Współpraca
- Wejść – krzyknął
Uzumaki. – Katon – powiedział, gdy ujrzał twarz chłopaka. – Chodź – zachęcił
go.
Naprzeciwko blondyna
siedział Shikamaru-sensei.
- Nie przeszkadzam? –
spytał różowowłosy, chcąc się upewnić. Musiał zająć mu sporo czasu.
- Oczywiście, że nie
– odparł Naruto.
Katon wziął krzesło,
które znajdowało się przy drzwiach, postawił je obok Shikamaru. I usiadł.
- Gdzie jest twoja
kamizelka? – spytał Naruto.
Katon odchrząknął.
- Od czasu Egzaminu
trochę słabiej panuję nad chakrą i spłonęła mi, gdy tylko ją dotknąłem –
wymyślił na szybko.
- Chciałbyś wrócić do
treningów? – odrzekł. – To może być niebezpieczne – zamyślił się.
- Nie – odpowiedział.
– Wolałbym na razie odpocząć. Ledwo co wyszedłem ze szpitala, teraz ten Egzamin
– argumentował, nienaturalnie gestykulując dłońmi.
- Pójdź do Gorących
Źródeł – wtrącił Shikamaru. – To cię powinno odprężyć, bo wydajesz się
całkowicie spięty.
- Tak – odpowiedział
Katon. – Tak zrobię.
- Ren wracał z tobą?
– spytał Naruto.
Różowowłosy kiwnął
głową.
- Prawdopodobnie
podszedł do Hinaty-sensei.
- Jestem taki
szczęśliwy – odpowiedział od razu Naruto, słysząc o swojej żonie. – Jeden syn
odejdzie mi już niedługo z domu i urodzi mi się dziecko, więc nie odczuję tego
tak mocno i nie będę się czuł taki stary. – Rękami objął powietrze tak jakby
miał w rękach swoją przyszłą córkę albo synka. Wyglądał przeuroczo.
Katon zaśmiał się
lekko, ale po chwili zrobiło mu się strasznie smutno. W końcu… on miał zabić…
Naruto… Nawet nie chciał o tym myśleć, robiło mu się niedobrze.
Zasłonił usta dłonią.
Nie mógłby zrobić
tego w realnym życiu. Chciało mu się płakać, gdy był pod Tsukuyomi. Nigdy nie
chciał skrzywdzić człowieka, którego traktował jak ojca.
- A wiesz, że nasze
dzieci będą razem w Akademii? – spytał Uzumaki.
Nara złapał się za głowę, która prawdopodobnie
właśnie zaczęła go boleć.
- Nawet mi o tym nie
przypominaj – jęknął Shikamaru.
- Powinienem mieć na
strychu jeszcze łóżeczko po moich dwóch synach i ubranka! – krzyknął
zadowolony, po czym uśmiech szybko spełzł mu z twarzy. – Muszę je wszystkie
uprać i upracować. Hinatka nie powinna się teraz przemęczać – dodał.
- A ja zbankrutuję,
gdy będę musiał to wszystko kupić – odparł drugi mężczyzna.
- Spytaj Sasuke, czy
ma jeszcze jakieś stare rzeczy po synach. Jest taki sentymentalny, że jestem
pewien, że trzyma każdy rysunek swoich dzieci.
- Taaa – przeciągnął
Katon, patrząc w okno.
Akurat wszystkie
pamiątki z tego okresu musiał spalić, ucząc się żywiołu ognia. Pamiętał
przerażonego Juna, gdy Sasuke odebrał mu jedyną zabawkę, zielonego dinozaura.
Ten mały przedmiot nie wyzywał go albo nie ignorował. Jego brat często
rozmawiał z tym stworkiem, w końcu… nie mógł się odezwać do nikogo innego. Po utracie przyjaciela długo płakał.
Katona aż zabolało serce. Jun… to dla niego tutaj
był, żeby go chronić.
- Tak się starał,
żeby odbudować klan – kontynuował Naruto. - Jak sądzisz jak powinienem nazwać
dziecko? – spytał nagle, wyrywając Uchihę z zamyślenia.
- C-co? – zajęknął
się i spojrzał w wesołe oczy Hokage.
- Czemu mnie się
pytasz, Naruto-san? – odparł od razu.
- Jesteś dla mnie jak
rodzina – odpowiedział, uśmiechając się.
W oczach Katona
pojawiły się łzy. Szybko przetarł oczy dłonią i pociągnął nosem.
Naruto nadal się na
niego patrzył. Uzumaki wstał z siedzenia i wychylił się do przodu, opierając
jedną rękę o biurko. Dotknął jego włosów i poczochrał je w miłym geście.
- Dziewczynkę Inari,
a chłopca Amaru – odpowiedział Katon.
*
Ash zaczął układać
pieczęcie na drzewach. Wokół wzgórza stworzył podobną pieczęć do tej, którą
utworzono kiedyś na Egzaminie na Chūnina. Miał kroplę poproszoną wcześniej
fiolkę krwi Kōsuke, więc mógł dostosować to pole tak, że przepuszczałoby tylko
jego.
Pamiętał jak Makeda
zużyła całą swoją chakrę tylko po to, żeby usunąć ścianę pomiędzy ich pułapką a
salą, w której ukryty był Neji. Ściany były pokryte pieczęciami i z tego, co
opowiadał mu Jun, to nie można było pokonać bariery, która ściągała ich w dół.
Jutsu będzie bardzo
podobne. Każdy kto spróbuje wejść do zapieczętowanego pola zostanie odepchnięty.
Ash to dobrze przemyślał. Jeśli połączy wszystkie punkty chakry, to będzie mógł
stworzyć ogromną kopułę nad walczącymi Sasuke i Junem.
Ciągle myślał o
Makedzie… Ona kontra całe ANBU.
*
Makeda wzięła głęboki
oddech i stopniowo zaczęła ochładzać powietrze. Słońce powoli chyliło się ku
ziemi. Liczyła, że wschodzący już wkrótce księżyc ją wzmocni.
Dziewczyna kucnęła i
dotknęła dłońmi ziemi. Wyraźnie czuła wody podpowierzchniowe i jeśli zdoła je
zamrozić, to da radę się nimi posługiwać.
Już chwilę potem
usłyszała szmer w krzakach i setki shurikenów zaczęły lecieć w jej kierunku.
Szybko aktywowała Byakugana i skupiła swoją chakrę. Zaczęła się obracać wokół
własnej osi, tworząc pole rotacyjne. Żadna broń nawet jej nie dotknęła.
Znów czuła się taka
pewna. Spokojnie zareagowała, gdy zobaczyła pod ziemią ninję, który zapewne
chciał ją pociągnąć za nogi w dół. Przeniosła ogromną ilość lodu bliżej siebie
i uwięziła mężczyznę. Ktoś z klanu Aburame zaczął nasyłać na nią mrówki, ale
szybko się ich pozbyła. Nawet członek rodziny Nara próbował przejąć jej cień i
nawet mu się to udało.
- Mogę żyć tak długo
jak mam lód. Lód jest tam, gdzie jest woda. A woda jest wszędzie – powiedziała pewnie do zamaskowanych
shinobi.
Już po chwili
zamroziła dłonie mężczyzny, a jego jutsu zostało przerwane.
Nie odzywali się do
niej i nawet nie chciałaby ich słuchać. Podskoczyła do jednej kunoichi, która
próbowała ją otruć zatrutymi senbon i uderzyła ją w główny punkt chakry.
Kobieta padła na ziemię, nie mogąc się ruszać.
Makeda zobaczyła swoim
Byakuganem linki chakry, które próbowały się do niej podłączyć. Najwyraźniej
był tu jakiś mistrz marionetek i chciał zrobić z niej zabawkę. Wściekła się.
Zrobiła unik i przybliżyła się do niego, aby po chwili zamrozić mu palce. Aż
się zaśmiała pod nosem. Suki i Setsu będą mieli wiele rannych po jej misji.
Ktoś ponownie zaczął
rzucać w nią shurikenami a nawet katanami. Szybko chwyciła jedną i ponownie
użyła Kaiten, kręcąc się wokół siebie, a potem uwolniła lód spod ziemi.
Posyłając w każdego lodowym soplem, który w locie zmienił się w obrożę,
zaciskającą potem ich szyję.
Członkowie ANBU
zaczęli się dusić.
- Dosyć – krzyknęła
nagle jedna z postaci. Wyszła z budynku i stanęła naprzeciwko Makedy.
Odróżniało ją tylko to, że miała na sobie czarną maskę, którą po chwili zdjęła.
*
Katon wyszedł z
budynku Hokage. Skierował się od razu w kierunku dzielnicy Hyūga, ale w lekkim
oddaleniu od niej. Musiał mieć pewność, że Hinata-sensei będzie poza zasięgiem
tego udawanego ataku.
Schował się w jednej
z ciemnej uliczek, gdzie nikogo nie było. Usiadł na ziemi i złączył swoje
dłonie przy sercu. Wziął głęboki wdech i zaczął uwalniać ognistą chakrę
Matatabiego. Płomienie otoczyły jego ciało, ale jednocześnie go nie parzyły.
Pojawił mu się już
jeden ogon, a oczy zmieniły się na kocie. Jego paznokcie urosły i stały się
ostrymi pazurami. Jego wygląd zaczął przypominać zwierze. Po chwili już pojawił
się drugi ogon, a jego już w ogóle nie było. Zakryło go ogromne ciało bestii.
Rozwalił jakiś
opuszczony budynek.
Ryknął w niebo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz