27 stycznia 2019

Rozdarta Rana - 34

Współpraca
Katon zapukał pewnie w drzwi biura Naruto. Wiedział, że mężczyzna będzie w środku.  
- Wejść – krzyknął Uzumaki. – Katon – powiedział, gdy ujrzał twarz chłopaka. – Chodź – zachęcił go.
Naprzeciwko blondyna siedział Shikamaru-sensei.
- Nie przeszkadzam? – spytał różowowłosy, chcąc się upewnić. Musiał zająć mu sporo czasu.
- Oczywiście, że nie – odparł Naruto.
Katon wziął krzesło, które znajdowało się przy drzwiach, postawił je obok Shikamaru. I usiadł.
- Gdzie jest twoja kamizelka? – spytał Naruto.
Katon odchrząknął.
- Od czasu Egzaminu trochę słabiej panuję nad chakrą i spłonęła mi, gdy tylko ją dotknąłem – wymyślił na szybko.
- Chciałbyś wrócić do treningów? – odrzekł. – To może być niebezpieczne – zamyślił się.
- Nie – odpowiedział. – Wolałbym na razie odpocząć. Ledwo co wyszedłem ze szpitala, teraz ten Egzamin – argumentował, nienaturalnie gestykulując dłońmi.
- Pójdź do Gorących Źródeł – wtrącił Shikamaru. – To cię powinno odprężyć, bo wydajesz się całkowicie spięty.
- Tak – odpowiedział Katon. – Tak zrobię.
- Ren wracał z tobą? – spytał Naruto.
Różowowłosy kiwnął głową.
- Prawdopodobnie podszedł do Hinaty-sensei.
- Jestem taki szczęśliwy – odpowiedział od razu Naruto, słysząc o swojej żonie. – Jeden syn odejdzie mi już niedługo z domu i urodzi mi się dziecko, więc nie odczuję tego tak mocno i nie będę się czuł taki stary. – Rękami objął powietrze tak jakby miał w rękach swoją przyszłą córkę albo synka. Wyglądał przeuroczo.
Katon zaśmiał się lekko, ale po chwili zrobiło mu się strasznie smutno. W końcu… on miał zabić… Naruto… Nawet nie chciał o tym myśleć, robiło mu się niedobrze.
Zasłonił usta dłonią.
Nie mógłby zrobić tego w realnym życiu. Chciało mu się płakać, gdy był pod Tsukuyomi. Nigdy nie chciał skrzywdzić człowieka, którego traktował jak ojca.
- A wiesz, że nasze dzieci będą razem w Akademii? – spytał Uzumaki.
 Nara złapał się za głowę, która prawdopodobnie właśnie zaczęła go boleć.
- Nawet mi o tym nie przypominaj – jęknął Shikamaru.
- Powinienem mieć na strychu jeszcze łóżeczko po moich dwóch synach i ubranka! – krzyknął zadowolony, po czym uśmiech szybko spełzł mu z twarzy. – Muszę je wszystkie uprać i upracować. Hinatka nie powinna się teraz przemęczać – dodał.
- A ja zbankrutuję, gdy będę musiał to wszystko kupić – odparł drugi mężczyzna.
- Spytaj Sasuke, czy ma jeszcze jakieś stare rzeczy po synach. Jest taki sentymentalny, że jestem pewien, że trzyma każdy rysunek swoich dzieci.
- Taaa – przeciągnął Katon, patrząc w okno.
Akurat wszystkie pamiątki z tego okresu musiał spalić, ucząc się żywiołu ognia. Pamiętał przerażonego Juna, gdy Sasuke odebrał mu jedyną zabawkę, zielonego dinozaura. Ten mały przedmiot nie wyzywał go albo nie ignorował. Jego brat często rozmawiał z tym stworkiem, w końcu… nie mógł się odezwać do nikogo innego.  Po utracie przyjaciela długo płakał.
Katona  aż zabolało serce. Jun… to dla niego tutaj był, żeby go chronić.
- Tak się starał, żeby odbudować klan – kontynuował Naruto. - Jak sądzisz jak powinienem nazwać dziecko? – spytał nagle, wyrywając Uchihę z zamyślenia.
- C-co? – zajęknął się i spojrzał w wesołe oczy Hokage.
- Czemu mnie się pytasz, Naruto-san? – odparł od razu.
- Jesteś dla mnie jak rodzina – odpowiedział, uśmiechając się.
W oczach Katona pojawiły się łzy. Szybko przetarł oczy dłonią i pociągnął nosem.
Naruto nadal się na niego patrzył. Uzumaki wstał z siedzenia i wychylił się do przodu, opierając jedną rękę o biurko. Dotknął jego włosów i poczochrał je w miłym  geście.
- Dziewczynkę Inari, a chłopca Amaru – odpowiedział Katon.

*
Ash zaczął układać pieczęcie na drzewach. Wokół wzgórza stworzył podobną pieczęć do tej, którą utworzono kiedyś na Egzaminie na Chūnina. Miał kroplę poproszoną wcześniej fiolkę krwi Kōsuke, więc mógł dostosować to pole tak, że przepuszczałoby tylko jego.
Pamiętał jak Makeda zużyła całą swoją chakrę tylko po to, żeby usunąć ścianę pomiędzy ich pułapką a salą, w której ukryty był Neji. Ściany były pokryte pieczęciami i z tego, co opowiadał mu Jun, to nie można było pokonać bariery, która ściągała ich w dół.
Jutsu będzie bardzo podobne. Każdy kto spróbuje wejść do zapieczętowanego pola zostanie odepchnięty. Ash to dobrze przemyślał. Jeśli połączy wszystkie punkty chakry, to będzie mógł stworzyć ogromną kopułę nad walczącymi Sasuke i Junem.
Ciągle myślał o Makedzie… Ona kontra całe ANBU.

*
Makeda wzięła głęboki oddech i stopniowo zaczęła ochładzać powietrze. Słońce powoli chyliło się ku ziemi. Liczyła, że wschodzący już wkrótce księżyc ją wzmocni.
Dziewczyna kucnęła i dotknęła dłońmi ziemi. Wyraźnie czuła wody podpowierzchniowe i jeśli zdoła je zamrozić, to da radę się nimi posługiwać.
Już chwilę potem usłyszała szmer w krzakach i setki shurikenów zaczęły lecieć w jej kierunku. Szybko aktywowała Byakugana i skupiła swoją chakrę. Zaczęła się obracać wokół własnej osi, tworząc pole rotacyjne. Żadna broń nawet jej nie dotknęła.
Znów czuła się taka pewna. Spokojnie zareagowała, gdy zobaczyła pod ziemią ninję, który zapewne chciał ją pociągnąć za nogi w dół. Przeniosła ogromną ilość lodu bliżej siebie i uwięziła mężczyznę. Ktoś z klanu Aburame zaczął nasyłać na nią mrówki, ale szybko się ich pozbyła. Nawet członek rodziny Nara próbował przejąć jej cień i nawet mu się to udało.
- Mogę żyć tak długo jak mam lód. Lód jest tam, gdzie jest woda. A woda jest wszędzie  – powiedziała pewnie do zamaskowanych shinobi.
Już po chwili zamroziła dłonie mężczyzny, a jego jutsu zostało przerwane.
Nie odzywali się do niej i nawet nie chciałaby ich słuchać. Podskoczyła do jednej kunoichi, która próbowała ją otruć zatrutymi senbon i uderzyła ją w główny punkt chakry. Kobieta padła na ziemię, nie mogąc się ruszać.
Makeda zobaczyła swoim Byakuganem linki chakry, które próbowały się do niej podłączyć. Najwyraźniej był tu jakiś mistrz marionetek i chciał zrobić z niej zabawkę. Wściekła się. Zrobiła unik i przybliżyła się do niego, aby po chwili zamrozić mu palce. Aż się zaśmiała pod nosem. Suki i Setsu będą mieli wiele rannych po jej misji.
Ktoś ponownie zaczął rzucać w nią shurikenami a nawet katanami. Szybko chwyciła jedną i ponownie użyła Kaiten, kręcąc się wokół siebie, a potem uwolniła lód spod ziemi. Posyłając w każdego lodowym soplem, który w locie zmienił się w obrożę, zaciskającą potem ich szyję.
Członkowie ANBU zaczęli się dusić.
- Dosyć – krzyknęła nagle jedna z postaci. Wyszła z budynku i stanęła naprzeciwko Makedy. Odróżniało ją tylko to, że miała na sobie czarną maskę, którą po chwili zdjęła.

*
Katon wyszedł z budynku Hokage. Skierował się od razu w kierunku dzielnicy Hyūga, ale w lekkim oddaleniu od niej. Musiał mieć pewność, że Hinata-sensei będzie poza zasięgiem tego udawanego ataku.
Schował się w jednej z ciemnej uliczek, gdzie nikogo nie było. Usiadł na ziemi i złączył swoje dłonie przy sercu. Wziął głęboki wdech i zaczął uwalniać ognistą chakrę Matatabiego. Płomienie otoczyły jego ciało, ale jednocześnie go nie parzyły.
Pojawił mu się już jeden ogon, a oczy zmieniły się na kocie. Jego paznokcie urosły i stały się ostrymi pazurami. Jego wygląd zaczął przypominać zwierze. Po chwili już pojawił się drugi ogon, a jego już w ogóle nie było. Zakryło go ogromne ciało bestii.
Rozwalił jakiś opuszczony budynek.
Ryknął w niebo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy