Żywioł
Katon zawsze się wywyższał, ale na takiego go wychowano. W centrum
uwagi. Najlepszy w Akademii. Dziedzic klanu Uchiha. Uczeń Hokage. Lider drużyny
powadzonej przez żonę samego Naruto Uzumakiego. Posiadał Sharingana. Miał w
sobie bestię. Panował nad ogniem.
Był pewny siebie, ale Chase wydawał się przy nim po prostu
niesamowicie arogancki.
Katon nie mógł pozwolić sobie na docinki przez porażkę swojego
brata. Wioska Piasku musiała go zapamiętać. Zeskoczył pewnie z loży, klękając
przy ziemi i podnosząc się powoli i pewnie. Uniósł spuszczoną głowę i uśmiechną
się zawadiacko. Podszedł do ojca swobodnym krokiem i nie spojrzał nawet na
przeciwnika, jakby ten nie istniał i nie był dla niego problemem.
- To było słabe… - mruknął Ryo spod chustki przysłaniającej twarz.
- Ja bym tak nie mówił, gdybym nie był faworytem do wygrania ten
walki, wiesz? – spytał Katon.
- Ja jestem silniejszy i zdmuchnę cię z powierzchni ziemi – odparł
szybko. Jego twarz nie miała wyrazu. Przez chustkę zasłaniającą usta i nos
wydawał się mieć maskę, która utrudniała odczytanie jego emocji.
- Tak sądzisz? – wypalił, unosząc brew.
Naprawdę nie mieli pojęcia o jego bestii.
- Obaj gotowi? – spytał Sasuke, przerywając im te miłe wymiany
zadań.
Przeciwnicy spojrzeli sobie w oczy. Na Ryo wydawało się to nawet
nie wpłynąć. Za to Katon aż palił się do zwycięstwa.
- Tak – odpowiedział Uchiha za chłopaka z Wioski Piasku.
Ryo tylko pokiwał głową.
- Rozpoczynam kolejną walkę – powiedział pewnie Sasuke,
spoglądając na swojego syna. Wiedział, ze wygra. Po prostu nie było innej
opcji. Po hańbie, którą mimo wszystko przyniósł Ash, Katon musiał wygrać. Po za
tym szkolił go tyle lat. Był pewny jego umiejętność.
Sasuke odskoczył pod ścianę Areny, a ich walka oficjalnie się
zaczęła.
Ryo ubrany był w płaszcz sięgający do samej ziemi, który uniósł
się, gdy ten podniósł nieco ręce w górę. Zamachnął się lekko, a materiał
delikatnie zafalował. Katona niespodziewanie uderzył silny podmuch wiatru.
Musiał zasłonić twarz rękami, żeby się osłonić. Ledwo mógł utrzymać otwarte
oczy. Ryo ponownie poruszył dłońmi, a płaszcz posłał w jego stronę już
silniejszy wiatr. Dosłownie zwalił go z nóg i wylądował na ziemi idealnie w
miejsce, gdzie prawie wykrwawił się Ash.
Katon dotknął dłonią czerwonej kałuży. Krew jego brata nadal tam
była. Osłonił się przed kolejną falą wiatru, ale nie mógł tak po prostu dać się
zdmuchnąć z Areny. Musiał zacząć sam atakować. W końcu atak jest najlepszą
obroną.
- Pokażę ci, dlaczego to ja jestem faworytem Egzaminu – warknął,
zaciskając mocno pięść. – Sharingan! – Oczy Katona zmieliły barwę na czerwoną,
a na jego tęczówce pojawiły się trzy łezki.
Uchiha, przewidując kolejny ruch Ryo, pobiegł w przeciwną stronę. Chwycił
swoje shurikeny. Dziękował w myślach ojcu, który nauczył go rzucać i
Tenten-sensei za dodatkowe lekcje trajektorii lotu. Próbował rozerwać płachtę
Ryo, ale ten zaczął kręcić się wokół własnej osi, tworząc w ten sposób barierę,
przypominającą nieco trąbę powietrzną.
Katon zaklął pod nosem. Musiał albo spalić ten płaszcz, albo go
rozedrzeć.
- Katon: Hosenka no Jutsu! – krzyknął i ułożył pieczęć z dłoni.
Wziął głęboki oddech, a z jego ust zaczęły wydobywać się kule ognia.
Płomienie jednak gasły przez silne podmuchy wiatru i nie mogły
trafić Ryo.
- Widzisz? – spytał. – Mój żywioł jest silniejszy od twojego –
stwierdził, a jego oczy nawet nie zmieniły wyrazu. - Woda jak i wiatr zawsze
pokona ogień. Taka jest natura – podsumował,
trąba powietrzna rozpadła się, gdy Ryo przestał się kręcić.
Katon próbował obmyślić strategię. Naruto miał naturę wiatru, ale
nie wykorzystywał jej w typowych technikach, nie miał jak ćwiczyć z tym
żywiołem. Musiał jakoś zbliżyć się do Ryo.
- Za to ja mam więcej umiejętności niż tylko panowanie nad
żywiołem – odparł Katon, biegnąc w stronę chłopaka. Seledynowłosy nawet nie
miał czasu zareagować i chyba nie spodziewał się takiego ruchu.
- Tak myślisz? I co użyjesz zakazanych technik jak twój brat? –
spytał dosadnie. – Chcesz skończyć jak on?
Katon aż dezaktywował Sharingana. On nie potrafił takich jutsu,
zamiast tego miał w sobie bestię, która budziła się w nim z każdym słowem
niewzruszonego Ryo.
- Nie mów nic o Ashu! – wydarł się, ponownie dając się
sprowokować. Miał ognisty temperament, nie mógł strawić słów Ryo.
- Ash może już nigdy nie być w stanie korzystać z chakry –
przerwał na chwilę, widząc zmieniające się emocje na twarzy Katona. - Widziałem
jego obrażenia – dodał na koniec, a różowowłosy zbladł lekko.
- I tak był słabym ninją. Nie potrafił nawet przejść tego etapu –
powiedział, co myślał. Ash był słaby, a Jun nie miał chakry. Jednak w sercu,
zawsze…
Kiedy pomyślał o tej
pieczęci, o tej przeklętej Masce, którą musiał założyć w czasie podróży z
ojcem, to… czuł obrzydzenie…
- Twój ojciec to na nim wymusił, prawda? – spytał, jeszcze
bardziej podjudzając Katona, które ciało otoczyły płomienie.
Ojciec… zmuszał…
- Ty! Ty o niczym nie wiesz! – Katon zbliżył się na tyle, żeby móc
złapać dłonie Ryo w żelaznym uścisku. – Ale powiem ci coś! To w mnie płynie
prawdziwy płomień. To wola ognia Wioski Ukrytej w Liściach! – krzyknął.
Nienawiść pochłonęła całego Katona.
Seledynowłosy krzyknął rozdzierająco, a widownia zaczęła wiwatować
zadowolona rozwojem akcji. Ciało Ryo pokryło się ogniem, jednak nie parzyło go.
Nie czuł bólu. Poczuł tylko, że nie może oddychać. Opary dymu zabrały mu tlen,
zabrały mu jego najdroższe powietrze. Upadł na ziemię obok stojącego Katona.
- Pojedynek wygrywa Katon Uchiha! – krzyknął Sasuke, a do Ryo
kierował się już oddział medyczny z aparatami tlenowymi.
Naruto na widowni zmarszczył brwi i złapał na chwilę swoją twarz w
dłonie. Nie na tym polegała wola ognia.
*
Ren postanowił pójść do pomieszczenia z Ashem. Jego stan wciąż nie
był, a aparatura do niego podłączona pokazywała jego nieregularny puls. Wszyscy
medic-ninja zajmowali się teraz Ryo, który porządnie oberwał. Co prawda, jego
stan nie jest tak tragiczny, jak Asha, ale mógł przez chwilę umrzeć.
Nie stała przy nim nawet pielęgniarka. Nie mogli mu inaczej pomóc
niż podłączenie tlenu, kroplówki i krwi. Nic więcej nie mogli zrobić. To od
Uchihy zależało, czy przeżyje ten dzień.
Nie mógł uwierzyć, że ten chłopak, z którym jeszcze niedawno
chciał walczyć… jest teraz na skaju śmierci. Nie pozwolono mu tutaj przebywać,
włamał się do tego pomieszczenia. Musiał go zobaczyć. Mimo że nie chciał
patrzyć na cierpienia swoich przyjaciół, to zamieniłby się z Ashem miejscami.
Chłopak i tak miał już ciężko w życiu. Jeśli przeżyje… Nie potrafił sobie
wyobrazić, co teraz będzie miał w domu. Piekło? Gorzej?
Stał w odległości metra od łóżka Asha. Patrzył na niego. Wszystkie
pieczęcie nadal krwawiły, nadal niszczyły ciało chłopaka. To były zakazane jutsu.
Uchiha musiał znać ich konsekwencje. Jednak największym zdziwieniem było to, że
w ogóle zdecydował się ich użyć. Musiało naprawdę mu zależeć. Coś musiało się
stać.
Nagle usłyszał głos otwieranych drzwi. Był pewny, że to
pielęgniarka albo medyk, ale odwrócił się i jego oczom ukazał się Kōsuke.
- Co ty…? – spytał zmieszany. Czuł się jak przyłapany na gorącym
uczynku. W końcu teraz stał i cierpiał. Obawiał się, że straci najlepszego
przyjaciela tak, jak wcześniej brata.
- Ciii – szepnął. – Nie możemy go obudzić, prawda?
Ren odwrócił się znowu w kierunku Asha. Nie chciał patrzeć
starszemu chłopakowi w oczy.
- Co ty tutaj robisz? -
spytał ponownie.
- Nie bój się – rzekł, widząc zmartwiony wyraz twarzy blondyna. –
Amon już tutaj idzie. Ocali go – zapewnił.
Ren przez cały czas tutaj czuł zaciskającą się gulę goryczy w
gardle. Ciężko było mu mówić. A na słowa Kōsuke to zniknęło. Czuł się, jakby
ktoś zdjął cały ciężar z jego barków.
– Próbował – powiedział Kōsuke, po czym westchnął. – Chłopak ma
potencjał, ale nie taki jak ty.
Kōsuke objął go tak, że Ren opierał swoje plecy o jego klatkę
piersiową. Czarnowłosy ułożył swój podbródek w zagłębieniu między szyją a barkiem
Uzumakiego.
- Chciałem z nim walczyć. Chciałem go pokonać – mówił, patrząc na
Asha. – Ojciec miał mnie nauczyć Rasengana i… - przerwał. Chciał się nauczyć
tej techniki, ale obecnie już nie był tego taki pewien. Tyle się wydarzyło. Nie
mógł nawet patrzeć na ojca, rozmawiać z nim. Bo to przez niego zabito Lena.
- Nauczysz się jeszcze potężniejszych technik i umiejętności.
Gwarantuję – dodał już ciszej.
- Ash wie o bliźnie, widział ją – powiedział nagle, przypominając
sobie ten właśnie fakt. Jednak nie wywołało to na Kōsuke wrażenia.
- Nic z tym nie zrobi – uspokoił go. - Po niedługo stąd znikam.
Teraz powinieneś się skupić na Egzaminie.
Ren musiał się zgodzić ze słowami czarnowłosego. Czuł się dziwnie
przez tak bliski kontakt z nim. Czuł napięcie i podekscytowanie.
- Dam ci kolejną, łagodną tym razem lekcję – powiedział cicho, a
oddech Kōsuke owiał jego ucho. Przeszły go dreszcze, ale miał nadzieję, że
chłopak tego nie zauważył. Najgorsze, że przed nim nic się nie ukryje. – Jesteś
gotów? – spytał, a w jego oczach pojawił się ten znajomy błysk.
Tyle że przy Kōsuke zupełnie nie wiedział jak się zachować. To on
odkrył przed nim realia świata. Nie widział, czy powiedzieć o wszystkim ojcu,
czy pozwolić czarnowłosemu kontynuować całą tę grę pomiędzy nimi.
Chciał zaryzykować. Coś czarnego w jego wnętrzu mówiło mu, aby
słuchał się Kōsuke.
- Żeby być silnym, najpierw musisz przestać być dzieckiem, a także
pozbyć się... odrobiny człowieczeństwa – szeptał. – Musisz być nad innymi.
Musisz zabić i poczuć się chwilę panem życia i śmierci.
To było natychmiastowe. Prąd przeszył ciało Rena. Słyszał ten
władczy głos, podobny do diabelskiego kuszenia, który namawiał go do złego.
Silny zapach czarnowłosego. Pewne objęcie przez duże ręce. Przez chwilę widział
jak przez mgłę. Podobało mu się to, co słyszy. Co gorsza jego wyobraźnia nie
dawała mu odpocząć.
- O czym ty mówisz? – spytał Ren, niedowierzając. On miałby… To do
niego nie podobne.
- Gdy poczujesz zwątpienie, pomyśl o Lenie – odparł od razu, nie
pozwalając Renowi odrzucić jego zdania.
Cios poniżej pasa. Te słowa wręcz zwaliły go z nóg.
Jego Len, jego najdroższy, młodszy brat. Anioł zabity przez zlecenie
Uchihy.
- Ja – zajęknął się.
- Życie za śmierć. – Kōsuke wskazał palcem na Asha.
Rena przeszedł kolejny dreszcz, silniejszy niż przedtem.
- Ninja nie mogą bać się krwi, a ty musisz nauczyć się w niej
pływać. – Kōsuke przestał obejmować Rena - Powodzenia w walce – powiedział na
odchodne, wychodząc z pomieszczenia, a Ren przez dobrą minutę nie mógł wyjść z
szoku.
---------------------------------------------------------------
Witajcie, Skarby!
Planuję dla was prezent, a przede wszystkim dla Chingyu.
Kobieto :) Ten rozdział to już jeden wielki prezent. Chcę jeszcze więcej momentów Kosuke x Ren. Są razem niezwykli, uroczy, a zarazem hadgwhfd. Nawet nie wiem jak to ująć w słowa, naprawdę. Brawo dla Katona, pokazał Ryo gdzie jego miejsce B) No i nie mogę się doczekać jak zwykle nowego rozdziału... Daj mi go już teraz! *^*
OdpowiedzUsuń