8 lipca 2018

Rozdarta Rana - 5


Wszystkie Chwyty Dozwolone


W ciągu kolejnych dni Makeda szkoliła się u ojca, a Ash u Saia. Z Bashim nie miał zbyt dobrego kontaktu, ale wiedział, że większość czasu spędzał z ojcem. Pomarudził trochę, ale był zadowolony. Spotkał się wczoraj z Setsu, jednak dzisiaj nie mogli tego powtórzyć.
Ren zaczął się nudzić, a dopiero teraz mógł poćwiczyć na wspólnym treningu.
Spotkali się w sali treningowej, bo na dworze było zbyt gorąco, aby ćwiczyć nad wodospadem. Uzumaki dziwnie się czuł trenując w dzień, u Kōsuke robił to w nocy, czyli wtedy, kiedy miał najwięcej siły.
Ren wziął głęboki oddech i spojrzał na stojących po różnych stronach  sali członkach drużyny dziesiątej. Makeda naprzeciwko, Ash po prawej, a Bashi po lewej.
Walka miała się toczyć tak, że każdy atakował każdego.
Pierwszy postanowił zaatakować Ash. Odwiązał z dłoni kawałki bandaży i wyzwolił spod pieczęci dziesiątki shurikenów posyłając je w innych. Makeda i Ren szybko odskoczyli, jednocześnie aktywując swoje Byakugany. Bashi zaś zasłonił twarz przedramionami i nagle podłogę przebiła ziemia. Brama powstała przed chłopakiem przyjęła na siebie wszystkie shurikeny.
Ren spojrzał na punkty chakry Umino. Sprytny był. Zastanawiał się, jak powstaje lód Makedy. Co ona robi?
Bashi przesyłał swoją chakrę w podłogę, ziemia wydawała się z nim idealnie współgrać. To był jego żywioł.
Makeda wykorzystała to, że Bashi miał ograniczone pole widoku i będąc jeszcze w górze uwolniła wodę ze swojego zbiornika, którą następnie zamroziła. Wstęga lodu przebiła się przez bramę.
Makeda tak samo wpuszczała swoją chakrę w żywioł. Ciekawe, czy ona sama była tego świadoma.
- Nie bądź taka pewna! – krzyknął do niej Uchiha.
Ash jednak wykorzystał swoje bandaże i odwinął je. Posłał je w stronę Hyūgi, żeby złapały ją za kostki. Dziewczyna runęła na ziemię.
- Ash, nie! – krzyknęła.
Ren podbiegł do wstęg materiału i złapał za nie. Skupił się i wyssał chakrę z pieczęci, aby Ash nie mógł ich wykorzystać i zaatakować mocniej jego kuzynki.
- Ty także nie bądź taki pewny – powiedział z uśmiechem Ren.
Po chwili szarpnął za bandaże i pociągnął chłopaka do siebie. Co okazało się błędem, bo dopiero sekundę potem zauważył, że Bashi złapał jego nogi i zablokował je, okalając je ziemią.
- Powiedziałbym to samo, Ren – krzyknął Bashi.
 Szybko próbował odzyskać kontrolę.
- Zawsze jest plan B – odrzekł Uzumaki.
Skupił chakrę w palcach i zaczął przebijać punkty chakry Asha. Nagle Makeda wzięła czarnowłosego chłopaka, przytulając się do jego pleców i odciągnęła go od Rena, aby sama się nim zająć.
- Chodź, kuzynku – zaczęła Makeda.
- Już idę – odrzekł z podstępnym uśmiechem.
Zaczęli walczyć samymi dłońmi w typowym stylu dla klanu Hyūga.
Nagle Makeda zaczęła słabnąć. Po paru sekundach upadła na kolana i zaczęła ciężko oddychać.
- Kręci mi się w głowie – odparła. Położyła ręce na podłodze i próbowała złapać oddech. Miała mocno zamknięte oczy.
Bashi przesunął podłogę, przyciągnął całą płytę, na której znajdowała się Makeda.
- Co ci jest? – spytał zdziwiony Umino.
- Nie mam siły – odpowiedziała cicho. Położyła się zmęczona na płycie ziemi.
- Co? Ty zawsze wygrywasz! – odrzekł szybko. – Każdy trening, jeszcze żadnego nie przegrałaś – kontynuował Bashi.
- Wiem – powiedziała tylko. – Co ty mi zrobiłeś, Ren? – spytała blondyna.
- Dotykałaś mnie – odpowiedział. - Odbieram chakrę przez dotyk. – W końcu nie musiał im mówić, że nie potrzebował wcale dotyku. Mógł to robić na odległość. Wiedział, że to okaże się w przyszłości kluczowe. To będzie jego As w rękawie.
- Jak?! – krzyknął Ash i patrzył jak ziemia wiążąca Rena nagle się rozpada.
Uzumaki nie odpowiedział tylko się łagodnie uśmiechnął w ten jego charakterystyczny sposób i uniósł jedną brew do góry.
Wyciągnął ręce przed siebie i zaczął biec do Asha. Który… nagle zaczął uciekać.
- O tyyyy! – krzyczał Uchiha. – Idź ty ode mnie!
- Chodź się przytulić – powiedział Ren. – Tak dawno cię nie widziałem. Tęskniłem.
- Nieeeeee – Ash wyciągnął ręce do góry, miał szeroko otworzone oczy i usta. Wyglądali prześmiesznie.
Makeda wstała i zaczęła się z całej siły śmiać. Zaraz dołączył do niej Bashi.
- Ale ty jesteś silny! Czego ty się tam nauczyłeś?! – powiedział zasapany Ash. Zgiął się i położył dłonie w oparciu na kolanach. Oddychał głęboko, a z jego czoła spływała kropelka potu.
Ren spojrzał podejrzliwie na Bashiego. Nie wiedział, czy rozpowie jego słowa, nie znał go.
- Nikomu nie mówicie – powiedział z ostrzeżeniem w głosie. – Ale… nauczyłem się Byakugana, blokowania chakry i wysysania jej – kontynuował dumny. – Ze wszystkiego… ze zwierząt, przedmiotów ninja, ludzi.
-  To się przyda, jak zacznie się wojna z Wioską Chmury – szepnęła smutno Makeda.
Ash zignorował dziewczynę. Był całkowicie pochłonięty nowymi umiejętnościami blondyna.
- Jak wtedy, z krat i kajdanek – zauważył Uchiha. - Ren, gdzie ty byłeś? - Musiał zadać to pytanie, nurtowało go od początku. Wiedział, że blondyn raczej mu nie odpowie, ale wiedział, że może próbować, ile tylko zechce.
Niespodziewanie Ren postanowił uchylić rąbek tajemnicy.
- U przyjaciela – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Znasz go – podpowiedział.
- Którego? – spytał ponownie.
Ren uniósł brwi i uśmiechnął się. To akurat był jego sekret.

