30 września 2018

Rozdarta Rana - 17

Wyczekiwany Gość

- Dziękuję, że się zgodziłaś ze mną potrenować – zaczął Setsu. - Wszyscy przygotowują się do Egzaminów, a ja nawet nie wiem czy chcę na niego iść.
- Ja nie idę, będę służyć jako Chūnin w oddziale strategicznym, ale muszę się jeszcze dużo nauczyć, potem zajmę się rodziną. Niedługo was wszystkich czymś zaskoczę – dokończyła.
- Będę się szkolił jako medyk, cały czas to robię – burknął.
- Coś mnie ostatnio męczy – przyznała Azula. Odgarnęła kosmyk włosów, który zakrył jej oko. Rzuciła swoje sierpy w podłogę.
- Co się stało? – Azula nigdy nie wyglądała na taką zmartwioną. Zwykle dziewczyna była bardzo pewna siebie, a teraz… wydawała się taka odsłonięta.
- Czy ty chciałbyś mieć kiedyś dzieci? – spytała prosto z mostu.
Setsu aż opadła szczęka na tak bezpośrednie pytanie, jednak po chwili się pozbierał.
- Ja… - zaczął fiołkowooki. – Wiesz przecież, że nie lubię dziewczyn w ten… sposób – odpowiedział, drapiąc się po głowie.
- Wiem – odrzekła. – Ja zawsze o tym wiedziałam, może nawet wcześniej niż ty… - zasugerowała. – Jako jedyny… nie mogłam cię… oczarować. Nie dałeś się omamić mimo moich prób, a testowałam cię duuuużooo razy – przyznała.
Setsu pokiwał głową.
Azula była piękną kobietą. Miała niecodzienną urodę, nie mogła odgonić się od chłopaków. Posiadała błyszczące, sięgające po pas, rozpuszczone włosy w czarnym kolorze i kasztanowe oczy okolone długimi rzęsami. Zawsze ubrana była w nienaganny sposób, zwykle w fioletową sukienkę przepasaną w talii czarną opaską ninja i nosiła długie za łokcie czarne rękawiczki. Chodziła w butach na obcasie. Wyglądała idealnie…
- Ja… nigdy raczej nie będę mógł mieć dzieci – odpowiedział.
- Widzisz, ci wszyscy faceci są tacy sami, nie chcę mieć przy boku jakiegoś chłopaka, który będzie za mną latał jak wszyscy inni. Przez to, że będę przywódcą klanu, to muszę urodzić potomków – kontynuowała. Najwidoczniej Azula miała już przemyślaną całą tę rozmowę.
- Co ty chcesz powiedzieć? – spytał ją Setsu.
- Wiem, że w przyszłości wybiorę pierwszego lepszego mężczyznę, który będzie wysoko postawiony, ale nie wyobrażam sobie tej bliskości. Chyba… nie jestem zdolna do zakochania się – mówiła szczerze. – Ale  chciałabym, żeby mężczyzna, któremu urodzę dzieci był… dobry, szanował mnie, a nie latał za mną z kwiatami.
- Na pewno znajdziesz takiego, nie powinnaś martwić się czymś takim – odparł. – Jesteśmy jeszcze tacy młodzi.
Azula ukryła twarz za włosami. Czuła się niepewnie w tej sytuacji.
- Czy możesz mi obiecać, że… jeśli nie znajdę w przyszłości odpowiedniego mężczyzny, to… ty zapewnisz mi rodzinę?
- Tak – odpowiedział po chwili namysłu.

*
Ren przyszedł złożyć swoje podanie na Egzamin na Chūnina, a potem zaś zaszedł do gabinetu Hokage. Jego ojciec siedział przy biurku.
- Wejdź, wejdź, Ren – zachęcał go. – Dobrze, że jesteś, bo właśnie mam  problem.  Pomożesz mi – powiedział i zachęcił syna, aby usiadł naprzeciwko niego.
- Właśnie byłem u Konohamaru  – poinformował. – Zapisałem się.
- To bardzo dobrze – odpowiedział Naruto z uśmiechem. – Jak wiesz niedługo rozpocznie się nowy rok dla dzieci w Akademii – zaczął Naruto. - Chciałbym posłać Sayę do Akademii.
- Saya jest zbyt słaba, nie powinna walczyć – odezwał się Sasuke, siedzący przy drugim biurku.
Tak, oczywiście. Saya była taka słaba… Potrafiła tylko Chidori i zabijała jakby to było jej jedyne zainteresowanie, jakby właśnie do tego się urodziła.
- To zły pomysł – dodał po chwili Sasuke.
Racja, bo jeszcze Hinata mogłaby się zorientować, że styl walki dziewczyny już kiedyś widziała.
Renowi aż zawrzała krew. Kłamał im tak prosto w oczy.
- Niech pan się zajmie swoim synem. Właśnie wrócił.
I tymi słowami Ren wywołał burzę.

