Zacznijmy. Opowiadanie jest już ukończone w całości (a dokładnie tom 1), więc nikt nie musi się martwić, że rozdziały przestaną być dodawane. Rozdziały planuję dodawać raz w tygodniu, dniem docelowym jest niedziela. Jeśli w postach znajduje się jakiś błąd ortograficzny, to proszę o informację.
Wskazówka: Uważajcie na wszystkie ukryte postacie w opowiadaniu, są kluczowe w następnych rozdziałach, niektóre tajemnice wyjdą na jaw dopiero w ostatnim rozdziale drugiego tomu.
PS: Fabuła rozkręca się dopiero od rozdziału drugiego, wtedy tak naprawdę opowiadanie zaczyna nabierać tempa.
Edit: W moim opowiadaniu jest specyficzna odmiana imienia Neji i na pewno to nie jest Nedżi... W Polsce raczej się używa Nejia. Kogo? Czego? (nie ma) - Nejia (i w tym przypadku nie Nedżiego). Komu? Czemu? (się przyglądam) - Nejiowi (i ponownie nie Nedżiemu). Tam samo Jun wymawia się Jun (j jak j, a nie dż).
Początek
Ash musiał zasłonić usta zabandażowaną dłonią. Siedział z Renem i
Makedą ukryty w wysokich krzakach i już od piętnastu minut razem obmyślali plan
działania.
Kontynuując tradycję, Ren miał za zadanie wymyślić kolejny żart.
Uzumaki był pomysłodawcą, a pozostali członkowie drużyny dziesiątej
wykonawcami.
- Ren, może tym razem odpuścimy sensei'owi - zaczęła Makeda. Jej
duże oczy wyrażały zmartwienie. Uniosła rękę do ust i popatrzyła się w równie
białe oczy kuzyna. - Tym razem naprawdę może mu się coś stać - dodała po cichu.
- Shikamaru-sensei jest nieśmiertelny. - Ash odparł argumenty
Hyūgi. - Wychodzi cało z każdego żartu - powiedział szybko. Rozłożył ręce na
boki i zamknął oczy. - No, prawie - rzekł po chwili i podrapał się po policzku.
Cała trójka przypomniała sobie sytuację, kiedy Uchiha umieścił
pieczęcie na połowie ich pola treningowego. Cały teren był zaminowany, a Nara
tylko przeskakiwał z nogi na nogę i jednocześnie uruchamiał kolejną wybuchową
notkę. Pamiętał do dziś jak w szpitalu oberwał od matki - Sakura była wściekła
- i ojca, który jak zwykle porównał go do starszego brata i ostro zganił.
- Bądźcie cicho - rozkazał Ren. - Pamiętajcie, że to nasza misja!
- dodał z zapałem. W jego oczach wręcz płonął ogień.
- Makeda, jakby ktoś miał tutaj ucierpieć to byłabyś ty – rzekł z
przekąsem Ash.
Dziewczyna zarumieniła się od stóp do czubka głowy, kiedy Uchiha
wskazał palcem jej ochraniacze na łokcie i kolana, a potem dwa wielkie plastry
na policzkach. Dziewczyna miała talent do pakowania się w kłopoty i nie
wychodziła z nich cało.
- Masz subtelność nosorożca, Makeda - podsumował ją Uzumaki.
Dziewczyna już miała odpowiadać Renowi na obelgę, gdy Ash zauważył
nadchodzącego Shikamaru na szczycie schodów.
- Ciii - uciszył dwójkę przyjaciół. - Sensei idzie, szykujcie się
- poganiał ich Uchiha.
- Mówię wam - zaczęła ponownie. - Nie powinniśmy robić kolejnych
żartów. Jeszcze po wczorajszym mam wyrzuty sumienia - dodała i opuściła
zasmucona głowę.
Ren pochylił się do przodu i rozszerzył gałązki krzaków, żeby
zobaczyć, całą sytuację. Od razu złowieszczo się uśmiechnął. Już miał
niezawodny sposób na Makedę Hyūgę.
- A jakbym ci powiedział, że razem z sensei’em idzie twój tata i
siostra - Uzumaki przybliżył się do kuzynki, a ta go popchnęła i zajęła jego
miejsce, żeby zobaczyć na własne oczy, czy Ren mówił prawdę.
Makedzie zaświeciły się oczy.
- Trzeba było tak od razu! - krzyknęła i wyjęła swój pojemnik z
wodą. - Muszę zebrać chakrę.
Dziewczyna skoncentrowała się i wyprostowała. Uniosła rękę, a zmrożona
woda podniosła się do góry.
- Byakugan! - wyszeptała i już widziała sylwetki sensei’a, ojca i
drużyny jedenastej - Azulę, Juna i Setsu.
- Są coraz bliżej - mruknął podekscytowany Ash. Zawsze się
cieszył, robiąc coś, czego zakazał mu ojciec. Teraz czuł się, jakby to była
jego pierwsza taka akcja. Zasłonił swój uśmiech i starał się nie śmiać na myśl
o żarcie. W myślach już znał jego zakończenie.
Makeda wykorzystała swoją umiejętność i powoli rozprowadziła wstęgi
lodu na stopniach schodów, tak, żeby nikt nie mógł tego zauważyć.
Azula tylko śmiała się z Setsu, a obok nich szedł uśmiechnięty Jun
Uchiha - młodszy o trzy lata brat Asha. Neji zaś dyskutował o kolejnej misji, którą
niedługo miał wykonać razem z drużyną Shikamaru. Nara znudzony patrzył się na
niebo i sunące, małe chmurki.
- Teraz - powiedział Ren i w tej samej chwili wybuchnął śmiechem,
patrząc na zaskoczoną minę sensei'a drużyny dziesiątej.
Shikamaru najpierw nie zareagował, chwilę potem rozchylił usta i
otworzył szeroko oczy. Azula szarpnęła przerażonego Juna i zaczęła krzyczeć.
Makeda w tej chwili parsknęła śmiechem i wyszła z krzaków. Neji szaleńczo
próbował powstrzymać wszystkich przed upadkiem i chwycić za kaptur Setsu, który
złapał za rękę Azulę, jednak przeliczył się i jego mina z zaskoczonej zmieniła
się na niesamowicie przerażono-śmieszną. Wszyscy zlecieli z prawie samego
szczytu schodów i sturlali się na sam dół. Jednak to nie był koniec.
- Nie mogę, trzymajcie mnie! - powiedział Ash, również wychodząc z
krzaków.
Miejsce ich spotkania było strategiczne. Widział właśnie jak jego
młodszy brat wtula się w piesi Azuli i leci wprost na drzwi prowadzące do
budynku gorących źródeł. Wszyscy ninja skupili się w jedną kulkę i staranowali
drewniane drzwi wejściowe.
Już po chwili było słychać piski i krzyki wielu kobiet.
- Należało się Azuli, ale ojciec mnie zabije - odpowiedziała
Makeda, ocierając łzy śmiechu i wbiegając do środka budynku. Za nią poleciał
Ren i leżący się na trawie Ash.
- A mnie to w ogóle. Cholera i od matki znowu oberwę - dodał
sekundę potem Ash, wlatując do szatni pełnej wściekłych kobiet. Gdy drużyna
dziesiąta tam dotarła w całości, to zobaczyła wielkie pobojowisko, wiele
rozwalonych desek i pozasłaniane panie. Przedarli się dalej i usłyszeli głośne
chlupnięcie. Wszyscy wylądowali w wielkim, gorącym źródle.
Makeda zasłoniła się Renem i z za jego ramienia spojrzała na próbującego
wstać ojca. Oczy Nejia płonęły ze złości na córkę.
- Makeda! - zaczęła Azula. Odgarnęła długie, piękne, sięgające po
pas czarne włosy i spojrzała mordującym wzrokiem na siostrę bliźniaczkę.
Zupełnie siebie nie przypominały ani z wyglądu, ani z charakteru. Wygładziła
swoją przemoczoną, fioletową sukienkę przepasaną w talii czarną opaską ninja i
zdjęła długie, sięgające za łokcie czarne rękawiczki oraz buty na niskim
obcasie i wyszła z gracją ze źródła. Z za opaski wyjęła małe sierpy i zaczęła
podchodzić do Makedy, która jeszcze bardziej ukryła się za Renem i złapała jego
rękaw.
Wszyscy usłyszeli stłumiony krzyk.
- Jun! - wrzasnęła Azula i wszyscy obrócili głowy.
Najmłodszy Uchiha zaczepił swoimi długimi, czarnymi włosami o
kamienie pod wodą i nie mógł się wydostać. Azula w jednej chwili porzuciła
zemstę na nieznośnej siostrze i ponownie wpakowałaś się po wody. W jednej
chwili sierpem rozwaliła kamień i wydostała włosy Juna, który wreszcie mógł
odetchnąć świeżym powietrzem. W tym czasie wszystkie kobiety zdążyły wybiec do
szatni.
- Shikamaru, zanieś go na trawę - powiedział gorączkowo Neji.
- Zajmę się nim - rzekł Setsu i podszedł do Juna.
Jako medyk i uczeń samej Sakury potrafił dobrze leczyć. Ułożył
kolegę z drużyny na boku i położył rękę na klatce piersiowej chłopaka. Już po
chwili popłynęła z niej zielonkawa chakra. A Jun wypluł odrobinę wody i
odetchnął mocno. Azula już przy nim siedziała i głaskała go po głowie.
- Spójrzcie tylko - zaczął Uzumaki.
Napiętą atmosferę przerywa śmiejący się na cały głos Ren, który
wskazywał palcem na Shikamaru. Sensei był w co najmniej o dwa rozmiary za
dużej, workowatej sukieneczce, a na głowie miał drewnianą wanienkę. Neji
zresztą nie wyglądał lepiej. Sensei drużyny jedenastej miał na sobie kapelusz,
a na jednej nodze małą, różową spódniczkę z falbankami.
- Warto było - szepnęła Makeda do kuzyna, chowając twarz w jego
granatową tunikę.
- Co ty zrobiłaś, wariatko! - wydarła się Azula. - Mogłaś nas
pozabijać! - dodała, podchodząc do nich.
- Makeda! Masz szlaban! Znowu! Wybiję ci z głowy te wszystkie
żarty! - krzyczał Neji, trzymając Juna.
Do pomieszczenia weszła właścicielka i zaczęła okładać obu
pięściami.
- Co tu się dzieje?! - zaczęła staruszka. - Ja wam dam! Wynocha! -
dokończyła, a wszyscy wynieśli się z budynku i wrócili na schody.
- Ren i Ash, wasi ojcowie o wszystkim się dowiedzą. Synowie osób,
które sprawują razem urząd Hokage, a sprawiają tyle problemów. - Neji był
zwykle bardzo opanowany, jednak po latach uczenia Geninów i wychowywania dwóch
córek stracił jakąkolwiek cierpliwość.
- Przeżyję – powiedział nieco bezczelnie Ren, patrząc się odważnie
w oczy Nejia.
Hyūga chciał już odpowiedzieć, ale Shikamaru mu przerwał.
- Dobra! – zaczął. - Neji, przynajmniej wiem, że już na dzisiaj
mam spokój - odetchnął, zamykając oczy.
- O czym ty mówisz? - zdziwił się mężczyzna.
- Nie zauważyłeś nigdy? – spytał się kolegi. - Mam żartownisiów
nie drużynę pod opieką - marudził i westchnął. - Cholera, Ren odziedziczył
tylko tę część charakteru Naruto sprawiającą problemy.
Hyūga zupełnie zbił się z tropu i zaczął głupio wpatrywać się w Narę.
- To jak często oni z ciebie żartują? - spytał po chwili,
wyciskając swoje włosy z wody.
- Heh - odparł Shikamaru, przeciągając się. - Średnio raz na
dzień. - Wyprostował się i spojrzał w oczy Nejia. - Są coraz lepsi, już nie
umiem ich wykryć - przyznał tak, żeby jego drużyna nie mogła tego dosłyszeć.
