1 stycznia 2018

Zostanie Blizna - 1

Zacznijmy. Opowiadanie jest już ukończone w całości (a dokładnie tom 1), więc nikt nie musi się martwić, że rozdziały przestaną być dodawane. Rozdziały planuję dodawać raz w tygodniu, dniem docelowym jest niedziela. Jeśli w postach znajduje się jakiś błąd ortograficzny, to proszę o informację.
Wskazówka: Uważajcie na wszystkie ukryte postacie w opowiadaniu, są kluczowe w następnych rozdziałach, niektóre tajemnice wyjdą na jaw dopiero w ostatnim rozdziale drugiego tomu.
PS: Fabuła rozkręca się dopiero od rozdziału drugiego, wtedy tak naprawdę opowiadanie zaczyna nabierać tempa.
Edit: W moim opowiadaniu jest specyficzna odmiana imienia Neji i na pewno to nie jest Nedżi... W Polsce raczej się używa Nejia. Kogo? Czego? (nie ma) - Nejia (i w tym przypadku nie Nedżiego). Komu? Czemu? (się przyglądam) - Nejiowi (i ponownie nie Nedżiemu). Tam samo Jun wymawia się Jun (j jak j, a nie dż). 
Początek

Ash musiał zasłonić usta zabandażowaną dłonią. Siedział z Renem i Makedą ukryty w wysokich krzakach i już od piętnastu minut razem obmyślali plan działania.
Kontynuując tradycję, Ren miał za zadanie wymyślić kolejny żart. Uzumaki był pomysłodawcą, a pozostali członkowie drużyny dziesiątej wykonawcami. 
- Ren, może tym razem odpuścimy sensei'owi - zaczęła Makeda. Jej duże oczy wyrażały zmartwienie. Uniosła rękę do ust i popatrzyła się w równie białe oczy kuzyna. - Tym razem naprawdę może mu się coś stać - dodała po cichu.
- Shikamaru-sensei jest nieśmiertelny. - Ash odparł argumenty Hyūgi. - Wychodzi cało z każdego żartu - powiedział szybko. Rozłożył ręce na boki i zamknął oczy. - No, prawie - rzekł po chwili i podrapał się po policzku.
Cała trójka przypomniała sobie sytuację, kiedy Uchiha umieścił pieczęcie na połowie ich pola treningowego. Cały teren był zaminowany, a Nara tylko przeskakiwał z nogi na nogę i jednocześnie uruchamiał kolejną wybuchową notkę. Pamiętał do dziś jak w szpitalu oberwał od matki - Sakura była wściekła - i ojca, który jak zwykle porównał go do starszego brata i ostro zganił.
- Bądźcie cicho - rozkazał Ren. - Pamiętajcie, że to nasza misja! - dodał z zapałem. W jego oczach wręcz płonął ogień.
- Makeda, jakby ktoś miał tutaj ucierpieć to byłabyś ty – rzekł z przekąsem Ash. 
Dziewczyna zarumieniła się od stóp do czubka głowy, kiedy Uchiha wskazał palcem jej ochraniacze na łokcie i kolana, a potem dwa wielkie plastry na policzkach. Dziewczyna miała talent do pakowania się w kłopoty i nie wychodziła z nich cało.
- Masz subtelność nosorożca, Makeda - podsumował ją Uzumaki.
Dziewczyna już miała odpowiadać Renowi na obelgę, gdy Ash zauważył nadchodzącego Shikamaru na szczycie schodów. 
- Ciii - uciszył dwójkę przyjaciół. - Sensei idzie, szykujcie się - poganiał ich Uchiha.
- Mówię wam - zaczęła ponownie. - Nie powinniśmy robić kolejnych żartów. Jeszcze po wczorajszym mam wyrzuty sumienia - dodała i opuściła zasmucona głowę.
Ren pochylił się do przodu i rozszerzył gałązki krzaków, żeby zobaczyć, całą sytuację. Od razu złowieszczo się uśmiechnął. Już miał niezawodny sposób na Makedę Hyūgę. 
- A jakbym ci powiedział, że razem z sensei’em idzie twój tata i siostra - Uzumaki przybliżył się do kuzynki, a ta go popchnęła i zajęła jego miejsce, żeby zobaczyć na własne oczy, czy Ren mówił prawdę.
Makedzie zaświeciły się oczy.
- Trzeba było tak od razu! - krzyknęła i wyjęła swój pojemnik z wodą. - Muszę zebrać chakrę.
Dziewczyna skoncentrowała się i wyprostowała. Uniosła rękę, a zmrożona woda podniosła się do góry.
- Byakugan! - wyszeptała i już widziała sylwetki sensei’a, ojca i drużyny jedenastej - Azulę, Juna i Setsu.
- Są coraz bliżej - mruknął podekscytowany Ash. Zawsze się cieszył, robiąc coś, czego zakazał mu ojciec. Teraz czuł się, jakby to była jego pierwsza taka akcja. Zasłonił swój uśmiech i starał się nie śmiać na myśl o żarcie. W myślach już znał jego zakończenie.
Makeda wykorzystała swoją umiejętność i powoli rozprowadziła wstęgi lodu na stopniach schodów, tak, żeby nikt nie mógł tego zauważyć.
Azula tylko śmiała się z Setsu, a obok nich szedł uśmiechnięty Jun Uchiha - młodszy o trzy lata brat Asha. Neji zaś dyskutował o kolejnej misji, którą niedługo miał wykonać razem z drużyną Shikamaru. Nara znudzony patrzył się na niebo i sunące, małe chmurki.
- Teraz - powiedział Ren i w tej samej chwili wybuchnął śmiechem, patrząc na zaskoczoną minę sensei'a drużyny dziesiątej.
Shikamaru najpierw nie zareagował, chwilę potem rozchylił usta i otworzył szeroko oczy. Azula szarpnęła przerażonego Juna i zaczęła krzyczeć. Makeda w tej chwili parsknęła śmiechem i wyszła z krzaków. Neji szaleńczo próbował powstrzymać wszystkich przed upadkiem i chwycić za kaptur Setsu, który złapał za rękę Azulę, jednak przeliczył się i jego mina z zaskoczonej zmieniła się na niesamowicie przerażono-śmieszną. Wszyscy zlecieli z prawie samego szczytu schodów i sturlali się na sam dół. Jednak to nie był koniec.
- Nie mogę, trzymajcie mnie! - powiedział Ash, również wychodząc z krzaków.
Miejsce ich spotkania było strategiczne. Widział właśnie jak jego młodszy brat wtula się w piesi Azuli i leci wprost na drzwi prowadzące do budynku gorących źródeł. Wszyscy ninja skupili się w jedną kulkę i staranowali drewniane drzwi wejściowe.
Już po chwili było słychać piski i krzyki wielu kobiet.
- Należało się Azuli, ale ojciec mnie zabije - odpowiedziała Makeda, ocierając łzy śmiechu i wbiegając do środka budynku. Za nią poleciał Ren i leżący się na trawie Ash.
- A mnie to w ogóle. Cholera i od matki znowu oberwę - dodał sekundę potem Ash, wlatując do szatni pełnej wściekłych kobiet. Gdy drużyna dziesiąta tam dotarła w całości, to zobaczyła wielkie pobojowisko, wiele rozwalonych desek i pozasłaniane panie. Przedarli się dalej i usłyszeli głośne chlupnięcie. Wszyscy wylądowali w wielkim, gorącym źródle.
Makeda zasłoniła się Renem i z za jego ramienia spojrzała na próbującego wstać ojca. Oczy Nejia płonęły ze złości na córkę. 
- Makeda! - zaczęła Azula. Odgarnęła długie, piękne, sięgające po pas czarne włosy i spojrzała mordującym wzrokiem na siostrę bliźniaczkę. Zupełnie siebie nie przypominały ani z wyglądu, ani z charakteru. Wygładziła swoją przemoczoną, fioletową sukienkę przepasaną w talii czarną opaską ninja i zdjęła długie, sięgające za łokcie czarne rękawiczki oraz buty na niskim obcasie i wyszła z gracją ze źródła. Z za opaski wyjęła małe sierpy i zaczęła podchodzić do Makedy, która jeszcze bardziej ukryła się za Renem i złapała jego rękaw.
Wszyscy usłyszeli stłumiony krzyk. 
- Jun! - wrzasnęła Azula i wszyscy obrócili głowy.
Najmłodszy Uchiha zaczepił swoimi długimi, czarnymi włosami o kamienie pod wodą i nie mógł się wydostać. Azula w jednej chwili porzuciła zemstę na nieznośnej siostrze i ponownie wpakowałaś się po wody. W jednej chwili sierpem rozwaliła kamień i wydostała włosy Juna, który wreszcie mógł odetchnąć świeżym powietrzem. W tym czasie wszystkie kobiety zdążyły wybiec do szatni.
- Shikamaru, zanieś go na trawę - powiedział gorączkowo Neji.
- Zajmę się nim - rzekł Setsu i podszedł do Juna. 
Jako medyk i uczeń samej Sakury potrafił dobrze leczyć. Ułożył kolegę z drużyny na boku i położył rękę na klatce piersiowej chłopaka. Już po chwili popłynęła z niej zielonkawa chakra. A Jun wypluł odrobinę wody i odetchnął mocno. Azula już przy nim siedziała i głaskała go po głowie.
- Spójrzcie tylko - zaczął Uzumaki.
Napiętą atmosferę przerywa śmiejący się na cały głos Ren, który wskazywał palcem na Shikamaru. Sensei był w co najmniej o dwa rozmiary za dużej, workowatej sukieneczce, a na głowie miał drewnianą wanienkę. Neji zresztą nie wyglądał lepiej. Sensei drużyny jedenastej miał na sobie kapelusz, a na jednej nodze małą, różową spódniczkę z falbankami.
- Warto było - szepnęła Makeda do kuzyna, chowając twarz w jego granatową tunikę. 
- Co ty zrobiłaś, wariatko! - wydarła się Azula. - Mogłaś nas pozabijać! - dodała, podchodząc do nich.
- Makeda! Masz szlaban! Znowu! Wybiję ci z głowy te wszystkie żarty! - krzyczał Neji, trzymając Juna.
Do pomieszczenia weszła właścicielka i zaczęła okładać obu pięściami.
- Co tu się dzieje?! - zaczęła staruszka. - Ja wam dam! Wynocha! - dokończyła, a wszyscy wynieśli się z budynku i wrócili na schody.
- Ren i Ash, wasi ojcowie o wszystkim się dowiedzą. Synowie osób, które sprawują razem urząd Hokage, a sprawiają tyle problemów. - Neji był zwykle bardzo opanowany, jednak po latach uczenia Geninów i wychowywania dwóch córek stracił jakąkolwiek cierpliwość.
- Przeżyję – powiedział nieco bezczelnie Ren, patrząc się odważnie w oczy Nejia.
Hyūga chciał już odpowiedzieć, ale Shikamaru mu przerwał.
- Dobra! – zaczął. - Neji, przynajmniej wiem, że już na dzisiaj mam spokój - odetchnął, zamykając oczy.
- O czym ty mówisz? - zdziwił się mężczyzna.
- Nie zauważyłeś nigdy? – spytał się kolegi. - Mam żartownisiów nie drużynę pod opieką - marudził i westchnął. - Cholera, Ren odziedziczył tylko tę część charakteru Naruto sprawiającą problemy.
Hyūga zupełnie zbił się z tropu i zaczął głupio wpatrywać się w Narę.
- To jak często oni z ciebie żartują? - spytał po chwili, wyciskając swoje włosy z wody.
- Heh - odparł Shikamaru, przeciągając się. - Średnio raz na dzień. - Wyprostował się i spojrzał w oczy Nejia. - Są coraz lepsi, już nie umiem ich wykryć - przyznał tak, żeby jego drużyna nie mogła tego dosłyszeć.
Hyūga aż otworzył oczy ze zdumienia i spojrzał na córki. Ash właśnie podszedł do Azuli.
- Mam dla ciebie ręcznik - powiedział nieco onieśmielony urodą dziewczyny. O tak, Azula była piękna, była najpiękniejszą osobą jaką widział - pełna gracji i dziewczęcości. 
Dziewczyna przyjęła kradziony z gorących źródeł prezent i okręciła się nim. Po chwili przybliżyła do Asha i objęła go za szyję. Popatrzyła się na niego swoimi kasztanowymi oczami okolonymi długimi rzęsami. Całkowicie zmieniła wyraz twarzy na uroczo-słodką. Poruszyła głową i skierowała usta do ucha czarnowłosego. 
- Dziękuję - powiedziała na odchodne.
Neji szybko zareagował. Rozkraczył się i palcem wskazał na chłopaka.
- Uchiha! Łapy z dala od mojej córki, bo odetnę! - wrzasnął. No, cóż. Był przewrażliwiony na punkcie Azuli i jej wielu adoratorów. Pilnował jej jak oczka w głowie. Dlatego właśnie on i Katon mieli zakaz zbliżania się do sióstr Hyūga.
- Ren, Hokage-sama chce cię dzisiaj widzieć - mruknął cicho Shikamaru.
- Co tata chce? - spytał się. Azula się zaśmiał. Podbiegła szybko do Juna i Setsu, którzy próbowali się wysuszyć.
Ten tylko w odpowiedzi wzruszył ramionami.
Ren objął ramieniem Asha i Makedę. Podeszli do mokrych kolegów.
- Nie wiem jak nasze drużyny przeżyją nadchodzący Egzamin na Chūnina - westchnął Shikamaru do Nejia i zamknął oczy, kładąc się na trawie, żeby wyschnąć. 

*
Ren pewnym krokiem, bez pukania wszedł do gabinetu Hokage. Na krześle przy biurku zobaczył Sasuke, który momentalnie oderwał spojrzenie od stosu papierów przed sobą i spojrzał na niego. Uchiha zmarszczył brwi, nie lubił, kiedy przerywano mu pracę.
- Dzień dobry, Hokage-sama. Nie powinna być teraz zmiana mojego ojca? - zapytał z ciekawości. Był przekonany, że to Naruto cały dzień będzie siedział nad dokumentami.
W Wiosce przez dawne zabójstwo Kakashiego - szóstego Hokage, Naruto postanowił, że to stanowisko przejmą dwie osoby, które będą razem ochraniać Wioskę Liścia. Początkowo ten urząd sprawował tylko Naruto, jednak nauczony przeszłością postanowił podzielić się robotą z osobą sobie równą i na tyle silną, aby mogła kontrolować sprawy Wioski. Wprowadził swój plan w życie zaledwie rok temu, gdy Sasuke wrócił do osady po trenowaniu swojego najstarszego syna - Katona i podróżowaniu po świecie. Uchiha już wcześniej był przywódcą ANBU, dlatego miał teraz więcej obowiązków i jednak w większości poświęcał się pracy w swoim oddziale. Uzumaki podzielili się odbieraniem raportów, wykonywaniu papierkowej roboty i wyznaczaniu misji zaufanemu przyjacielowi.
Dzięki temu miał czas na uczenie Katona, którego był jego mistrzem oraz na przebywanie ze swoją rodziną - żoną Hinatą i synami - trzynastoletnim Renem i dziesięcioletnim Lenem.
- Powinna być jego zmiana, ale nie jest. Naruto wyszedł, ale powiedział, że niedługo wróci.
Ren pokiwał głową na znak zrozumienia.
- Nigdzie się stąd nie ruszaj. Zaraz dołączą do nas jeszcze inni ninja. Przekażę wszystkim dokładne informacje dotyczące nowej misji... - powiedział Sasuke tajemniczo. - Nie będę dwa razy się powtarzać, więc usiądź na korytarzu albo poczekaj przed biurem na ojca, swojego sensei'a i matkę.
- Czyli mama już wróciła z misji? - spytał Ren. Zawsze był pod wrażeniem tego, że Sasuke wiedział wszystko. To, co ma się wydarzyć, co się wydarzyło, co myślą ludzie i co skrywają na dnie serca.
Wszystko oprócz tego, co dotyczy Asha i Juna. W końcu to Katon miał Sharingana, którego opanował już w Akademii. Stał się Geninem rok później niż jego rocznik tylko dlatego, że dwa lata podróżował i trenował z ojcem, więc prawdziwe misje zaczął wykonywać dopiero niedawno. W wieku trzynastu lat zapieczętowano w nim dwuogoniastą bestię - Matatabi z Wioski Ukrytej w Chmurach. Był jednocześnie jedynym uczniem Naruto. Synek tatusia. Był ideałem, dlatego między innymi Jun go nienawidzi, a Ash się do niego nie odzywał przez długi czas.
- Całkiem niedawno - odrzekł szybko, podpisując kolejne dokumenty i przeglądając na zmianę ogromne zwoje.
Ren odwrócił się na pięcie i miał już opuszczać pokój, ale w tym samym momencie drzwi zostały pchnięte, a próg pomieszczenia przekroczył jego ojciec z uśmiechniętą Hinatą i Lenem.
- Ren! Dobrze, że jesteś! Miałem ci właśnie... - zaczął z entuzjazmem Naruto, jednak przerwał. - Eh, nie ma z tobą Shikamaru! - powiedział i rozejrzał się po pokoju. - Pewnie się spóźni - westchnął i ułożył ręce na biodrach.
- Nic nowego - mruknął Ren. - Pewnie teraz leni się, siedzi i patrzy na chmury - rozmyślał.
- Ren, nie wolno tak mówić o swoim Sensei - zganiła go Hinata. - Może go coś zatrzymało.
Jego matka miała takie dobre, łagodne serce. W sumie Ren nie przypominał sobie żadnego momentu, kiedy kobieta mówiłaby o kimś źle.
Naruto tylko machnął ręką i podszedł do swojego biurka obok Sasuke i wyciągnął niewielki zwój z szuflady.
- Długo na mnie czekasz, Ren? - spytał Naruto zatroskany. - W każdym bądź razie nie było mnie wcześniej, bo odbierałem Lena z Akademii i Hinatę, która właśnie ukończyła misję - tłumaczył się.
- Z sukcesem z resztą, głównie dzięki twojemu synowi, Sasuke - dodała pewnie Hinata, podchodząc do Uchihy i kładąc obok niego zwój z raportem z misji. - Gyatamaru tylko mocno oberwał, Katon musiał nieść go na plecach całą powrotną drogę z Wioski Dźwięku. - Zmartwiła się. Gyatamaru był jej oczkiem w głowie. Widziała w nim potencjał, wręcz samego Naruto zza młodu. Był taki przepełniony marzeniami, emocjami. Wierzyła w niego całego serca.
- W takim razie jutro już mogę zacząć trening z Katonem - powiedział Naruto. - Musimy poprawić kontrolę nad chakrą dwuogoniastego - myślał na głos. - Będzie idealnie przygotowany na Egzamin na Chūnina - dodał z przekonaniem i zadowoleniem, przeciągając się.
Ren otworzył szeroko oczy i od razu zadał pytanie, które aż w nim buzowało.
- A kiedy znajdziesz czas dla mnie, tato? - powiedział szybko. - Kiedy mnie potrenujesz? - dodał z nadzieją w oczach.
- Eeee - Mężczyzna podrapał się z tyłu głowy. - Ren dla ciebie, Shikamaru i twojej mamy mam misję - mruknął.
Ren był niezadowolony. Oczekiwał... na pewno innej odpowiedzi.
- Ech, niech będzie. - Już dał sobie spokój z próbą przekonania ojca, wiedział, że i tak nic nie wskóra.
- A jak ci miną dzień, Ren? - zapytała troskliwie Hinata.
Ren uśmiechnął się na wspomnienie dzisiejszego, zabawnego poranka.
- Miałem spotkanie z drużyną jedenastą. I... - rozpoczął cicho.
- A co u Juna? - spytał szybko zainteresowany Len. Chłopak był jego bliskim przyjacielem. Często razem trenowali rzucanie kunaiami razem z Haichim Aburame, Okamim Inuzuka oraz Karasu Inuzuka i bawili się do czasu, gdy Uchiha nie dołączył do drużyny jedenastej.
- Prawie się utopił - rzucił nagle i zaśmiał się pod nosem.
- Co?! - wykrzyczał. - Jak to?! - Len nie krył zdziwienia.
- To do niego podobne - burknął Sasuke.
Dalsze rozmowy przerwało pukanie do drzwi. Do gabinetu wszedł Nara.
- Co się dzisiaj stało, Shikamaru? - spytał od razu Naruto. Nara nie spodziewał się tak bezpośredniego pytania. Westchnął i zastanowił się, co dokładnie powiedzieć.
- Twój syn i reszta mojej drużyny postanowili kontynuować swoje... - Jego twarz zmieniła wyraz na zniesmaczoną - tradycje i uprzykrzać mi moje spokojne życie. Znowu - dodał, a jego głowa nagle opadła, jednak po chwili się podniosła i jego usta próbowały stworzyć coś na kształt uśmiechu. Podrapał się po głowie. - Spotkałem drużynę jedenastą, zniszczyliśmy drzwi prowadzące do Gorących Źródeł i zdemolowaliśmy szatnię - powiedział zawstydzony.
Uzumaki roześmiał się i złapał za tył głowy.
- Cóż... nie zganię syna, za to, co się stało... - podsumował  Naruto, siadając na obrotowym krześle.
- A ja Asha tak - przerwał Uzumakiemu Sasuke. Znowu się od siebie różnili, mieli inne poglądy i inaczej zachowywali. Szczególnie było to widać w traktowaniu swoich dzieci.
- Praca zespołowa to klucz, przynajmniej to doskonalą - odezwała się cicho Hinata, kuląc się odrobinę i zamrugała niewinnie oczami.
- W takim razie współpracę mają w jednym palcu - mruknął karcąco Sasuke, kręcąc posępnie głową.
- To wszystko przez to, że doskonale, Shikamaru, wiesz – podkreślił - dlaczego masz mojego syna w drużynie... - przerwał na chwilę, wstał i wskazał palcem na mężczyznę - za lenistwo! - wykrzyczał ostatnie słowo, a Ren momentalnie wybuchnął śmiechem. Hinata parsknęła cicho, jednak szybko zasłoniła swoje usta bladą dłonią.
- A twój, Hokage-sama, Jun... - zaczął niemrawo i niepewnie - trochę się podtopił.
- Nic mu się nie stało, prawda? - spytała nieśmiało zmartwiona Hinata.
- Nie, nie... - odpowiedział szybko. - Setsu jest bardzo dobrym medykiem, w końcu Sakura-sama jest jego mistrzynią. Poraził sobie ze wszystkim.
- Cały Jun - podsumował Sasuke, kręcąc głową. - Wszędzie zawadza - dodał ciszej pod nosem.
- Nieprawda - odezwał się pierwszy raz od dłuższego czasu Len. Sasuke go zignorował. Czuł się odrobinę nieswojo przy takiej ilości ważnych osób, które, w dodatku, były w pracy.
- A po za tym, Hinata, Shikamaru i Ren - zaczął wreszcie Naruto. - Mam dla was przyjemną misję rangi C do Wioski Chmur. Droga wam zajmie około pięciu dni. Czterech, jeśli się pośpieszycie. Macie przekazać zwój z oficjalnym zaproszeniem na finały Egzamin na Chūnina - skonkretyzował po chwili, przeczesując niesforne włosy.
- Ma to naprawić słabe kontakty z tą Wioską – wyjaśnił Uchiha.
- Obecny Raikage z klanu Yotsuki wydaje się myśleć, że może skłócić innych przeciwko nam – dodał Naruto.
- Hinata i Shikamaru - zaczął Sasuke, chcą zwrócić uwagę tej dwójki. - Wasze drużyny w tym czasie mają przygotowywać się do Egzaminu i walk, które są ponad za miesiąc. Ren szybko wróci i będzie miał czas jeszcze potrenować - odezwał się do chłopaka.
Rena aż przeszły ciarki. Jego wzrok... był zawsze taki... niepokojący.
- Tato, czy też mógłbym pójść? - zaczął nieśmiało Len. -  Mama i Ren mogliby mnie pilnować, a ja zobaczyłbym wreszcie inną Wioskę. Zawsze marzyłem o tym, odkąd opowiadałeś mi o swoich podróżach i treningach we wszystkich krajach - próbował z całych sił przekonać swojego ojca do swojej propozycji.
W tej chwili Naruto po prostu zmiękły nogi, tak przypominał rozmarzoną Hinatę, a jednocześnie siebie za młodu. Len był bardzo do nich podobny. Odziedziczył po matce łagodny charakter i Byakugan, który opanował już w wieku pięciu lat, a po ojcu jaskrawy kolor i kształt włosów.
- Tato, to zły pomysł. Może mu się coś stać - argumentował starszy brat. Martwił się o niego. Nie pozwoliłby, żeby coś mu się stało.
Naruto spojrzał na Hinatę, licząc, że ta mu podpowie, co powinien zrobić. Kobieta spojrzała w błagające oczy synka i od razu wiedziała, co chce powiedzieć.
- Myślę, że skoro to będzie tylko wycieczka z przekazaniem zwoju, nie oznacza tego, że właśnie taka będzie - rzekła i uśmiechnęła się pocieszająco do Lena. – Powinien zostać w domu.
- Jun już normalnie chodzi na misje – próbował przekonać ojca.
- W takim razie... chyba nie mogę odmówić. Prawda, Ren? - spytał z wyczekiwaniem w błękitnych oczach.
Złożył ręce na piersi i odwrócił szybko głowę.
- Ja i tak jestem przeciwny, w końcu ma zajęcia w Akademii, niedługo sam będzie miał możliwość stać się Geninem - kontynuował swoją wypowiedź.
- Cóż, ja się zgadzam -  opowiedział Naruto.
Ten podbiegł i rzucił się mu na szyję. Cóż, Len był rozkosznym, młodszym braciszkiem. To anioł.
- Jest zdolny, w razie czego sobie poradzi. Wierzę w niego - odparł argumenty Rena. - Szykujcie się, wyruszacie pojutrze z samego rana.
I Ren już nie miał nic do powiedzenia. Naruto przesądził o wszystkim.

4 komentarze:

  1. O jejku, już uwielbiam Twojego bloga. Uwielbiam historię w których głównymi bohaterami są wymyślone postacie z następnego pokolenia. Ren jest naprawdę świetny, chociaż przez chwilę myślałam, że będzie zazdrosny o Len'a, ale na szczęście tylko się o niego martwił. Po za tym historia jest powiązana z akcją, tajemnicą oraz... lekkim shonen-ai'em. Nie mogę się doczekać kontynuacji :)
    Pozdrawiam,
    Chingyu ^\\^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz,
      Ren będzie teraz odkrywać samego siebie. Niedługo poznasz go bardziej na Egzaminie, obiecuję ;) Będzie też sporo tajemniczego pana.
      Pozdrawiam gorąco,
      Sharona

      Usuń
  2. Witam. Zauważyłam jeden szczególny błąd: pisze się Nejiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to wiem, w sumie zależy od tego jak się czyta... Neji, albo Nedżi... W Polsce raczej się używa Nejia (ah ten polski dubbing) i do tego sama jestem tak przyzwyczajona.
      Kogo? Czego? (nie ma) - Nejia (i w tym przypadku nie Nedżiego). Komu? Czemu? (się przyglądam) - Nejiowi (i ponownie nie Nedżiemu).
      Tam samo mój Jun wymawia się Jun (j jak j, a nie dż).
      Pozdrawiam ;)

      Usuń

Obserwatorzy