*
Chwilę potem Ren biegł za swoim ojcem i Sasuke, którzy kierowali się w kierunku głównej bramy Wioski.
- Moegi, Honma! – krzyknął Uchiha. Wyglądał na zdenerwowanego. Pewnie zastanawiał się, czy Ren przypadkiem nie kłamał, żeby wytrącić go z równowagi.
- Tak, Hokage-sama! – odpowiedzieli wartownicy i stanęli na baczność.
- Czy ktoś ostatnio przychodził do Wioski? – spytał Naruto.
Moegi podrapała się po głowie.
- Nie, Hokage-sama – odpowiedziała po zastanowieniu się.
- Nikt? – dopytywał się Uchiha.
Reakcja Sasuke dziwiła Rena. Mężczyzna całe życie go traktował jak śmiecia, a teraz… widocznie czuł się… zagrożony. Jun nie był już małym dzieckiem, żeby ponownie dać zapieczętować Sharingana. Pewnie obawiał się tego, że jego najmłodszy syn… nie był już taki bezbronny.
- Nie – odrzekł z przekonaniem Homna. - Jestem pewien, że nikogo nie widzieliśmy.
Uchiha spojrzał się na Rena ze złością. Czuł się oszukany. Oczekiwał, że jego najmłodszy syn skuli się przed nim i będzie prosił o powrót do domu.
- Jest tutaj, czuję go – powiedział tylko na swoje usprawiedliwienie Ren.
- Agh! – krzyknął Naruto. – Czy w ogóle ktoś pilnuje tej bramy? Czy może ja powinienem was wszystkich zwolnić! Ludzie mogą tutaj wchodzić i wychodzić kiedy tylko chcą. A wielkiego węża chcącego zniszczyć Wioskę też byście wpuścili? – spytał z wyrzutem Naruto.
- Nie, Hokage-sama – odparła Moegi. – No, chyba, że by pan pozwolił – mówiła.
Honma zakrył jej usta dłonią.
- Proszę jej nie słuchać – powiedział. – Głupoty opowiada.
Naruto się wręcz załamał. Złapał się za głowę.
- Byakugan! – krzyknął Ren. Sprawdził najbliższy teren. Przez chwilę się przestraszył jak zobaczył nagle Irie, która machała do niego, wskazała palcem stronę, w którą ma iść. – Tędy – powiedział i skierował się w stronę pól treningowych. 
Zastanawiał się, dlaczego Irie była wtedy przy bramie. Widocznie musiała towarzyszyć Junowi albo chciała obserwował Sasuke w swojej niewidzialnej postaci.
Po pewnym czasie dogonili postać zakrytą czarnym płaszczem. Chciał wchodzić akurat na pole treningowe przy wodospadzie. W oddali można było zobaczyć drużynę jedenastą wraz z sensei’em.
Stanęli za chłopakiem, który przestał iść dalej.
- Cześć – odezwał się Ren, zwracając uwagę również drużyny jedenastej.
Postać obróciła się w stronę znajomego głosu i powoli zdjęła kaptur.
Sasuke aż zrobił krok w tył. Jego serce zaczęło bić z zawrotną prędkością. Musiał przetrzeć oczy, bo… chłopak… wyglądał jak Itachi. Sasuke czuł ucisk na sercu.
- Ita… - zaczął.
Chłopak miał ochraniacze na przedramionach i łydkach oraz czarny strój. Jego długie, czarne włosy związane były tasiemką. Sasuke wyciągnął dłoń w jego kierunku. 
A potem Jun otworzył zamknięte oczy. Ukazał się Mangekyō Sharingan.
Ren spojrzał na Sasuke, momentalnie jego wyraz twarzy się zmienił. Wydawał się być  naprawdę przerażony.


-------------------------------------------
Witajcie, Skarby!

Któż to się wreszcie pojawił! Czekaliście?

2 komentarze:

  1. Jak już ci wcześniej napisałam: Co to ma kurde znaczyć? Jak to w ogóle mogło się stać? Dlaczego Setsu powiedział coś takiego? Halo, halo Ren twoja miłość właśnie zdeklarowała się, że może zostać ojcem dla dzieci koleżanki z drużyny, halo, halo, otrząśnij się! Ach, aż mną grzeje!
    No i druga najlepsza rzecz - mój Jun wrócił, mój Jun wrócił, mój Jun wrócił i ma się bardzo dobrze pod względem siły :))) Kocham go, aw! Jest tak silny.
    Czekam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wywołałam u ciebie takie emocje. ;)
      Ren powinien być zazdrosny, ale teraz kręci swoje brudne gierki! (zobaczysz jakie w kolejnych rozdziałach, a będzie grubo)
      Azula i Setsu spodziewałabyś się tego? ^^
      Jun wrócił, ale w następnym rozdziale ktoś odejdzie. Ot co, dla równowagi.

      Usuń

Obserwatorzy