Hyūga aż otworzył oczy ze zdumienia i spojrzał na córki. Ash
właśnie podszedł do Azuli.
- Mam dla ciebie ręcznik - powiedział nieco onieśmielony urodą
dziewczyny. O tak, Azula była piękna, była najpiękniejszą osobą jaką widział -
pełna gracji i dziewczęcości.
Dziewczyna przyjęła kradziony z gorących źródeł prezent i okręciła
się nim. Po chwili przybliżyła do Asha i objęła go za szyję. Popatrzyła się na
niego swoimi kasztanowymi oczami okolonymi długimi rzęsami. Całkowicie
zmieniła wyraz twarzy na uroczo-słodką. Poruszyła głową i skierowała usta do
ucha czarnowłosego.
- Dziękuję - powiedziała na odchodne.
Neji szybko zareagował. Rozkraczył się i palcem wskazał na
chłopaka.
- Uchiha! Łapy z dala od mojej córki, bo odetnę! - wrzasnął. No,
cóż. Był przewrażliwiony na punkcie Azuli i jej wielu adoratorów. Pilnował jej
jak oczka w głowie. Dlatego właśnie on i Katon mieli zakaz zbliżania się do
sióstr Hyūga.
- Ren, Hokage-sama chce cię dzisiaj widzieć - mruknął cicho
Shikamaru.
- Co tata chce? - spytał się. Azula się zaśmiał. Podbiegła szybko
do Juna i Setsu, którzy próbowali się wysuszyć.
Ten tylko w odpowiedzi wzruszył ramionami.
Ren objął ramieniem Asha i Makedę. Podeszli do mokrych kolegów.
- Nie wiem jak nasze drużyny przeżyją nadchodzący Egzamin na
Chūnina - westchnął Shikamaru do Nejia i zamknął oczy, kładąc się na trawie,
żeby wyschnąć.
*
Ren pewnym krokiem, bez pukania wszedł do gabinetu Hokage. Na
krześle przy biurku zobaczył Sasuke, który momentalnie oderwał spojrzenie od
stosu papierów przed sobą i spojrzał na niego. Uchiha zmarszczył brwi, nie
lubił, kiedy przerywano mu pracę.
- Dzień dobry, Hokage-sama. Nie powinna być teraz zmiana mojego
ojca? - zapytał z ciekawości. Był przekonany, że to Naruto cały dzień będzie
siedział nad dokumentami.
W Wiosce przez dawne zabójstwo Kakashiego - szóstego Hokage,
Naruto postanowił, że to stanowisko przejmą dwie osoby, które będą razem
ochraniać Wioskę Liścia. Początkowo ten urząd sprawował tylko Naruto, jednak
nauczony przeszłością postanowił podzielić się robotą z osobą sobie równą i na
tyle silną, aby mogła kontrolować sprawy Wioski. Wprowadził swój plan w życie
zaledwie rok temu, gdy Sasuke wrócił do osady po trenowaniu swojego
najstarszego syna - Katona i podróżowaniu po świecie. Uchiha już wcześniej był
przywódcą ANBU, dlatego miał teraz więcej obowiązków i jednak w większości
poświęcał się pracy w swoim oddziale. Uzumaki podzielili się odbieraniem
raportów, wykonywaniu papierkowej roboty i wyznaczaniu misji zaufanemu
przyjacielowi.
Dzięki temu miał czas na uczenie Katona, którego był jego mistrzem
oraz na przebywanie ze swoją rodziną - żoną Hinatą i synami - trzynastoletnim
Renem i dziesięcioletnim Lenem.
- Powinna być jego zmiana, ale nie jest. Naruto wyszedł, ale
powiedział, że niedługo wróci.
Ren pokiwał głową na znak zrozumienia.
- Nigdzie się stąd nie ruszaj. Zaraz dołączą do nas jeszcze inni
ninja. Przekażę wszystkim dokładne informacje dotyczące nowej misji... -
powiedział Sasuke tajemniczo. - Nie będę dwa razy się powtarzać, więc usiądź na
korytarzu albo poczekaj przed biurem na ojca, swojego sensei'a i matkę.
- Czyli mama już wróciła z misji? - spytał Ren. Zawsze był pod
wrażeniem tego, że Sasuke wiedział wszystko. To, co ma się wydarzyć, co się
wydarzyło, co myślą ludzie i co skrywają na dnie serca.
Wszystko oprócz tego, co dotyczy Asha i Juna. W końcu to Katon miał Sharingana, którego opanował już w Akademii. Stał się Geninem rok później niż
jego rocznik tylko dlatego, że dwa lata podróżował i trenował z ojcem, więc
prawdziwe misje zaczął wykonywać dopiero niedawno. W wieku trzynastu lat
zapieczętowano w nim dwuogoniastą bestię - Matatabi z Wioski Ukrytej w
Chmurach. Był jednocześnie jedynym uczniem Naruto. Synek tatusia. Był ideałem,
dlatego między innymi Jun go nienawidzi, a Ash się do niego nie odzywał przez
długi czas.
- Całkiem niedawno - odrzekł szybko, podpisując kolejne dokumenty
i przeglądając na zmianę ogromne zwoje.
Ren odwrócił się na pięcie i miał już opuszczać pokój, ale w tym
samym momencie drzwi zostały pchnięte, a próg pomieszczenia przekroczył jego
ojciec z uśmiechniętą Hinatą i Lenem.
- Ren! Dobrze, że jesteś! Miałem ci właśnie... - zaczął z
entuzjazmem Naruto, jednak przerwał. - Eh, nie ma z tobą Shikamaru! -
powiedział i rozejrzał się po pokoju. - Pewnie się spóźni - westchnął i ułożył
ręce na biodrach.
- Nic nowego - mruknął Ren. - Pewnie teraz leni się, siedzi i
patrzy na chmury - rozmyślał.
- Ren, nie wolno tak mówić o swoim Sensei - zganiła go Hinata. -
Może go coś zatrzymało.
Jego matka miała takie dobre, łagodne serce. W sumie Ren nie
przypominał sobie żadnego momentu, kiedy kobieta mówiłaby o kimś źle.
Naruto tylko machnął ręką i podszedł do swojego biurka obok Sasuke
i wyciągnął niewielki zwój z szuflady.
- Długo na mnie czekasz, Ren? - spytał Naruto zatroskany. - W
każdym bądź razie nie było mnie wcześniej, bo odbierałem Lena z Akademii i
Hinatę, która właśnie ukończyła misję - tłumaczył się.
- Z sukcesem z resztą, głównie dzięki twojemu synowi, Sasuke -
dodała pewnie Hinata, podchodząc do Uchihy i kładąc obok niego zwój z raportem
z misji. - Gyatamaru tylko mocno oberwał, Katon musiał nieść go na plecach całą
powrotną drogę z Wioski Dźwięku. - Zmartwiła się. Gyatamaru był jej oczkiem w
głowie. Widziała w nim potencjał, wręcz samego Naruto zza młodu. Był taki
przepełniony marzeniami, emocjami. Wierzyła w niego całego serca.
- W takim razie jutro już mogę zacząć trening z Katonem -
powiedział Naruto. - Musimy poprawić kontrolę nad chakrą dwuogoniastego -
myślał na głos. - Będzie idealnie przygotowany na Egzamin na Chūnina -
dodał z przekonaniem i zadowoleniem, przeciągając się.
Ren otworzył szeroko oczy i od razu zadał pytanie, które aż w nim
buzowało.
- A kiedy znajdziesz czas dla mnie, tato? - powiedział szybko. -
Kiedy mnie potrenujesz? - dodał z nadzieją w oczach.
- Eeee - Mężczyzna podrapał się z tyłu głowy. - Ren dla ciebie,
Shikamaru i twojej mamy mam misję - mruknął.
Ren był niezadowolony. Oczekiwał... na pewno innej odpowiedzi.
- Ech, niech będzie. - Już dał sobie spokój z próbą przekonania
ojca, wiedział, że i tak nic nie wskóra.
- A jak ci miną dzień, Ren? - zapytała troskliwie Hinata.
Ren uśmiechnął się na wspomnienie dzisiejszego, zabawnego poranka.
- Miałem spotkanie z drużyną jedenastą. I... - rozpoczął cicho.
- A co u Juna? - spytał szybko zainteresowany Len. Chłopak był
jego bliskim przyjacielem. Często razem trenowali rzucanie kunaiami razem z
Haichim Aburame, Okamim Inuzuka oraz Karasu Inuzuka i bawili się do czasu, gdy Uchiha
nie dołączył do drużyny jedenastej.
- Prawie się utopił - rzucił nagle i zaśmiał się pod nosem.
- Co?! - wykrzyczał. - Jak to?! - Len nie krył zdziwienia.
- To do niego podobne - burknął Sasuke.
Dalsze rozmowy przerwało pukanie do drzwi. Do gabinetu wszedł Nara.
- Co się dzisiaj stało, Shikamaru? - spytał od razu Naruto. Nara
nie spodziewał się tak bezpośredniego pytania. Westchnął i zastanowił się, co
dokładnie powiedzieć.
- Twój syn i reszta mojej drużyny postanowili kontynuować swoje...
- Jego twarz zmieniła wyraz na zniesmaczoną - tradycje i uprzykrzać mi moje
spokojne życie. Znowu - dodał, a jego głowa nagle opadła, jednak po chwili się
podniosła i jego usta próbowały stworzyć coś na kształt uśmiechu. Podrapał się
po głowie. - Spotkałem drużynę jedenastą, zniszczyliśmy drzwi prowadzące do Gorących
Źródeł i zdemolowaliśmy szatnię - powiedział zawstydzony.
Uzumaki roześmiał się i złapał za tył głowy.
- Cóż... nie zganię syna, za to, co się stało... - podsumował
Naruto, siadając na obrotowym krześle.
- A ja Asha tak - przerwał Uzumakiemu Sasuke. Znowu się od siebie
różnili, mieli inne poglądy i inaczej zachowywali. Szczególnie było to widać w
traktowaniu swoich dzieci.
- Praca zespołowa to klucz, przynajmniej to doskonalą - odezwała
się cicho Hinata, kuląc się odrobinę i zamrugała niewinnie oczami.
- W takim razie współpracę mają w jednym palcu - mruknął karcąco
Sasuke, kręcąc posępnie głową.
- To wszystko przez to, że doskonale, Shikamaru, wiesz –
podkreślił - dlaczego masz mojego syna w drużynie... - przerwał na chwilę,
wstał i wskazał palcem na mężczyznę - za lenistwo! - wykrzyczał ostatnie słowo, a
Ren momentalnie wybuchnął śmiechem. Hinata parsknęła cicho, jednak szybko
zasłoniła swoje usta bladą dłonią.
- A twój, Hokage-sama, Jun... - zaczął niemrawo i niepewnie -
trochę się podtopił.
- Nic mu się nie stało, prawda? - spytała nieśmiało zmartwiona
Hinata.
- Nie, nie... - odpowiedział szybko. - Setsu jest bardzo dobrym
medykiem, w końcu Sakura-sama jest jego mistrzynią. Poraził sobie ze wszystkim.
- Cały Jun - podsumował Sasuke, kręcąc głową. - Wszędzie zawadza -
dodał ciszej pod nosem.
- Nieprawda - odezwał się pierwszy raz od dłuższego czasu Len.
Sasuke go zignorował. Czuł się odrobinę nieswojo przy takiej ilości ważnych
osób, które, w dodatku, były w pracy.
- A po za tym, Hinata, Shikamaru i Ren - zaczął wreszcie Naruto. -
Mam dla was przyjemną misję rangi C do Wioski Chmur. Droga wam zajmie około
pięciu dni. Czterech, jeśli się pośpieszycie. Macie przekazać zwój z oficjalnym
zaproszeniem na finały Egzamin na Chūnina - skonkretyzował po chwili,
przeczesując niesforne włosy.
- Ma to naprawić słabe kontakty z tą Wioską – wyjaśnił Uchiha.
- Obecny Raikage z klanu Yotsuki wydaje się myśleć, że może
skłócić innych przeciwko nam – dodał Naruto.
- Hinata i Shikamaru - zaczął Sasuke, chcą zwrócić uwagę tej
dwójki. - Wasze drużyny w tym czasie mają przygotowywać się do Egzaminu i walk,
które są ponad za miesiąc. Ren szybko wróci i będzie miał czas jeszcze
potrenować - odezwał się do chłopaka.
Rena aż przeszły ciarki. Jego wzrok... był zawsze taki...
niepokojący.
- Tato, czy też mógłbym pójść? - zaczął nieśmiało Len. -
Mama i Ren mogliby mnie pilnować, a ja zobaczyłbym wreszcie inną Wioskę.
Zawsze marzyłem o tym, odkąd opowiadałeś mi o swoich podróżach i treningach we
wszystkich krajach - próbował z całych sił przekonać swojego ojca do swojej
propozycji.
W tej chwili Naruto po prostu zmiękły nogi, tak przypominał
rozmarzoną Hinatę, a jednocześnie siebie za młodu. Len był bardzo do nich
podobny. Odziedziczył po matce łagodny charakter i Byakugan, który opanował już
w wieku pięciu lat, a po ojcu jaskrawy kolor i kształt włosów.
- Tato, to zły pomysł. Może mu się coś stać - argumentował starszy
brat. Martwił się o niego. Nie pozwoliłby, żeby coś mu się stało.
Naruto spojrzał na Hinatę, licząc, że ta mu podpowie, co powinien
zrobić. Kobieta spojrzała w błagające oczy synka i od razu wiedziała, co chce
powiedzieć.
- Myślę, że skoro to będzie tylko wycieczka z przekazaniem zwoju, nie
oznacza tego, że właśnie taka będzie - rzekła i uśmiechnęła się pocieszająco do
Lena. – Powinien zostać w domu.
- Jun już normalnie chodzi na misje – próbował przekonać ojca.
- W takim razie... chyba nie mogę odmówić. Prawda, Ren? - spytał z
wyczekiwaniem w błękitnych oczach.
Złożył ręce na piersi i odwrócił szybko głowę.
- Ja i tak jestem przeciwny, w końcu ma zajęcia w Akademii,
niedługo sam będzie miał możliwość stać się Geninem - kontynuował swoją
wypowiedź.
- Cóż, ja się zgadzam -
opowiedział Naruto.
Ten podbiegł i rzucił się mu na szyję. Cóż, Len był rozkosznym,
młodszym braciszkiem. To anioł.
- Jest zdolny, w razie czego sobie poradzi. Wierzę w niego -
odparł argumenty Rena. - Szykujcie się, wyruszacie pojutrze z samego rana.
I Ren już nie miał nic do powiedzenia. Naruto przesądził o
wszystkim.
O jejku, już uwielbiam Twojego bloga. Uwielbiam historię w których głównymi bohaterami są wymyślone postacie z następnego pokolenia. Ren jest naprawdę świetny, chociaż przez chwilę myślałam, że będzie zazdrosny o Len'a, ale na szczęście tylko się o niego martwił. Po za tym historia jest powiązana z akcją, tajemnicą oraz... lekkim shonen-ai'em. Nie mogę się doczekać kontynuacji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Chingyu ^\\^
Dziękuję za komentarz,
UsuńRen będzie teraz odkrywać samego siebie. Niedługo poznasz go bardziej na Egzaminie, obiecuję ;) Będzie też sporo tajemniczego pana.
Pozdrawiam gorąco,
Sharona
Witam. Zauważyłam jeden szczególny błąd: pisze się Nejiego.
OdpowiedzUsuńA to wiem, w sumie zależy od tego jak się czyta... Neji, albo Nedżi... W Polsce raczej się używa Nejia (ah ten polski dubbing) i do tego sama jestem tak przyzwyczajona.
UsuńKogo? Czego? (nie ma) - Nejia (i w tym przypadku nie Nedżiego). Komu? Czemu? (się przyglądam) - Nejiowi (i ponownie nie Nedżiemu).
Tam samo mój Jun wymawia się Jun (j jak j, a nie dż).
Pozdrawiam ;)