Wszystkie
Chwyty Dozwolone
W ciągu kolejnych dni
Makeda szkoliła się u ojca, a Ash u Saia. Z Bashim nie miał zbyt dobrego
kontaktu, ale wiedział, że większość czasu spędzał z ojcem. Pomarudził trochę,
ale był zadowolony. Spotkał się wczoraj z Setsu, jednak dzisiaj nie mogli tego
powtórzyć.
Ren zaczął się
nudzić, a dopiero teraz mógł poćwiczyć na wspólnym treningu.
Spotkali się w sali
treningowej, bo na dworze było zbyt gorąco, aby ćwiczyć nad wodospadem. Uzumaki
dziwnie się czuł trenując w dzień, u Kōsuke robił to w nocy, czyli wtedy, kiedy
miał najwięcej siły.
Ren wziął głęboki oddech
i spojrzał na stojących po różnych stronach sali członkach drużyny dziesiątej. Makeda
naprzeciwko, Ash po prawej, a Bashi po lewej.
Walka miała się
toczyć tak, że każdy atakował każdego.
Pierwszy postanowił
zaatakować Ash. Odwiązał z dłoni kawałki bandaży i wyzwolił spod pieczęci dziesiątki
shurikenów posyłając je w innych. Makeda i Ren szybko odskoczyli, jednocześnie
aktywując swoje Byakugany. Bashi zaś zasłonił twarz przedramionami i nagle
podłogę przebiła ziemia. Brama powstała przed chłopakiem przyjęła na siebie
wszystkie shurikeny.
Ren spojrzał na
punkty chakry Umino. Sprytny był. Zastanawiał się, jak powstaje lód Makedy. Co ona
robi?
Bashi przesyłał swoją
chakrę w podłogę, ziemia wydawała się z nim idealnie współgrać. To był jego
żywioł.
Makeda wykorzystała
to, że Bashi miał ograniczone pole widoku i będąc jeszcze w górze uwolniła wodę
ze swojego zbiornika, którą następnie zamroziła. Wstęga lodu przebiła się przez
bramę.
Makeda tak samo
wpuszczała swoją chakrę w żywioł. Ciekawe, czy ona sama była tego świadoma.
- Nie bądź taka
pewna! – krzyknął do niej Uchiha.
Ash jednak
wykorzystał swoje bandaże i odwinął je. Posłał je w stronę Hyūgi, żeby złapały
ją za kostki. Dziewczyna runęła na ziemię.
- Ash, nie! –
krzyknęła.
Ren podbiegł do wstęg
materiału i złapał za nie. Skupił się i wyssał chakrę z pieczęci, aby Ash nie
mógł ich wykorzystać i zaatakować mocniej jego kuzynki.
- Ty także nie bądź
taki pewny – powiedział z uśmiechem Ren.
Po chwili szarpnął za
bandaże i pociągnął chłopaka do siebie. Co okazało się błędem, bo dopiero
sekundę potem zauważył, że Bashi złapał jego nogi i zablokował je, okalając je
ziemią.
- Powiedziałbym to samo,
Ren – krzyknął Bashi.
Szybko próbował odzyskać kontrolę.
- Zawsze jest plan B
– odrzekł Uzumaki.
Skupił chakrę w
palcach i zaczął przebijać punkty chakry Asha. Nagle Makeda wzięła
czarnowłosego chłopaka, przytulając się do jego pleców i odciągnęła go od Rena,
aby sama się nim zająć.
- Chodź, kuzynku –
zaczęła Makeda.
- Już idę – odrzekł z
podstępnym uśmiechem.
Zaczęli walczyć
samymi dłońmi w typowym stylu dla klanu Hyūga.
Nagle Makeda zaczęła
słabnąć. Po paru sekundach upadła na kolana i zaczęła ciężko oddychać.
- Kręci mi się w
głowie – odparła. Położyła ręce na podłodze i próbowała złapać oddech. Miała
mocno zamknięte oczy.
Bashi przesunął
podłogę, przyciągnął całą płytę, na której znajdowała się Makeda.
- Co ci jest? –
spytał zdziwiony Umino.
- Nie mam siły –
odpowiedziała cicho. Położyła się zmęczona na płycie ziemi.
- Co? Ty zawsze
wygrywasz! – odrzekł szybko. – Każdy trening, jeszcze żadnego nie przegrałaś –
kontynuował Bashi.
- Wiem – powiedziała
tylko. – Co ty mi zrobiłeś, Ren? – spytała blondyna.
- Dotykałaś mnie –
odpowiedział. - Odbieram chakrę przez dotyk. – W końcu nie musiał im mówić, że
nie potrzebował wcale dotyku. Mógł to robić na odległość. Wiedział, że to okaże
się w przyszłości kluczowe. To będzie jego As w rękawie.
- Jak?! – krzyknął
Ash i patrzył jak ziemia wiążąca Rena nagle się rozpada.
Uzumaki nie
odpowiedział tylko się łagodnie uśmiechnął w ten jego charakterystyczny sposób
i uniósł jedną brew do góry.
Wyciągnął ręce przed
siebie i zaczął biec do Asha. Który… nagle zaczął uciekać.
- O tyyyy! – krzyczał
Uchiha. – Idź ty ode mnie!
- Chodź się przytulić
– powiedział Ren. – Tak dawno cię nie widziałem. Tęskniłem.
- Nieeeeee – Ash
wyciągnął ręce do góry, miał szeroko otworzone oczy i usta. Wyglądali
prześmiesznie.
Makeda wstała i
zaczęła się z całej siły śmiać. Zaraz dołączył do niej Bashi.
- Ale ty jesteś
silny! Czego ty się tam nauczyłeś?! – powiedział zasapany Ash. Zgiął się i
położył dłonie w oparciu na kolanach. Oddychał głęboko, a z jego czoła spływała
kropelka potu.
Ren spojrzał
podejrzliwie na Bashiego. Nie wiedział, czy rozpowie jego słowa, nie znał go.
- Nikomu nie mówicie
– powiedział z ostrzeżeniem w głosie. – Ale… nauczyłem się Byakugana,
blokowania chakry i wysysania jej – kontynuował dumny. – Ze wszystkiego… ze
zwierząt, przedmiotów ninja, ludzi.
- To się przyda, jak zacznie się wojna z Wioską
Chmury – szepnęła smutno Makeda.
Ash zignorował
dziewczynę. Był całkowicie pochłonięty nowymi umiejętnościami blondyna.
- Jak wtedy, z krat i
kajdanek – zauważył Uchiha. - Ren, gdzie ty byłeś? - Musiał zadać to pytanie,
nurtowało go od początku. Wiedział, że blondyn raczej mu nie odpowie, ale
wiedział, że może próbować, ile tylko zechce.
Niespodziewanie Ren
postanowił uchylić rąbek tajemnicy.
- U przyjaciela –
odpowiedział zgodnie z prawdą. – Znasz go – podpowiedział.
- Którego? – spytał
ponownie.
Ren uniósł brwi i
uśmiechnął się. To akurat był jego sekret.
*
Ren zapukał do drzwi.
Dziwnie mu było to robić. W końcu to był jego dawny dom. Tu mieszkała jego
rodzina. Nie było go tu przez trzy lata. Chciał odwiedzić matkę w domu.
Hinata mu otworzyła .
- Dzień dobry –
zaczął.
Widział jak kobieta
była ucieszona, rzuciła się na jego szyje i przytuliła. Ren ucałował jej czoło.
Dopiero teraz się orientując, że… był od niej wyższy. Kiedy opuszczał Wioskę
był tylko dzieckiem. Małym dzieckiem.
- Ren! – krzyknęła i
zaprosiła ręką blondyna do domu. – Wejdź, proszę.
Wszedł do przedpokoju
i zostawił swoje buty przy wejściu. Wszystko wyglądało tak samo. Żółta kanapa,
jasne ściany. Krzesła, stół, kuchnia. Zdjęcia na kominku, do których podszedł.
Na jednym z nich był
Len. Uśmiechający się. Scena przedstawiała, jak Ren złapał go z ręce i uczył
chodzić. Złapał za zdjęcie i przycisnął do piersi. Nadal miał uczucia.
Wiedział, że nigdy nie zapomni jego najukochańszego braciszka. Poczuł gulę w
gardle. I nienawiść, gdy otworzył oczy i zobaczył… Sayę. Zdjęcie cholernej
Sayi, która przytulała Naruto. Przypomniał sobie, że ta dziewczyna mogła być
teraz w domu. Momentalnie poczuł obrzydzenie.
- Właśnie zaczynałam
gotować obiad, zostaniesz na niego prawda? – spytała się z wiarą w sercu.
Ren spojrzał się na
nią, na jej oczy. Nie mógł odmówić. Kiwnął głową.
- Pójdę na chwilę na
górę, a potem ci przyjdę pomóc, dobrze? – spytał.
- Oczywiście, skarbie
– powiedziała i weszła do kuchni.
Skierował się w górę
schodów i po chwili był już przed drzwiami pokoju Lena. Otworzył drzwi i
zobaczył… Sayę siedzącą przy biurku i odrabiającą prawdopodobnie lekcje.
- Co ty tu robisz? –
spytała się dziewczyna.
- To ja powinienem o
to zapytać – odpowiedział sucho.
Dziewczyna wyciągnęła
ukrytego pod szafką kunaia i wstała z krzesła.
Miała czerwone,
proste włosy do ramion. Ubrana była w zwykłą
żółtą koszulkę i szare spodenki.
- Wyjdź stąd,
natychmiast – powiedziała.
Ren zamknął drzwi
pokoju i podszedł do dziewczynki.
- Jak śmiesz mieszkać
w jego pokoju? – wycedził ze złością. Aż cały się gotował. Zbezcześciła pokój,
który należał do Lena. Jak mogła coś takiego zrobić. Spojrzał na różowe ściany
i posłanie na łóżku. W kącie siedział ogromny miś. Zmieniła wszystko.
- Jak śmiesz do mnie
przychodzić? – spytała, wyciągając rękę z kunaiem w stronę Rena. - Jeśli
zrobisz mi krzywdę, to rodzice cię ukarzą.
- Rodzice? To są moi
rodzice, nie twoi! – Ren chciał krzyczeć, nigdy wcześniej nie czuł takiego
pragnienia krwi. Pragnął przebić ją swoją kataną aż nie zostałoby z niej nic.
- Adoptowali mnie i
jestem ich córką, czy tego chcesz czy nie, braciszku – wysyczała.
Ren aż wypuścił całe
powietrze z płuc. To było jak najgorsza obelga.
- Nie zrobili by
tego, gdyby wiedzieli, że zabiłaś ich syna – krzyknął.
Saya nagle
rozpromieniła się sztucznie.
- Przecież wiedzą,
powiedziałeś im – przyznała.
- Ale mi nie
uwierzyli – sprecyzował szybko i zacisnął mocno usta.
Saya przestała celować
w niego kunaiem. Wiedziała, że to nie miało sensu, Ren jej nie zagrażał, a
gdyby wpadła tu Hinata, to zrobiłaby mu awanturę i stanęła po jej stronie.
- Cóż, w prawdę
najciężej uwierzyć – powiedziała i odłożyła kunaia na miejsce tak, aby nie był
on widoczny.
- Czemu mnie
nienawidzisz? – spytał ciekawy. - To ja cię nienawidzę – przyznał.
- Bo zabiłeś mi brata
– odpowiedziała, patrząc mu głęboko w oczy.
I wtedy Renowi
zapaliła się lampka w głowie… Te same włosy i oczy, te same ruchy…
Gyatamaru…
Zrobił to
nieświadomie. Zastanawiał się, czy Kōsuke o wszystkim wiedział. I wtedy na Egzaminie
podjudzał go specjalnie, czy to był tylko przypadek i padło na tego chłopaka. W
jego głowie panował mętlik. Dlaczego w takim razie Kōsuke mu o niczym nie
powiedział? Dlaczego…
Nagle wyrwał się w
tego wiru myśli.
- I nawzajem –
powiedział ze sztuczną uprzejmością Ren. – Biedy Gyatamaru – szeptał w taki
sposób, aby ją jak najbardziej zdenerwować. – Taki niewinny i dobry – mówił.
Saya się
zdenerwowała. Chciała się odwdzięczyć.
- Nawet nie wiesz jak
łatwo wchodziła twoja katana w serce Lena – powiedziała krzywdząco z prawdziwą,
chorą pasją. – Ten twój mieczyk jest dobry, kiedyś sama sobie taki sprawię –
kontynuowała. – Tak przyjemnie się zabijało. Aż chce się więcej i więcej.
Ren jej przerwał,
złapał ją za czerwone włosy i uderzył jej głową w różową ścianę.
Kira… jego katana.
Cały czas widział tę krew. Jego aniołka. Nie mógł się pozbyć tego obrazu przez
tyle lat.
Wszystko zostało
przerwane przez pukającą w drzwi Hinatę. Ren puścił Sayę i otworzył kobiecie
drzwi.
- Dobrze, że
przyszłaś, mamo – powiedział z łagodnym uśmiechem. – Właśnie miałem iść na dół
do ciebie.
- Saya, chcesz nam
pomóc robić obiad? – spytała Hinata.
- Jasne, mamo.
---------------------------------------------------------
Witajcie, Skarby! (Jak ja dawno do Was tak nie pisałam)
Jak widzicie, coraz więcej zaczęło się wyjaśniać. Przyszłe rozdziały będą zawierały odpowiedzi na pytania z tomu pierwszego. Powoli wszystko zacznie się rozjaśniać.
Rozdział krótki, ale ze względu na ilość informacji, jakie znajdą się w najbliższych rozdziałach, postanowiłam je trochę skrócić.
Uch, Gyatamaru. Pamięta ktoś w ogóle o nim? Hymm... właśnie dlatego Kosuke kazał go zabić Renowi na Egzaminie... Ach, nasz controlfreak ;)
Do środy, Skarby!
Ja pamiętam o moim Gyatamaru! Najlepsiejszy człowieczek na świecie, a ty go tak po prostu postanowiłaś zabić... Do teraz jestem na ciebie zła, wiesz? Ale ciekawy wątek z Sayą, nie mogę się doczekać na dalszy rozwój wydarzeń... bo co się stanie jeśli Naruto i Hinata w końcu dowiedzą się prawdy? Zabiją ją czy może będą chcieli by dalej była ich córką oraz - tfutfu - siostrą Rena. Nie chcę aby zajmowała miejsce Lena ;;
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że pamiętasz o Gya. Nie zapominaj o nim, bo to nie wszystko ;)
Usuń