świadomy, że tylko ona i ojciec mogli go
przejrzeć.
- Ty nie chcesz o nim zapomnieć – powiedziała wprost,
patrząc się w oczy chłopaka.
- Pragnę tego z całego serca! Ale niech to przestanie
boleć! – Złapał się za serce.
- Jeśli nie możesz o nim zapomnieć, to zapomnij o tym
co się stało – mruknęła.
- Słucham? – spytał, ocierając łzę w kąciku oka.
- Zapomnij o tym, że cię skrzywdził. Zapomnij o sytuacji
z Katonem. Po prostu bądź z nim szczęśliwy. Przebacz mu i przebacz sobie.
- Nie mogę – odpowiedział szczerze.
- Myślisz, że nie wiedziałam jak bardzo byłeś z nim
szczęśliwy. Byłeś jak uschnięty kwiat, który potrzebował wody. I teraz też
jesteś.
Słowa Azuli zawsze były takie mądre. Takie trafione.
Nie wiedział jak ona to robi.
- Też coś mnie ostatnio męczy – przyznała Azula.
Odgarnęła kosmyk włosów, który zakrył jej oko. Rzuciła swoje sierpy.
- Co się stało? – Azula nigdy nie wyglądała na taką
zmartwioną. Zwykle dziewczyna była bardzo pewna siebie, a teraz… wydawała się
taka odsłonięta.
- Czy ty chciałbyś mieć kiedyś dzieci? – spytała
prosto z mostu.
Setsu aż opadła szczęka na tak bezpośrednie pytanie,
jednak po chwili się pozbierał.
- Ja… - zaczął fiołkowooki. – Wiesz przecież, że nie
lubię dziewczyn w ten… sposób – odpowiedział, drapiąc się po głowie.
- Wiem – odrzekła. – Ja zawsze o tym wiedziałam, może
nawet wcześniej niż ty… - zasugerowała. – Jako jedyny… nie mogłam cię…
oczarować. Nie dałeś się omamić mimo moich prób, a testowałam cię duuuużooo
razy – przyznała.
Setsu pokiwał głową.
Azula była piękną kobietą. Miała niecodzienną urodę,
nie mogła odgonić się od chłopaków. Posiadała błyszczące, sięgające po pas,
rozpuszczone włosy w czarnym kolorze i kasztanowe oczy okolone długimi rzęsami.
Zawsze nawet ubrana była w nienaganny sposób, zwykle w fioletową sukienkę
przepasaną w talii czarną opaską ninja i nosiła długie za łokcie czarne
rękawiczki. Chodziła w butach na obcasie. Wyglądała idealnie…
- Ja… nigdy raczej nie będę mógł mieć dzieci –
odpowiedział.
- Widzisz, ci wszyscy faceci są tacy sami, nie chcę
mieć przy boku jakiegoś chłopaka, który będzie za mną latał jak wszyscy inni.
Przez to, że będę przywódcą klanu, to muszę urodzić potomków – kontynuowała.
Najwidoczniej Azula miała już przemyślaną całą tę rozmowę.
- Co ty chcesz powiedzieć? – spytał ją Setsu.
- Wiem, że w przyszłości wybiorę pierwszego lepszego
mężczyznę, który będzie wysoko postawiony i w miarę inteligentny, ale nie
wyobrażam sobie tej bliskości. Chyba… nie jestem zdolna do zakochania się –
mówiła szczerze. – Ale chciałabym, żeby
mężczyzna, któremu urodzę dzieci był… dobry, szanował mnie a nie latał za mną z
kwiatami.
- Na pewno znajdziesz takiego, nie powinnaś martwić
się czymś takim – odparł. – Jesteśmy jeszcze tacy młodzi.
Azula ukryła twarz za włosami. Czuła się niepewnie w
tej sytuacji.
- Czy możesz mi obiecać, że… jeśli nie znajdę w
przyszłości odpowiedniego mężczyzny, to… ty zapewnisz mi rodzinę?
- Tak – odpowiedział po chwili namysłu.
To na tę chwilę było lepsze niż chwiejna przyszłość z
Renem. O ile w ogóle jakaś istniała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz