28 stycznia 2018

Zostanie Blizna - 5


Tenten właściwie od razu przyprowadziła ekipę, która zdała pierwszą część na szczyt głów Hokage. Tam czekało na nich kolejne zadanie.
Widok był przepiękny. Słońce powoli zachodziło. Niewiarygodne, że sama walka w trójkątach zajęła im połowę dnia. Wydawało się, że trwać miało to tylko kilka minut, a przeciągnęło się do godzin. Sama droga z pól treningowych zajęła im długo, bo musieli wrócić do Wioski i wejść na górę. Niebo wydawał się robić różowo-fioletowe. Mieli pogląd na całą panoramę Wioski Ukrytej w Liściach.
Azula razem z Asoką podziwiały niesamowity krajobraz, który aż zapierał dech w piersiach. Inuzuka skrywała się za dziewczyną w tłumie. Dostrzegła jednak, że jej ojciec stoi na barierce przy przepaści. Obok niego leżał Akamaru, który szczeknął donośnie, jednocześnie uciszając wszystkich. Pies bardzo urósł, stał się prawdziwą bestią wysokości samych Geninów. Wstał i zawarczał, słysząc rozmowę jednego chłopaka o włosach w kolorze karmelu i czarnych oczach. Chodził bez koszulki, miał jedynie narzuconą czerwoną, rozpiętą kamizelkę na plecy, a na udzie opaskę z Wioski Piasku. Przy drugim warknięciu odwrócił się do Kiby i zamilkł wreszcie.
- Witam wszystkich Geninów – powiedział Inuzuka męskim, zachrypniętym głosem. Niektóre dziewczyny zapiszczały, słysząc go. Mężczyzna zeskoczył i stanął obok psa. Miał rozpiętą bluzę z futerkiem i widać mu było szeroką klatkę piersiową i mocno umięśniony brzuch.
- Asoka, twój ojciec jest na serio przystojny – mruknęła cicho Azula do przyjaciółki.
- Przestań, proszę. – Nie mogła słuchać o urodzie swoich rodziców. Jej ojciec to młody bóg, a Ino to długowłosa piękność. Widziała zdjęcia swojej matki z przeszłości. Zawsze zadbana, piękna i to, czego najbardziej jej zazdrościła – emanowała wręcz pewnością siebie. Była świadoma swoich atutów tak jak Azula.
Tenten kiwnęła głową do Inuzuki i odeszła. Skończyła już swoją pracę.
- Gratuluję wam ukończenia etapu pierwszego. Ten będzie trochę inny – powiedział tajemniczo.
  Kiba uśmiechnął się wypatrując w tłumie swoją córkę. Był miło zaskoczony. Prawdę mówiąc, myślał, że ona nie przejdzie etapu przygotowanego przez Tenten. Z tego, co się dowiedział ponad połowa drużyn odpadła.
- Bedzie on trwać aż do wschodu słońca. – W tłumie ludzie wydali odgłosy zaskoczenia. Najwyraźniej nie byli przygotowani, że tak szybko rozpoczną znowu walkę. Może część z nich nie wzięła jedzenia i wody na dłuższy czas. Zawsze będą mogli się poddać, jeśli nie dadzą rady wytrzymać przez jedną noc. – Nasi ninja ziemi wydrążyli w skałach tunele oraz jaskinie. Korytarze naszpicowane są pułapkami stworzonymi przez oddział ANBU.
- Słyszałem o tym – powiedział cicho Ash do Rena i Makedy. – Podsłuchałem ojca w domu, ale myślałem, że te pułapki są na Egzamin na Jōnina, ale nie krył się z nimi i nie rozmawiał o takich sprawach w domu – odrzekł z przekąsem. – Będą naprawdę trudne – podsumował.
- Jak sądzisz damy radę? – spytała Makeda, układając dłonie na piersi.
- Będziesz musiała użyć swojego Byakugana i je wykryć. Bez tego oni rusz – skwitował.
Ren przysłuchiwał się uważnie. Musieli zdać.
- Kolejną umiejętnością jaką sprawdzimy, jest orientacja w terenie, działania pod presją i odnalezienie zguby – powiedział z uśmiechem na ustach. - Pewnie zastanawiacie się, gdzie są wasi sensei’owie. Zaraz wam wyjaśnię. Zostali przez nas uwięzieni właśnie w środku góry – Mężczyźnie drgnęła brew, gdy przypomniał sobie reakcję kolegów. Hinata zamartwiała się, Shikamaru próbował mu wmówić, że oszalał, a Neji z mordem w oczach podsumował, że gdy tylko Egzamin się zakończy, to gorzko tego pożałuje.
Ren wybuchł śmiechem razem z Ashem, a następnie dołączyła do nich Makeda, która wyobrażała sobie swojego ojca czekającego jak księżniczka na swojego księcia całą noc i marudzącego na jakimś kamieniu.
To z pewnością mogła być kara dla Shikamaru - wyjątkowo nie będą mu bardziej utrudniać życia. Kiba-sensei zrobił to za nich. Ren aż chciał mu podziękować. Śmiech przerwało kolejne szczeknięcie psiska. Kot Asoki tylko miauknął mocno, chcąc przekrzyczeć Akamaru, co tylko wywołało większy śmiech.
- Przepraszam – powiedziała cichutko.
Asoka prawie spaliła się ze wstydu i przytuliła Kuro do piersi. Najchętniej schowałaby się wtedy pod przypadkowy kamień i ukryła przed spojrzeniami innych.
Azula ją szturchnęła.
- Musicie odnaleźć swoich sensei i zabrać ich na powierzchnię. Każdy z was otrzyma opaskę na rękę, która informować was będzie, ile czasu wam jeszcze zostało.
Znikąd pojawili się ninja i każdemu dali opaski.
Katon przyjrzał się podejrzliwie przedmiotowi. Za pasku materiału widoczny był czarny znak koła.
- Gdy zapanuje zmrok, a Egzamin się zacznie, tarcza księżyca zaświeci się na biało. Z upływającym czasem będzie ona maleć, aż całkowicie zniknie, a wam skończy się czas – dodał.
Ten etap był… interesujący. Ren z ciekawością słuchał Inuzuki. Wierzył, że dzięki Makedzie szybko znajdą Shikamaru.
- Musicie odnaleźć sensei’ów i wydostać się z góry przed wschodem słońca, tylko wtedy zaliczycie drugą część Egzaminu. – Mężczyzna poklepał psa. - Jeśli nie uwolnicie sensei’a albo nie zdążycie wyjść na powierzchnię, oblewacie. Od razu po tym ekipa ratunkowa zacznie was szukać. Ale pamiętajcie, musicie być bardzo ostrożni. Jedno uderzenie może przesądzić o życiu waszym i waszych przyjaciół. Skały mogą runąć wam na głowę i przygnieść. Jeden fałszywy ruch i po was – zakończył groźnie Kiba.
Zapanowała cisza. Nie wierzyli w to, co usłyszeli.
- Twój ojciec chyba oszalał – podsumowała Azula do Asoki.
- Naprawdę nie wiedziałam, co planuje. Nie sądziłam, że wymyśli coś aż tak trudnego – mówiła z przejęciem Asoka. Dziewczyna tylko mocniej ścisnęła kota, który tylko wydał miauknięcie, a oczka prawie wyszły mu z głowy. Od razu zaczęła przepraszać zwierze i głaskać po głowie, na co Kuro tylko zamruczał udobruchany.
Nagle zapanowało poruszenie. Zrobiło się ciemno, a tarcze zaczęły słabo świecić.
- Możemy rozpocząć Egzamin! Powodzenia – rzekł już na odchodne.
Każda drużyna weszła do środka tuneli prowadzących w głąb, ale nie spodziewali się czegoś takiego. Wewnątrz skały rozchodziły się dziesiątki korytarzy i wąskich tuneli tak ciasnych, że trzeba będzie się w nich czołgać.
Prawdziwy… labirynt. Niesamowite.
- Jak to? – odezwał się chłopak z Wioski Piasku. – Gdzie mamy iść? – pytał się. – Nic tu nie widać.
Najwyraźniej tarcze na opaskach miały im posłużyć jako słabe źródło światła.
- Przepraszam za ojca – mówiła tylko cały czas zawstydzona Asoka. Najwyraźniej wszyscy zrzucali winę na nią, a w sumie ta nic złego nie zrobiła. Nie musiała się nikomu tłumaczyć, jednak robiła to.
Tarcze dawały bardzo słabe i łagodne światło. Na tyle, żeby inne drużyny mogły ich odnaleźć, ale jednocześnie takie, aby nie widzieli przeszkód i pułapek. Bardziej przeszkadzały niż pomagały.
Azula obróciła się za siebie, kiedy usłyszała śmiech. Drużyna z Wioski Skały wzięła prawdziwe latarki i mieli nad nimi przewagę. Uśmiechnęła się podstępnie. Byli tacy… prości.
- Setsu! Jun! – powiedziała do kolegów. Ci dwaj kiwnęli w odpowiedzi głowami i odskoczyli. Najmłodszy Uchiha zamachnął się i rzucił bombami dymnymi. Ciemny pył otoczył wszystkich, a Genini zaczęli się krztusić, a niektórzy panikować. Setsu w tym czasie szybko odnalazł ninja z latarkami. Odebrał mu je siłą i pchnął na skalną ścianę. Szybko udali się do tunelu zanim chłopak o seledynowych włosach spiętych senbon rozwiał pył swoją chakrą.
Zdążyli. Teraz to oni mieli przewagę.

*
 Makeda kaszlała. Jej siostra znowu udowodniła, że jest sprytniejsza od niej. Aż zagotowała się w środku i poczuła głębokie upokorzenie. Dała się tak łatwo zaskoczyć. Sama nawet nie pomyślała o odebraniu latarek. Miała okazję, ale to Azula ją wykorzystała.
Nie mogła jeszcze użyć Byakugana. Nie byli sami. Wyśledziłaby ją z łatwością. Jednak nie taki był ich plan.
- Szybko musimy gdzieś się ukryć przed innymi – powiedziała Makeda do Rena i Asha.
- Chodźmy tam – powiedział Uzumaki i wskazał dłonią przypadkowy korytarz schodzący ostro w dół. Zeskoczyli szybko i udali się za Makedą.
Dziewczyna była nieostrożna i pośliznęła się. Tunel posiadał rozwidlenie i wpadła do części po prawej stronie. Krzyknęła i upadła boleśnie na tyłek. Pomasowała się po obolałym miejscu. Kiedy tylko się zorientowała, że jest w grocie, to tunel, przez który wpadła zaczął się dziwnie zmieniać.
- Nie! – krzyknęła dziewczyna i skoczyła. Otwór był zakryty skalnymi kratami. – Ren! Ren! – wołała. – Jesteś tam?
- Już do ciebie idziemy – odpowiedział szybko Uzumaki i razem z Ashem. Zjechali jak na zjeżdżalni w rozwidlenie po prawej stronie i natrafili na przeszkodę w postaci krat.
- Co jest? – spytał zaskoczony Ash.
- To musi być kolejna pułapka – stwierdził Ren.
- Jestem tutaj uwięziona? To niemożliwe! – Była na siebie jeszcze bardziej wściekła. Jeśli Azula zda Egzamin, a ona nie, to… w domu będzie miała jeszcze gorzej niż normalnie. Nawet nie wyobrażała sobie jak teraz ojciec miałby ją traktować. Jak powietrze? A może dostałaby karę na całe życie?
- Wydostaniemy cię – powiedział Ash i zaczął skakać po kratach, licząc, że się poluzują, a Ren wyciągnął swoją katanę i mocno się zamachnął. Próbował przeciąć chakrą skałę. Nawet jej nie drasnął.
Obaj się zdziwili. Ich działania nie przynosiły skutku.
- Spróbujcie się wdrapać na górę, zaatakuję kraty lodem i rozkruszę je. Może to pomoże.
- Dobra – odrzekł Ren zgodnie.
Ash spojrzał w górę.
- To chyba się nie uda – powiedział Uchiha.
- Co? Dlaczego? – spytał Ren i spojrzał tam, gdzie przyjaciel. – Cholera.
W miejscu rozwidlenia pojawiły się identyczne kraty.
- Jesteśmy uwięzieni – podsumował Ash z przekąsem. Jego mina mówiła sama za siebie.
- Jak? – zaczęła Makeda. – Nie, nie, nie – powtarzała. – To nie może się dziać – mówiła gorączkowo.
Było jeszcze gorzej. Ściany zaczęły się przybliżać i ich ściskać.

*
W tym czasie Katon naciągnął kaptur szarej bluzy z symbolem klanu na sięgające prawie do tali, różowe włosy. Teraz jedynie grzywka i dwa kosmyki wystawały i opadały po stronach jego twarzy. Zamknął czarne oczy. Skupił chakrę, a po chwili w jego dłoniach znajdowały się dwa płomienie, które oświetliły całą salę.
- W którą stronę idziemy? – spytał się. Musiał przyznać, że nie miał pojęcia, gdzie powinni iść. Ten etap wydawał się jedną wielką niewiadomą.
- Nie wiem – odpowiedziała Asoka niepewnie. Było około trzydzieści różnych przejść, a była pewna, że większość jeszcze ma rozwidlenia.
- Musimy strzelać – zdecydował Gyatamaru. Podszedł do jednego z korytarzy, ale w odpowiednim momencie Asoka pociągnęła go za jego luźną bluzkę. Cały korytarz nagle się zasypał, prawie przygniatając go wielkimi skałami. Poczuli trzęsienie ziemi.
- Gyatamaru! Musimy być ostrożni! – pouczała go Asoka. Chłopak znowu się wyrywał pierwszy. Narwaniec.
 Ogień oświetlał zmartwioną twarz dziewczyny. Na policzkach miała namalowane różowe kły. Złapała w dłoń długi blond warkocz i nerwowo poprawiła grzywkę opadającą jej na szare oczy. Bała się.
- Asoka, damy radę – upewnił ją łagodnie Gyatamaru. Podrapał się po głowie i przeczesał czerwone włosy. Mimo tego co mówił, sam był zdenerwowany.
Mogło go zgnieść, nawet nie zdążyłby zareagować. Nie przewidział… tych skał. Było tu… niebezpiecznie.
- Musimy tyko zdecydować, gdzie iść – dodał Gyatamaru i zaśmiał się nerwowo.
Katon kiwnął głową.
Na pomoc przyszedł im Kuro, który miauknął i zeskoczył z gracją z ramienia dziewczyny.
- Kuro! – krzyknęła Asoka.
Czarny kot wszedł do ostatniego po lewej stronie korytarza. Zaczął biec w ciemności.
- Chodźmy za nim – powiedział Katon ze znudzoną miną. – W końcu i tak nie mamy wyjścia – zakończył i ruszył szybko za kotem. Po chwili dołączyła do niego Asoka, a potem Gyatamaru.

*
Ash skierował kciuk do ust i szybko rozciął sobie kłem delikatną skórę, a następnie przejechał krwią po udzie. Na bandażach pojawił się znak, a następnie biały obłok. Pomiędzy chłopakami pojawiła się ogromna kłoda drzewa, która nie tylko zatrzymała ściany, ale także poszerzyła je nieznacznie.
- Zaraz damy radę – szepnął Ash pewnie. – Już – dodał.
Kraty nie wytrzymały napięcia i rozleciały się, spadając prawie na Makedę.
Uskoczyli obok Hyūgi i spojrzeli w górę. Przynajmniej byli już razem.
- Zapieczętowałeś na sobie drzewo? – spytał się Ren z niewierzącą miną.
Ash pieczętował przedmioty w bandażach, które pokrywały prawie całe jego ciało. Najwidoczniej nie były to już tylko jedzenie czy podstawowa broń. Musiał… naprawdę trenować.
- No, co? – powiedział lekko zawstydzony Ash. - Nigdy nie wiadomo na co może się przydać – odparł już pewniej.
Makeda pokręciła tylko głową i zaśmiała się, jednak nie było jej do śmiechu. Wciąż mieli do wykonania zadanie. Czekały na nich jeszcze przeszkody, jednak największe pułapki i trudności tworzyło samo życie.

----------------------------------------------------

Króciutki ten rozdział, ale za to wprowadziłam was, skarby, w Egzamin.
Myślę, że we wtorek opublikuję dodatkowy króciutki rozdział (wspomnienie), więc zobaczymy się wcześniej.
Chingyu, napisałam ci odpowiedzi pod poprzednimi komentarzami. 
Kontakt do mnie: kontakt.sharona@gmail.com

2 komentarze:

  1. Witaj! Jejku przepraszam, że nie mogłam wczoraj napisać komentarza, ale nie czułam się za dobrze.
    Rozdział jak zwykle niemożliwie świetnie napisany. Podziwiam cię i to mocno. Nie sądziłam, że to akurat Ash ich uratuje, ale muszę przyznać, że chłopaka bardzo polubiłam. Tylko szkoda, że tak mało Rena :c Mam nadzieję, że później będzie go dużo więcej :3
    Dziękuję za odpowiedzi, lecę je przeczytać, a jeśli chodzi o kontakt to właśnie wysłałam zaproszenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hymm... Ren mimo wszystko jest głównym bohaterem... Ale to nie moja wina, że uwielbiam rozpieszczać resztę ;)
      Rena będzie najwięcej (i jego 'kolegę').
      Ps: Nie wiem, co miałaś na myśli pisząc o zaproszeniu... nie mam konta google+ tylko bloggera. Podałam ci mail, droga :)
      Pozdrawiam

      Usuń

Obserwatorzy