7 stycznia 2018

Zostanie Blizna - 2

Złodziej Życia

Słońce oświetlało lekko twarz Rena, a jego popielate, jasne włosy rozwiewał ciepły, poranny wiatr. Uśmiechnął się i przeciągnął. On, jego matka, brat i sensei rozłożyli namioty tuż obok małej rzeki i przespali tu noc. Poruszali się piechotą. Nie śpieszyli, dlatego ich droga trwała bardzo długo. Jeszcze nawet nie przekroczyli granicy Kraju Ognia.
Ale nie każdy mógł rozpocząć dzień tak miło jak on. Ren aż uśmiechnął się podstępnie. Taka tradycja. Nowy dzień - nowa okazja do uprzykrzania życia sensei’owi. 
Pomysł był zaskakująco prosty. Najpierw musiał rozpracować wszystkie pułapki postawione przed namiotem Shikamaru, potem wynieść go razem ze śpiworem. Następnie cudem wdrapać się z nim na drzewo i ułożyć go na grubej gałęzi, która, na nieszczęście Nary, znajdowała się około czterech metrów nad małą, płytką rzeką o słabym nurcie. Na pewno umili mu to poranek. Tylko pozostało czekać na przedstawienie. 
- Naruto za młodu robił wiele żartów w całej Wiosce - powiedziała jego matka, podchodząc do chłopaka. - Nadal pamiętam, jak prawie codziennie coś wywijał w Akademii - wspominała Hinata i położyła rękę na jego ramieniu, patrząc w górę na pochrapującego Shikamaru.
- Opowiadał mi większość – odparł - i dużą część jego pomysłów już wykorzystałem - odpowiedział spokojnie, spoglądając na matkę. - Nie lubię się powtarzać - dodał, marszcząc brwi.
Hinata zachichotała.
- W dodatku część z nich była naprawdę słaba - skomentował żarty ojca.
- Cóż, Naruto robił je z innych powodów niż ty - podsumowała Hinata. - Twój ojciec miał zupełnie różne od twojego życie. Chciał zwrócić na siebie uwagę. Nie miał rodziny ani przyjaciół. Cała Wioska uważała go za potwora, a ludzie go odrzucali i bali się go - powiedziała chłodno, zaciskając mocniej dłonie na swojej jasnofioletowej tunice. - Potem pojawił się nasz nauczyciel, Iruka-sensei, twój dyrektor Akademii. To on był dla niego rodziną, potem Sasuke i Sakura, a następnie Kakashi - szósty Hokage i Jiraya - jego największy mistrz, który zmarł podczas misji. Stale zdobywał przyjaciół. Ty też musisz ich pozyskać, dzięki nim możesz wiele osiągnąć... - powiedziała -  jak twój tata - zakończyła z łagodnym uśmiechem na ustach.
Skierowali się do wygaśniętego już ogniska i usiedli na kłodach drewna obok siebie.
- Wiesz, Ren, Naruto od zawsze był samotny. Chciał mieć rodzinę. Zdobywał przyjaciół, aż w końcu miał ich tysiące i o każdego dbał. Mimo że nie trenuje z tobą, to mówi często o tobie, wypytuje Shikamaru o twoje postępy. Jest ojcem jakiego sam chciał mieć za młodu.
- Tata jest super - powiedział Len, wychodząc z namiotu. Podszedł do członków rodziny i usiadł na kłodzie naprzeciwko brata. - Obiecał, że po Egzaminie będzie ze mną trenował - dodał z iskierkami szczęścia w oczach.
Ren wręcz zapłonął. 
- Nie ma mowy! Teraz była moja kolej, Len! - Wrzasnął tak głośno, że spłoszył ptaki kryjące się w konarach drzew i jednocześnie obudził Shikamaru, który krzyknął i po chwili już wylądował w wodzie.
Len roześmiał się, a po chwili dołączyła do niego Hinata, obracając się za siebie. Jak zwykle kobieta zasłoniła usta ręką, aby odrobinę stłumić śmiech. Ren tylko uśmiechnął się zadowolony z siebie. Robota wykonana.
Zjedli śniadanie,  spakowali się i wyruszyli znowu w drogę.
Po trzydziestu minutach byli już gotowi. Tylko Shikamaru stale narzekał i rozmawiał z Lenem na temat Wioski Piasku - w końcu stale tam podróżował, głównie do Temari. Marudził, że akurat on musiał wyruszyć do Wioski Chmur.
Hinata w tym czasie szła przy Renie na przedzie.
- Ojciec obiecał, że to mnie będzie trenował jak zdam Egzamin na Chūnina, a nie Lena - żalił się matce. Po cichu liczył, że ten rozpocznie go uczyć wreszcie Rasengana. W końcu Naruto opanował go w jego wieku. - Len ma Akademię i to na niej powinien się skupić - podsumował szybko.
- Na pewno znajdzie dla ciebie czas, ale pamiętaj, że tata ma jeszcze obowiązki Hokage, do tego musi szkolić Katona - powiedziała Hinata.
- Wiem, wiem, ale muszę wreszcie pokonać Setsu - rzekł z zapałem.
- Naruto tak samo rywalizował z Sasuke jak ty z synem Saia.
- Bardzo możliwe – Ren przypomniał sobie jedno wspomnienie, ale nie… Nie miał ochoty teraz o tym myśleć. To właśnie przez to się tak kłócili.
- Za to twoja przyjaźń z Ashem wygląda identycznie jak pomiędzy Naruto i Sasuke dawniej - mruknęła Hinata.
- Ash różni się od swojego ojca - zwrócił uwagę. - Nawet go do niego nie porównuj, mamo - zakończył, marszcząc brwi. - Ash się izoluje. Nie może znieść wywyższania Katona i traktowania Juna jak nic niewartego śmiecia i to tylko dlatego, że jest bardzo słaby - opowiadał Ren, przeczesując dłonią swoje popielate włosy.
Kobieta razem z Asoką Inuzuka, Katonem Uchihą i Gyatamaru tworzyła drużynę pierwszą. Hinata zmarszczyła brwi, słysząc o najmłodszym z braci Uchiha. Była to, niestety, prawda. Jun... nie posiadał zbyt wielu... umiejętności.
- Żeby kogoś zrozumieć trzeba poznać jego przeszłość - powiedziała pewnie. - Jun jest uważany za czarną owcę, jest traktowany jak ja, gdy byłam mała - przyznała smutno Hinata. - Ale to tylko pokazuje, jak wiele można zmienić i jak silnym można się stać, gdy tylko się tego chce - dodała już pewnie.
- Jego ojciec i tak traktuje go jakby był obcy - podsumował.
- Sasuke myślał kiedyś tylko o zemście. To był jego cel, który go wyniszczał. Zabił swojego brata. – Westchnęła. - Itachi tak naprawdę kochał go najmocniej na świecie. Stał się silny, ale stracił członka rodziny. Może Katon przypomina mu Itachiego, dlatego traktuje go... inaczej. A w Junie... widzi siebie - wyjaśniała nieśmiało.
- Niemożliwe - pokręcił głową i spojrzał na słońce, które już schylało się ku ziemi. Zapowiadał się przepiękny zachód słońca. - I tak ma nie gorzej niż Makeda - odrzekł, zamykając na dłuższą chwilę oczy i rozkoszując się ostatnimi promieniami słońca na skórze.
Hinata zdziwiła się.
- Jak to? - spytała.
- Azula i Makeda... ich relacja jest skomplikowana. Azula czuje się najważniejsza na świecie, a Makede traktuje jak gorszą, ale ona jest... potężniejsza niż wszystkim się wydaje - dodał już ciszej. Znał dziewczynę. Była jego przyjaciółką, kuzynką, członkinią drużyny dziesiątej. Tylko on i Ash wiedzieli o Byakuganie Makedy i o tym, jak silny jest.
- Neji kiedyś traktował mnie jak gorszą. – Na chwilę odpłynęła myślami do wydarzeń z dzieciństwa, jednak szybko się otrząsnęła. - Do wszystkiego trzeba dorosnąć. On był po prostu tak bardzo samotny – Hinata zastanowiła się. - To samotność zatrzymywała go w miejscu. Pochłonęło go przeznaczenie. Pamiętaj, synu. Przeznaczenie nie istnieje - pouczała. - Wszystko się może zdarzyć nawet w najmniej oczekiwanym momencie.
A pięknego zachodu słońca nie było. Przykryły go chmury, a z nieba jak łzy zaczęły spadać krople deszczu.
*
Atak zaczął się nagle. Shikamaru prawie oberwał kunaiem wymierzonym prosto w jego plecy. Nie spodziewał się walki ani przeciwników na drodze do Kumo. Nie był ranny, jedynie przez to, że zaufał swojemu szóstemu zmysłowi, który bił na alarm od dobrych piętnastu minut. Miał po prostu złe przeczucie, które okazało się jak najbardziej uzasadnione.
Szybko odskoczył.
- Co jest?! - krzyknął Nara. - Hinata, zabierz Lena.
- Mamo, co się dzieje? - panikował najmłodszy Uzumaki.
Hinata otoczyła ramionami Lena i skoczyła na wysokie drzewa razem z nim. Ren podążył za matką i zaczęli uciekać. Nie wierzył w to, co robi. Był ninją. Oni się nie poddają. Powinni walczyć, bronić się. Chciał pokazać, że nie mogą ich tak po postu atakować.
Zatrzymał się na gałęzi, patrząc na szybko oddalającą się matkę z bratem. W jego głowie krążyły setki myśli. Nie potrafił się skupić. Wydawało się, że ta sytuacja się nie zdarzyła, bo w jego bezpiecznym świecie nie miałaby miejsca bytu.
Nie poznawał siebie. Coś kazało mu się zatrzymać. Oparł się dłonią o korę drzewa. Odwrócił się. Nie zastanawiał się już drugi raz. Nie było na to czasu. Biegł do zostawionego w tyle sensei'a. 
Przed Shikamaru stała trójka shinobi. Ich ciała okrywały ciemne płaszcze, a na twarzach mieli czarne maski. Najwyższy mężczyzna wyciągnął katanę i wycelował ją w Rena, stojącego obok Nary.
- Czego od nas chcecie? - spytał Shikamaru, składając dłonie do swojego Jutsu Przejęcia Cienia.
Postacie nie odpowiadały. Kobiety zdjęły kaptury i wzięły do ręki kunaie.
- Zadaliśmy pytanie! - wydarł się Ren.
To nie była przypadkowa próba kradzieży. Gdyby chcieli pieniędzy, to by ich zażądali. Cała akcja została wcześniej zaplanowana – atak. Gdyby byli ich celem to nachodziłoby pytanie, dlaczego chcą ich powstrzymać albo zabić? Dla pieniędzy? Może zależy im, żeby nie dotarli do Kumo na czas. Ale kto miałby w tym interes i jaki? Ktoś im to zlecił? Ale kto? Jeśli będą próbowali ich zabić to… prawie jak wypowiedzenie wojny Wiosce Liścia. Morderstwo na dwóch synach, żonie i podwładnym Hokage... to już było jak samobójstwo. Znajdowali się przecież przed granicą w Kraju Ognia.
Umysł Shikamaru wysnuwał szybko teorie dotyczące ich napaści.
W mgnieniu oka postacie zniknęły im z pola widzenia, a kunoichi już były przy sensei’u. Mężczyzna ledwie zdążył mrugnąć okiem, a te zamachnęły się kunaiami. Musiał uskoczyć.
Mężczyzna w masce pojawił się za Renem. Uderzył go w plecy, tak mocno, że blondyn aż uderzył w drzewo. Wygiął się z bólu i z wykrzywioną twarzą wstał. Obrócił się i znów poczuł pięść na swoim brzuchu. Ta walka… to nie była jego liga. Od razu to poczuł.
- Byakugan – krzyknęła Hinata i skoczyła obok niego, zaskakując przeciwnika. Już miała zablokować mu chakrę, kiedy ten odparł jej rękę i próbował uderzyć. Odskoczyła. Ren najciszej jak potrafił wyciągnął swoją katanę, którą napełnił chakrą. Zamachnął się, ale zdołał jedynie zadrapać mężczyznę.
W tym czasie kobiety atakowały Shikamaru naprzemiennie  żywiołami błyskawicy i wody.
Z nieba padał deszcz. Jedna z nich - blondynka zaczęła wykorzystywać krople i formować z nich wielkie kule. Woda uderzyła Shikamaru i ten nie mógł wykorzystać swoich technik. Podział cienia nic mu nie dawał, skoro nawet nie mógł złożyć pieczęci. Druga o wzroście dziecka i długich, związanych w wysoki kucyk, czerwonych włosach podbiegła do Hinaty i skoczyła na nią. W jej dłoniach skumulowały się błyskawice. To przypominało mu… tak dobrze znane Chidori.
Ren próbował znowu walczyć z mężczyzną w masce, ale nie udawało mu się to. Ten odpieczętował ze zwoju bronie, które widział tylko u Tenten – matki Makedy i Azuli. Shurikeny poszybowały w jego stronę, a on zaciekle się bronił.
W tym czasie Hinata robiła uniki przed błyskawicami i uformowała ze swojej chakry dwa lwy. Zaczęła już nie tylko się bronić, ale i atakować. Dziewczyna, z którą walczyła, wydała okrzyk zaskoczenia.
- Pięści Bliźniaczych Lwów! – krzyknęła.
Dziewczyna na pewno nie spodziewała się tak silnej techniki. To już nie była zabawa.
Chwila nie uwagi i Ren nie zablokował jednego z shurikenów przez co na jego szyi pojawiła się głęboka rana. Złapał się za bolące miejsce, chcąc powstrzymać upływ krwi. Upuścił katanę i upadł na kolana.
- Jesteś taki słaby – powiedział do Rena.
Przemókł, był zmęczony walką.
- Co? – podniósł szybko głowę i spojrzał na przeciwnika ze złością w oczach.
- Wystarczy na ciebie chuchnąć, a ty już się poddajesz – zaczął pewnie.
Słowa trawiły prosto w jego serce. Zabolało go to tak mocno. Ta sytuacja była nowa.
- Właśnie dlatego ojciec powinien mnie trenować, żebym w ogóle miał z kimś jakieś szanse – mruknął do cichu, zaciskając mocno oczy.
– Już się poddałeś, prawda? – Ren był pewien, że mężczyzna pod maską szeroko się uśmiecha. – Skryłbyś się w bezpiecznych ramionach ojca i kazałbyś innym walczyć za siebie – podburzał go. – A może nie powinieneś być ninja – sugerował z pogardą.
Słowa raniły go, wręcz wbijały się w pamięć.
- Nie, nieprawda! – krzyknął, ale od razu tego pożałował, czując ból. Już ledwo mógł złapać oddech.
- Bycie ninją to brutalna robota i mogę ci to łatwo udowodnić. Przekonasz się, że życie shinobi jest cholernie niewdzięczne – powiedział, schował zwój do kieszonki i zaczął iść w kierunku skulonego Rena.
Było z nim źle. Zaczynał wierzyć w słowa mężczyzny.
Uzumaki próbował cofnąć się i na kolanach szedł do tyłu, aż napotkał na drzewo. Mężczyzna wziął po drodze katanę Rena i rzucił ją do czerwonowłosej, która chwyciła broń i zaczęła nią walczyć przeciwko Hinacie, rozdarła kawałek jej bluzki, ale nie przecięła jej skóry.
Ren wstał szybko i odbiegł kawałek od miejsca bitwy. Szybko jednak się potknął i upadł.
Spojrzał ponownie na swojego oprawcę, który był coraz bliżej. Doczołgał się do drzewa, a po chwili mężczyzna już właściwie przyciskał go do kory. Czuł jego oddech na policzku.
- Bardzo się boisz? – spytał.
Ren aż otworzył zaciśnięte oczy szerzej. Kolana mu się trzęsły. Pierwszy raz w życiu walczył z tak silnym przeciwnikiem. Był pewien, że nigdy nie będzie w takiej sytuacji. Zawsze ich walki… kończyły się wygraną, brakiem rannych. A teraz było naprawdę trudno, nie czuł się przygotowany na coś takiego.
- Uroczy jesteś – powiedział. – Taki niewinny i nieznający prawdziwego życia. Czy kiedykolwiek czułeś ból? – zadał pytanie i położył swoją dłoń na policzku chłopaka.
- Ja…
Co miał powiedzieć? Zawsze czuł się bezpieczny. Na świecie panował pokój, a konflikty jakie się zdarzały były szybko rozwiązywane przez silnych Jōninów.
- Jesteś słaby, ale… - powtórzył się i złapał twarz Rena tak, aby ten spojrzał mu w oczy – masz w sobie coś ciekawego – dodał.
Zdjął maskę. Ren zobaczył około siedemnastoletniego chłopaka z czarnymi włosami. Miał ten błysk w oku. Był przystojny, aż poczuł się nieswojo. Wyglądał znajomo, rysy twarzy kogoś mu przypominały.
- Dlatego właśnie nie oddam cię tak szybko ani nie zabiję – dokończył.
I wtedy… w jego oczach bruneta pojawił się Sharingan, który zaraz zniknął.
Ren aż zaniemówił.
Kim jesteś?
Krew z jego rany przestała płynąć. Młody mężczyzna ponownie założył maskę i podniósł go za bluzkę tak, aby ten wstał. Zaczął go ciągnąć i doszli znowu na dróżkę, którą wcześniej szli.
Zobaczył jak czerwonowłosa stworzyła trzy cieniste klony i walczyła zaciekle z jego matką jego własną kataną i błyskawicami. Shikamaru właśnie zdołał swoim cieniem obezwładnić kobietę i próbował poddusić swoim Kagemane no Jutsu, ale ta wyrywała się i kręciła.
I wtedy… to była tylko sekunda.
Z ukrycia wyszedł Len.
- Mamo! – krzyknął, zwracając na siebie uwagę wszystkich. Ten właśnie moment nieuwagi wykorzystała blondynka. Oswobodziła się i zaatakowała Hinatę, powalając ją wodną kulą parę metrów dalej.
- Len! Uciekaj – krzyknęła, osłaniając się przed kolejną falą wody.
Było za późno. Czerwonowłosa była już przy jego bracie. Shikamaru zdążył przejąć cienie dwóch klonów, ale ta prawdziwa z jego kataną w dłoni… Zamachnęła się na bezbronnego Lena i w oka mgnieniu przebiła klatkę piersiową chłopca.
Ren poczuł jak jego serce łamie się na pół. Czuł, że krzyczy, a zamaskowany chłopak trzyma go w silnym uścisku i nie daje mu się wyrwać.
W oczach miał nienawiść, wściekłość i niewyobrażalny ból.
Koszulka Lena była cała pokryta krwią, a ten wydał ostatni, zaskoczony dźwięk. Sekundę potem upadł z otartymi oczami na ziemię. Ren obserwował to w jakby zwolnionym tempie. Na chwilę cały świat się zatrzymał, a obraz zamazał.
Rzucał się już jak zwierze. W szale ryczał i krzyczał. Chciał pomścić brata, jego małego anioła. Chciał uciec tam, gdzie nie czułby tego rozrywającego bólu, który nie pozwalał mu oddychać.
Miał wrażenie jakby opadał w pustkę.
- Dokładnie takie jest życie shinobi – szepnął mu do ucha.
- Czemu nas zaatakowałeś?! – wykrzyczał w uścisku. Był słaby, był wykończony, był zdruzgotany. Cały się trząsł. - Jest przecież pokój!
Po policzkach płynęły mu łzy bezsilności.
- Ale wojna się już zaczęła.



----------------------------------------------------------------
Witajcie, skarby.  Mam nadzieję, że podoba wam się nowy rozwój akcji. W moich opowiadaniach chyba nigdy nie będzie spokojnie. Autor = pan i władca ;)
Dodałam już cytaty do zakładki. 
W środę pojawi się zapowiedź rozdziału 3, a w niedzielę cały rozdział 3.

2 komentarze:

  1. Nie, nie podoba mi się taki przebieg akcji :'( Sprawiłaś, że chce mi się płakać... Czułam, że będzie coś nie tak, ale to... Jejku już polubiłam kochanego aniołka, a tu takie zaskoczenie... Juz nie potrafię doczekac się nowego niedzielnego rozdziału. Chcę wiedzieć co dalej! ;;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze chwilka i będzie niedziela :) Niedługo zamierzam także opublikować Wspomnienie 1, które będzie takim małym filerem, więc myślę, że go opublikuję w któryś wtorek ;) Będzie to dodatkowy rozdział w tygodniu, ale za to bardzo krótki.

      Usuń

Obserwatorzy