*
Ren zapukał do drzwi. Dziwnie mu było to robić. W końcu to był jego dawny dom. Tu mieszkała jego rodzina. Nie było go tu przez trzy lata. Chciał odwiedzić matkę w domu.
Hinata mu otworzyła .
- Dzień dobry – zaczął.
Widział jak kobieta była ucieszona, rzuciła się na jego szyje i przytuliła. Ren ucałował jej czoło. Dopiero teraz się orientując, że… był od niej wyższy. Kiedy opuszczał Wioskę był tylko dzieckiem. Małym dzieckiem.
- Ren! – krzyknęła i zaprosiła ręką blondyna do domu. – Wejdź, proszę.
Wszedł do przedpokoju i zostawił swoje buty przy wejściu. Wszystko wyglądało tak samo. Żółta kanapa, jasne ściany. Krzesła, stół, kuchnia. Zdjęcia na kominku, do których podszedł.
Na jednym z nich był Len. Uśmiechający się. Scena przedstawiała, jak Ren złapał go z ręce i uczył chodzić. Złapał za zdjęcie i przycisnął do piersi. Nadal miał uczucia. Wiedział, że nigdy nie zapomni jego najukochańszego braciszka. Poczuł gulę w gardle. I nienawiść, gdy otworzył oczy i zobaczył… Sayę. Zdjęcie cholernej Sayi, która przytulała Naruto. Przypomniał sobie, że ta dziewczyna mogła być teraz w domu. Momentalnie poczuł obrzydzenie.
- Właśnie zaczynałam gotować obiad, zostaniesz na niego prawda? – spytała się z wiarą w sercu.
Ren spojrzał się na nią, na jej oczy. Nie mógł odmówić. Kiwnął głową.
- Pójdę na chwilę na górę, a potem ci przyjdę pomóc, dobrze? – spytał.
- Oczywiście, skarbie – powiedziała i weszła do kuchni.
Skierował się w górę schodów i po chwili był już przed drzwiami pokoju Lena. Otworzył drzwi i zobaczył… Sayę siedzącą przy biurku i odrabiającą prawdopodobnie lekcje.
- Co ty tu robisz? – spytała się dziewczyna.
- To ja powinienem o to zapytać – odpowiedział sucho.
Dziewczyna wyciągnęła ukrytego pod szafką kunaia i wstała z krzesła.
Miała czerwone, proste włosy do ramion. Ubrana była w zwykłą  żółtą koszulkę i szare spodenki.
- Wyjdź stąd, natychmiast – powiedziała.
Ren zamknął drzwi pokoju i podszedł do dziewczynki.
- Jak śmiesz mieszkać w jego pokoju? – wycedził ze złością. Aż cały się gotował. Zbezcześciła pokój, który należał do Lena. Jak mogła coś takiego zrobić. Spojrzał na różowe ściany i posłanie na łóżku. W kącie siedział ogromny miś. Zmieniła wszystko.
- Jak śmiesz do mnie przychodzić? – spytała, wyciągając rękę z kunaiem w stronę Rena. - Jeśli zrobisz mi krzywdę, to rodzice cię ukarzą.
- Rodzice? To są moi rodzice, nie twoi! – Ren chciał krzyczeć, nigdy wcześniej nie czuł takiego pragnienia krwi. Pragnął przebić ją swoją kataną aż nie zostałoby z niej nic.
- Adoptowali mnie i jestem ich córką, czy tego chcesz czy nie, braciszku – wysyczała.
Ren aż wypuścił całe powietrze z płuc. To było jak najgorsza obelga.
- Nie zrobili by tego, gdyby wiedzieli, że zabiłaś ich syna – krzyknął.
Saya nagle rozpromieniła się sztucznie.
- Przecież wiedzą, powiedziałeś im – przyznała.
- Ale mi nie uwierzyli – sprecyzował szybko i zacisnął mocno usta.
Saya przestała celować w niego kunaiem. Wiedziała, że to nie miało sensu, Ren jej nie zagrażał, a gdyby wpadła tu Hinata, to zrobiłaby mu awanturę i stanęła po jej stronie.
- Cóż, w prawdę najciężej uwierzyć – powiedziała i odłożyła kunaia na miejsce tak, aby nie był on widoczny.
- Czemu mnie nienawidzisz? – spytał ciekawy. - To ja cię nienawidzę – przyznał.
- Bo zabiłeś mi brata – odpowiedziała, patrząc mu głęboko w oczy.
I wtedy Renowi zapaliła się lampka w głowie… Te same włosy i oczy, te same ruchy…
Gyatamaru…
Zrobił to nieświadomie. Zastanawiał się, czy Kōsuke o wszystkim wiedział. I wtedy na Egzaminie podjudzał go specjalnie, czy to był tylko przypadek i padło na tego chłopaka. W jego głowie panował mętlik. Dlaczego w takim razie Kōsuke mu o niczym nie powiedział? Dlaczego…
Nagle wyrwał się w tego wiru myśli.
- I nawzajem – powiedział ze sztuczną uprzejmością Ren. – Biedy Gyatamaru – szeptał w taki sposób, aby ją jak najbardziej zdenerwować. – Taki niewinny i dobry – mówił.
Saya się zdenerwowała. Chciała się odwdzięczyć.
- Nawet nie wiesz jak łatwo wchodziła twoja katana w serce Lena – powiedziała krzywdząco z prawdziwą, chorą pasją. – Ten twój mieczyk jest dobry, kiedyś sama sobie taki sprawię – kontynuowała. – Tak przyjemnie się zabijało. Aż chce się więcej i więcej.
Ren jej przerwał, złapał ją za czerwone włosy i uderzył jej głową w różową ścianę.
Kira… jego katana. Cały czas widział tę krew. Jego aniołka. Nie mógł się pozbyć tego obrazu przez tyle lat.
Wszystko zostało przerwane przez pukającą w drzwi Hinatę. Ren puścił Sayę i otworzył kobiecie drzwi.
- Dobrze, że przyszłaś, mamo – powiedział z łagodnym uśmiechem. – Właśnie miałem iść na dół do ciebie.
- Saya, chcesz nam pomóc robić obiad? – spytała Hinata.
- Jasne, mamo.

---------------------------------------------------------

Witajcie, Skarby! (Jak ja dawno do Was tak nie pisałam) 
Jak widzicie, coraz więcej zaczęło się wyjaśniać. Przyszłe rozdziały będą zawierały odpowiedzi na pytania z tomu pierwszego. Powoli wszystko zacznie się rozjaśniać. 
Rozdział krótki, ale ze względu na ilość informacji, jakie znajdą się w najbliższych rozdziałach, postanowiłam je trochę skrócić. 
Uch, Gyatamaru. Pamięta ktoś w ogóle o nim? Hymm... właśnie dlatego Kosuke kazał go zabić Renowi na Egzaminie... Ach, nasz controlfreak ;)
Do środy, Skarby!

2 komentarze:

  1. Ja pamiętam o moim Gyatamaru! Najlepsiejszy człowieczek na świecie, a ty go tak po prostu postanowiłaś zabić... Do teraz jestem na ciebie zła, wiesz? Ale ciekawy wątek z Sayą, nie mogę się doczekać na dalszy rozwój wydarzeń... bo co się stanie jeśli Naruto i Hinata w końcu dowiedzą się prawdy? Zabiją ją czy może będą chcieli by dalej była ich córką oraz - tfutfu - siostrą Rena. Nie chcę aby zajmowała miejsce Lena ;;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze, że pamiętasz o Gya. Nie zapominaj o nim, bo to nie wszystko ;)

      Usuń

Obserwatorzy