10 lutego 2019

Rozdarta Rana - 36

Śmiertelna Rana
Sasuke zaczął głośno dyszeć, cudem wyrwał się z genjutsu Juna. Padł na ziemię, a z jego czoła kapnęła kropelka potu. Był wykończony jakby pobiegł do Wioski Chmury i z powrotem.
Nawet nie widział jak długo syn trzymał go pod Tsukuyomi. W tamtym, przeklętym świecie były to dziesiątki dni. Cały czas w głowie miał te same momenty, całkowicie na łasce drugiej osoby.
Uchiha nie miał czasu na odpoczynek, bo już po chwili uderzyło w niego złe przeczucie. Zdążył jedynie podnieść głowę do góry i przetoczyć się odrobinę dalej, unikając piekielnego ognia Amaterasu.
Szybko wstał na drżących nogach i odbiegł kawałek, robiąc uniki. Szybko aktywował swoje Susano.
- Nie możliwe, że nauczyłeś się Tsukuyomi i Amaterasu! – krzyknął Sasuke, patrząc na syna, który wydawał się nawet nie zmęczyć. – Musiałbyś wiedzieć jak! Musiałbyś mieć nauczyciela, a tylko ja… - urwał.
- I miał.
Sasuke obrócił się, a jakby z nikąd pojawił się Kōsuke. Starszy zmarszczył brwi. Dwudziestolatek wyglądał inaczej niż go ostatnio zapamiętał. Jego czarne włosy rozwiał wiatr. Mężczyzna spojrzał się na niego czarnymi oczami. Miał na sobie siateczkową bluzkę i czarne spodnie. Na wszystko miał narzucony płaszcz.
- Mnie – dokończył Kōsuke, tworząc czerwoną barierę wokół Sasuke, zmuszając go do tego, aby dezaktywował Susano.
Uchiha walnął pięściami w barierę, ale nie mógł jej ruszyć. Nie chciał sam sobie przyznać, że po prostu nie był w stanie panować nad swoją chakrą, Susano zabrało mu ostatnią iskrę kontroli. Nie mógł użyć Rinnenagna, coś go blokowało.
- A kim ty niby jesteś? – spytał, wpatrując się w Kōsuke. - Dzieciak z Chmury, który popsuł mi plany – dokończył.
- Jeszcze się nie domyślasz?  - Podszedł jak najbliżej tylko mógł. - Spójrz na mnie! – krzyknął Kōsuke. – Spójrz mi w oczy! Widzisz?! – wrzeszczał.
Chciał go złapać mocno za szyję i powoli patrzeć, jak Sasuke umiera. Jak wydaje ostatni krzyk i ostatnie tchnienie, a jego ciało traci siłę. Twarz zaczynałaby łagodnieć, a oczy stałby się puste. Na zawsze.
Ale to nie była jego rola. To musiał zrobić Jun.
Wzrok Sasuke się zamazał. Nadal nie wiedział, o co chodzi. Nie wiedział, co się tu dzieje i dlaczego czuł, że cała chakra odchodzi z jego ciała. Jakby został wyssany i nie miał siły na nic.
Uchiha przeklął pod nosem. Czuł, że młody Uzumaki maczał w tym palce. Katon czuł się identycznie, gdy zaczął walczyć z Renem.
Sasuke zacisnął dłonie w pięści, przez chwilę zapominając, gdzie tak naprawdę jest.
- Obudź się! – krzyknął Jun.
I wtedy, kiedy jego najmłodszy syn stanął obok Kōsuke…  to coś go uderzyło. Tak mocno, że aż całe powietrze uleciało mu z płuc.
- Marzyłem, żeby ci to powiedzieć. – Kōsuke przerwał rozmyślania Sasuke. – Całe dnie spędziłem na planowaniu, na wyobrażaniu sobie tej scen, aż do tej chwili… Pragnąłem tego, odkąd dowiedziałem się o swoim ojcu – mówił, jakby odkrywał całego siebie. Jakby kierowała nim żądza.
- O czym ty mówisz? – spytał.
- Zabiłeś mi ojca – powiedział wreszcie Kōsuke.
Sasuke poczuł jak jego serce zabiło mocniej.
- Itachi – wyszeptał cicho.
- Przez ciebie byłem tyle lat samotny – odpowiedział gorzko dwudziestolatek. W jego oczach pojawił się Sharingan.
Sasuke zrobił krok do tyłu. Czuł, że historia zatacza koło.
- Ja też byłem samotny! – wydarł się, chcąc się wydostać. Nie mógł tu dłużej być, nie mógł oddychać. Czuł, że się dusi mimo tego, że powietrza miał pod dostatkiem. – Itachi wymordował mi całą rodzinę! Gdy dowiedziałem się o nim prawdę, to żałowałem tego najbardziej na świecie! – krzyczał jakby ogarnięty w szale. - Nie wiedziałem, że on był… dobry… - Padł na ziemię i chciał objąć rękami zwoje kolana.
Oczy Sasuke zmieniły wyraz… jakby wreszcie obudził się z kilkuletniej śpiączki.
- Spójrz na to, co zrobiłeś – zaczął Kōsuke. – Zabiłeś osobę, która kochała cię najmocniej na świecie. Całe lata krzywdziłeś ludzi, żeby potem udawać przykładnego obywatela. Chociaż tak naprawdę byłeś potworem. Zamordowałeś Czwartego Raikage. Knułeś z następnym Raikage, żeby oddać Wioskę Liścia w zamian za dwuogoniastą bestię. Zmusiłeś pierworodnego do stania się naczyniem na chakrę Matatabiego, krzywdziłeś go i katowałeś na treningach. Wyrzuciłeś z domu Asha. Zdradziłeś żonę i pozwoliłeś, żeby Ren zabił Gyatamaru. Zaplanowałeś atak na Shikamaru, Hinatę, Lena i Rena. Zleciłeś swojej małej córce zabójstwo, co spowodowało, że Lena już z nami nie ma. Doprowadziłeś do tego, że dwie kobiety, które cię pokochały i urodziły ci dzieci, się zabiły. Znęcałeś się nad Junem i zapieczętowałeś mu dostęp do potężnego Sharingana.
Sasuke opuścił głowę.
- Jesteś śmieciem – powiedział  z pogardą Jun. – A to nie wszystko, co mamy ci do powiedzenia.
- Od chwili, gdy moja mama przed śmiercią powiedziała mi o ojcu, od razu zacząłem zbierać informacje i osoby, które mogłyby mi pomóc – powiedział oczarowany tym, czego już dokonał. - To ja wyszkoliłem Juna i Rena – wyszeptał z dumą.
Sasuke nadal nie podnosił głowy.
- Prawdziwa władza nie polega na byciu silnym, a na manipulowaniu silniejszymi od siebie – dodał Kōsuke. – Sprawiłeś, że każdy członek rodziny Uchiha cię nienawidzi.
Juna aż odepchnęło. Cały trzeci etap Egzaminu na Chūnina, gdy miał jedenaście lat. Ten, który wyprowadził z równowagi drugą osobę, wygrywał. Kōsuke mówił prawdę.
Dwudziestolatek opuścił czerwoną barierę. Teraz już nic nie przytrzymywało Sasuke.
- Teraz jednoczy was jeden cel, którym jestem ja. A co będzie, gdy każde pójdzie w inną stronę albo się pokłócicie? Kłótnie są powszechne dla klanu Uchiha. Sharingan to klątwa – powiedział, szybko wstając. Na jego twarzy znowu pojawił się przebłysk starego Sasuke.
Jun przybrał pozycję bojową i robił krok do tyłu. Musiał być w pełni gotowości.
- Zapamiętaj moje imię, starcze – powiedział mężczyzna, odchodząc. – Jestem Kōsuke Uchiha.

*
Jun ponownie zaczął walczyć z ojcem, który po chwili opadł z sił. Jego twarz ponownie się zmieniła. Sasuke zaczął szybko oddychać, łapiąc hausty powietrza. Po chwili runął, uderzając mocno głową w ziemię.
Jun zatrzymał się. Nie wiedział, co się dzieje z ojcem. Jakby w były w nim dwie osoby. Jakby cały czas walczył.
Z oczy Sasuke zaczęły lecieć łzy, a jego ciałem targnął szloch.
- Jun – wyjęczał, przełykając ogromną gulę goryszy w gardle. – Moje dziecko – wyszeptał. – Co ja zrobiłem?
Syn podszedł do niego i powoli, jakby bojąc się, że ten może go zaatakować, położył na jego twarzy swoją rękę.
- Co się z tobą dzieje? – spytał tylko, nie wiedząc jak ma się zachować. Ta cała sytuacja wydawała mu się być komiczna.
- Ja – zajęknął się. – Musisz mnie posłuchać – wyszlochał. – To tylko chwila, gdy jestem normalny. Czasem mam takie przebłyski, że odzyskuję kontrolę, ale to tylko chwile. Ja już nie wiem, kim jestem – przyznał smutno.
Łzy leciały po jego policzkach i kapały na ziemię.
- Co to znaczy? – odparł Jun.
- Pamiętasz, jak cię kiedyś pogłaskałem po włosach i przytuliłem? – spytał. Syn kiwnął głową. – To było po tym jak prawie zabiłem Katona – przyznał z bólem, który ściskał jego serce.
