Wyczekiwany
Gość
- Dziękuję, że się
zgodziłaś ze mną potrenować – zaczął Setsu. - Wszyscy przygotowują się do
Egzaminów, a ja nawet nie wiem czy chcę na niego iść.
- Ja nie idę, będę
służyć jako Chūnin w oddziale strategicznym, ale muszę się jeszcze dużo
nauczyć, potem zajmę się rodziną. Niedługo was wszystkich czymś zaskoczę –
dokończyła.
- Będę się szkolił
jako medyk, cały czas to robię – burknął.
- Coś mnie ostatnio
męczy – przyznała Azula. Odgarnęła kosmyk włosów, który zakrył jej oko. Rzuciła
swoje sierpy w podłogę.
- Co się stało? –
Azula nigdy nie wyglądała na taką zmartwioną. Zwykle dziewczyna była bardzo
pewna siebie, a teraz… wydawała się taka odsłonięta.
- Czy ty chciałbyś
mieć kiedyś dzieci? – spytała prosto z mostu.
Setsu aż opadła
szczęka na tak bezpośrednie pytanie, jednak po chwili się pozbierał.
- Ja… - zaczął
fiołkowooki. – Wiesz przecież, że nie lubię dziewczyn w ten… sposób –
odpowiedział, drapiąc się po głowie.
- Wiem – odrzekła. –
Ja zawsze o tym wiedziałam, może nawet wcześniej niż ty… - zasugerowała. – Jako
jedyny… nie mogłam cię… oczarować. Nie dałeś się omamić mimo moich prób, a
testowałam cię duuuużooo razy – przyznała.
Setsu pokiwał głową.
Azula była piękną
kobietą. Miała niecodzienną urodę, nie mogła odgonić się od chłopaków. Posiadała
błyszczące, sięgające po pas, rozpuszczone włosy w czarnym kolorze i kasztanowe
oczy okolone długimi rzęsami. Zawsze ubrana była w nienaganny sposób, zwykle w
fioletową sukienkę przepasaną w talii czarną opaską ninja i nosiła długie za
łokcie czarne rękawiczki. Chodziła w butach na obcasie. Wyglądała idealnie…
- Ja… nigdy raczej
nie będę mógł mieć dzieci – odpowiedział.
- Widzisz, ci wszyscy
faceci są tacy sami, nie chcę mieć przy boku jakiegoś chłopaka, który będzie za
mną latał jak wszyscy inni. Przez to, że będę przywódcą klanu, to muszę urodzić
potomków – kontynuowała. Najwidoczniej Azula miała już przemyślaną całą tę
rozmowę.
- Co ty chcesz
powiedzieć? – spytał ją Setsu.
- Wiem, że w
przyszłości wybiorę pierwszego lepszego mężczyznę, który będzie wysoko
postawiony, ale nie wyobrażam sobie tej bliskości. Chyba… nie jestem zdolna do
zakochania się – mówiła szczerze. – Ale
chciałabym, żeby mężczyzna, któremu urodzę dzieci był… dobry, szanował
mnie, a nie latał za mną z kwiatami.
- Na pewno znajdziesz
takiego, nie powinnaś martwić się czymś takim – odparł. – Jesteśmy jeszcze tacy
młodzi.
Azula ukryła twarz za
włosami. Czuła się niepewnie w tej sytuacji.
- Czy możesz mi
obiecać, że… jeśli nie znajdę w przyszłości odpowiedniego mężczyzny, to… ty zapewnisz
mi rodzinę?
- Tak – odpowiedział
po chwili namysłu.
*
Ren przyszedł złożyć
swoje podanie na Egzamin na Chūnina, a potem zaś zaszedł do gabinetu Hokage.
Jego ojciec siedział przy biurku.
- Wejdź, wejdź, Ren –
zachęcał go. – Dobrze, że jesteś, bo właśnie mam problem.
Pomożesz mi – powiedział i zachęcił syna, aby usiadł naprzeciwko niego.
- Właśnie byłem u
Konohamaru – poinformował. – Zapisałem
się.
- To bardzo dobrze –
odpowiedział Naruto z uśmiechem. – Jak wiesz niedługo rozpocznie się nowy rok dla
dzieci w Akademii – zaczął Naruto. - Chciałbym posłać Sayę do Akademii.
- Saya jest zbyt
słaba, nie powinna walczyć – odezwał się Sasuke, siedzący przy drugim biurku.
Tak, oczywiście. Saya
była taka słaba… Potrafiła tylko Chidori i zabijała jakby to było jej jedyne
zainteresowanie, jakby właśnie do tego się urodziła.
- To zły pomysł –
dodał po chwili Sasuke.
Racja, bo jeszcze
Hinata mogłaby się zorientować, że styl walki dziewczyny już kiedyś widziała.
Renowi aż zawrzała
krew. Kłamał im tak prosto w oczy.
- Niech pan się
zajmie swoim synem. Właśnie wrócił.
I tymi słowami Ren
wywołał burzę.
*
Chwilę potem Ren
biegł za swoim ojcem i Sasuke, którzy kierowali się w kierunku głównej bramy
Wioski.
- Moegi, Honma! –
krzyknął Uchiha. Wyglądał na zdenerwowanego. Pewnie zastanawiał się, czy Ren
przypadkiem nie kłamał, żeby wytrącić go z równowagi.
- Tak, Hokage-sama! –
odpowiedzieli wartownicy i stanęli na baczność.
- Czy ktoś ostatnio
przychodził do Wioski? – spytał Naruto.
Moegi podrapała się
po głowie.
- Nie, Hokage-sama –
odpowiedziała po zastanowieniu się.
- Nikt? – dopytywał
się Uchiha.
Reakcja Sasuke
dziwiła Rena. Mężczyzna całe życie go traktował jak śmiecia, a teraz… widocznie
czuł się… zagrożony. Jun nie był już małym dzieckiem, żeby ponownie dać zapieczętować
Sharingana. Pewnie obawiał się tego, że jego najmłodszy syn… nie był już taki
bezbronny.
- Nie – odrzekł z
przekonaniem Homna. - Jestem pewien, że nikogo nie widzieliśmy.
Uchiha spojrzał się
na Rena ze złością. Czuł się oszukany. Oczekiwał, że jego najmłodszy syn skuli
się przed nim i będzie prosił o powrót do domu.
- Jest tutaj, czuję
go – powiedział tylko na swoje usprawiedliwienie Ren.
- Agh! – krzyknął
Naruto. – Czy w ogóle ktoś pilnuje tej bramy? Czy może ja powinienem was
wszystkich zwolnić! Ludzie mogą tutaj wchodzić i wychodzić kiedy tylko chcą. A
wielkiego węża chcącego zniszczyć Wioskę też byście wpuścili? – spytał z
wyrzutem Naruto.
- Nie, Hokage-sama –
odparła Moegi. – No, chyba, że by pan pozwolił – mówiła.
Honma zakrył jej usta
dłonią.
- Proszę jej nie
słuchać – powiedział. – Głupoty opowiada.
Naruto się wręcz
załamał. Złapał się za głowę.
- Byakugan! –
krzyknął Ren. Sprawdził najbliższy teren. Przez chwilę się przestraszył jak
zobaczył nagle Irie, która machała do niego, wskazała palcem stronę, w którą ma
iść. – Tędy – powiedział i skierował się w stronę pól treningowych.
Zastanawiał się,
dlaczego Irie była wtedy przy bramie. Widocznie musiała towarzyszyć Junowi albo
chciała obserwował Sasuke w swojej niewidzialnej postaci.
Po pewnym czasie
dogonili postać zakrytą czarnym płaszczem. Chciał wchodzić akurat na pole
treningowe przy wodospadzie. W oddali można było zobaczyć drużynę jedenastą
wraz z sensei’em.
Stanęli za
chłopakiem, który przestał iść dalej.
- Cześć – odezwał się
Ren, zwracając uwagę również drużyny jedenastej.
Postać obróciła się w
stronę znajomego głosu i powoli zdjęła kaptur.
Sasuke aż zrobił krok
w tył. Jego serce zaczęło bić z zawrotną prędkością. Musiał przetrzeć oczy, bo…
chłopak… wyglądał jak Itachi. Sasuke czuł ucisk na sercu.
- Ita… - zaczął.
Chłopak miał
ochraniacze na przedramionach i łydkach oraz czarny strój. Jego długie, czarne
włosy związane były tasiemką. Sasuke wyciągnął dłoń w jego kierunku.
A potem Jun otworzył
zamknięte oczy. Ukazał się Mangekyō Sharingan.
Ren spojrzał na Sasuke,
momentalnie jego wyraz twarzy się zmienił. Wydawał się być naprawdę przerażony.
-------------------------------------------
Witajcie, Skarby!
Któż to się wreszcie pojawił! Czekaliście?
Jak już ci wcześniej napisałam: Co to ma kurde znaczyć? Jak to w ogóle mogło się stać? Dlaczego Setsu powiedział coś takiego? Halo, halo Ren twoja miłość właśnie zdeklarowała się, że może zostać ojcem dla dzieci koleżanki z drużyny, halo, halo, otrząśnij się! Ach, aż mną grzeje!
OdpowiedzUsuńNo i druga najlepsza rzecz - mój Jun wrócił, mój Jun wrócił, mój Jun wrócił i ma się bardzo dobrze pod względem siły :))) Kocham go, aw! Jest tak silny.
Czekam!!
Cieszę się, że wywołałam u ciebie takie emocje. ;)
UsuńRen powinien być zazdrosny, ale teraz kręci swoje brudne gierki! (zobaczysz jakie w kolejnych rozdziałach, a będzie grubo)
Azula i Setsu spodziewałabyś się tego? ^^
Jun wrócił, ale w następnym rozdziale ktoś odejdzie. Ot co, dla równowagi.