Jun otworzył szeroko oczy. Zacisnął dłoń w pięść. Sam miał ochotę zamordować Sasuke, chociaż… czuł, że mówił prawdę. Chciał w to wierzyć. Z resztą miał tyle dowodów. Może mimo Mangekyō Sharingana nadal był ślepy?
- Ostatnio kontrolę odzyskałem na Egzaminie na Jōnina! – Przetarł oczy. – Żeby potem jeszcze mocniej zaatakowała moja druga strona. Pokazałem Renowi zabicie Lena, żeby ten spróbował mnie zabić, bo tylko w takim przypadku przestałbym robić te wszystkie złe rzeczy!
Nie potrafił ich powstrzymać. Słowa same płynęły mu z ust. Musiał powiedzieć prawdę Junowi, która pragnęła wydostać się z pękniętego serca. Wszystko, co ukrywał i odpychał od siebie, zostało wypuszczone na światło dzienne.
- Posłuchaj mnie – zaczął znowu Sasuke, powstrzymując szloch.
Jun dziwnie się czuł, patrząc na swojego ojca. Jego oczy wyrażały ból, a wokół nich znajdowały się zmarszczy, które pokazywały jak wiele przeżył. To był jego ojciec. Stary, prawdziwy, ten, który go jednak kochał.
- Musisz mnie zabić – powiedział stanowczo Sasuke.
- Ale… - Jun chciał dokończyć, ale ojciec mu nie pozwolił.
- Ja chcę umrzeć, będąc sobą – wyznał.
On nie udawał. Sasuke naprawdę był chory psychicznie.
Syn kiwnął głową. Wstał i obrócił się, podszedł do katany wbitej w jedno z drzew. Ręką starł łzę, która wypłynęła z jego oka. Wcześniej było prościej zabić znienawidzonego ojca, ale teraz z wiedzą, że ten był po prostu chory…
 Musiał być silny.
- Chciałem cię obronić, Jun – wyszeptał. - Z zapieczętowanym Sharinganem klątwa mogła cię ominąć. A ja nie mógłbym cię odpieczętować, to znaczy, że nie mogłem zrobić z ciebie potwora – dodał. – Przytul mnie ostatni raz – poprosił.
Jun owinął swoje ramiona wokół jego szyi i poczuł uścisk ojca na swoich plecach. Wtulił się w jego włosy, które pachniały… rodziną…
Jun zacisnął zęby i uwolnił jedną rękę, a następnie wbił mocno katanę w ciało Sasuke.
Ten tylko wydał cichy, miękki odgłos.
Prawdopodobnie nawet się tego nie spodziewał. Nie w akurat tej chwili.
- Musisz… musisz zabić każdego członka klanu Uchiha – powiedział cicho w ucho Juna. - W naszym Sharinganie i krwi jest prawdziwa klątwa, która sprawia, że po jakimś czasie każdemu sprawiamy tylko ból. Ta żądza krwi i władzy jest nam przeznaczona od początku powstania chakry – wyjaśnił, ledwo co biorąc oddech. - Do tego jesteśmy stworzeni… Ale, gdy już nas nie będzie, to… będzie wreszcie lepiej.
Krew zaczęła brudzić jego ubranie, Jun miał wrażenie, że przesiąka go całego.
- A na końcu… Musisz zabić siebie – wyszeptał. – To jest też w tobie – dodał.
Jun wyrwał się ze słabego uścisku ojca.
- Tylko tak… można to zakończyć. – Sasuke kaszlnął krwią.
- Ale… - zaczął syn.
Ojciec dotknął jego policzka, brudząc go krwią.
- Ty… wyglądasz jak on – wyszeptał. – Jak Itachi – sprecyzował. – Cieszę się, że to właśnie ty to zrobiłeś.
- Nie! Nie możesz! Tato! – krzyczał Jun, ale ręka Sasuke opadła na ziemię, a jego obraz zaczął mu się zamazywać.
Uśmiechnął się, bo zobaczył uśmiechniętą twarz Itachiego. Tak, jak wtedy, gdy go zabijał.
Zacisnął mocno dłoń na swojej bluzce. Wpatrywał się w ojca. On nawet nie oczekiwał wybaczenia.
Czuł wszechogarniający ból i cierpienie. Czuł, że w jego sercu powstaje rana, która nigdy się nie zabliźni.

---------------------------------------------------------
Witajcie, Skarby!
Oto ostatni rozdział II tomu. Jak Wam się podobało?
Niedługo opublikuję post z informacjami, ponieważ UWAGA to nie jest ostatni rozdział na tym blogu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy