23 grudnia 2018

Rozdarta Rana - 29

Burza Możliwości
Z nieba oświetlonego księżycem spadały coraz to większe płatki śniegu, które w obecnym momencie przypominały raczej duży grad. Makeda chroniła się Sztuką Miękkiej Pięści, formując wokół siebie wręcz więzienie.
- Dlaczego się tak cieszysz, co? – spytała. – Zmarnowałeś przecież dużo chakry – powiedziała.
- To dobrze, że tak sądzisz – odpowiedział chłodno. Białowłosy rozpiął swoją kurtkę z futerkiem. Jego całe ciało wydawało się być białe, a gdy zamieć nabrała na sile nie było go już w ogóle widać.
Kiedy Date myślał, że ją ma, to nagle Hyūga stwierdziła, że już nie chce jej się bawić. Wykorzysta jego broń przeciwko niemu. W końcu śnieg to woda. Makeda zaczęła skupiać swoją chakrę w dłoniach. Wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze. Z nieba zaczęły lecieć stworzone przez nią sople lodu, a sama nałożyła na całe swoje ciało lodową powłokę tak, jak to zrobiła na pierwszym etapie Egzaminu na Chūnina.
Ren nagle poczuł łaskotanie na policzku, od razu włączył Byakugana.
- Irie – szepnął, a kobieta o włosach w wiśniowym kolorze przysiadła się do niego.
- Co tu się dzieje? – spytała słabym głosem.
- Makeda zaraz pokona Date – odparł Ren.
Irie zamyśliła się.
- Jest dobra, nadaje się do ANBU – odrzekła dziewczyna z Wioski Chmury.
Makeda stworzyła klatkę z sopli. Wykorzystała cały śnieg na bardzo grube kraty, przez co Date nie mógł ją zaatakować. Z całej siły zaczął walić białym kunaiem w lód, licząc, że to coś mu da.
Ren dopiero bardziej wytężając wzrok zobaczył, że chłopak ma przebity brzuch, a jego białą skórę zaczęła barwić szkarłatna krew.
- Idę do niej – rzucił Uzumaki, wstając ze schodków.
Makeda właśnie opierała swoje ręce na kratach z lodu.
Date wiedział, że już przegrał, chciał się już tylko wydostać. Przestało mu zależeć na zwycięstwie czy zostaniu Jōninem. Liczyło się tylko życie.
Ren przytulił swoją kuzynkę od tyłu.
- Co zamierzasz zrobić?
- Nie wiem – odparła, opierając się o plecy Uzumakiego i unosząc swój wzrok w niebo.
- Wykończ go, i tak ta rana jest zbyt niebezpieczna. Bez medyka nie przeżyje – stwierdził, chociaż to było kłamstwo, a on i Makeda o tym wiedzieli.
Date spojrzał się na nich przerażonym wzrokiem.
- Nie – wyszeptał. – Nie! – zaryczał, a przez nagły ruch z jego brzucha zaczęła wylewać się jeszcze większa ilość krwi.
- Wiesz, co… - zaczęła Makeda. – Opanowałam lód właśnie w pełnię. Słyszałeś o tym, że to księżyc panuje nad pływami? – spytała, zmieniając temat.
- Tak – odpowiedział Ren. – To wiedza z Akademii.
Makeda utworzyła małą, lodową figurkę Date na swojej dłoni, którego po chwili rozkruszyła na kawałki. Uwolniła się z uścisku kuzyna i weszła do klatki. Kucnęła i pochyliła się nad białowłosym. Przybliżyła swoją twarz do jego i spojrzała się w oczy tak podobne do swoich.
- To będzie tylko chwilka – zaczęła łagodnie. – Muszę się przekonać czy jeszcze coś czuję – dodała.
Położyła dłonie delikatnie na jego szyi. Otarła się wargami o jego gorące usta. Skubnęła zębami jego gładki policzek i po chwili chuchnęła mu w ucho. Nie wiedziała, skąd w niej taka pewność w swoich działaniach.
Date westchnął.
- Co ty rob… - nie zdążył dokończyć, bo przerwały mu rozkoszne usta Makedy i jej uroczy widok.
Dziewczyna przejechała swoim językiem po jego ustach. A chłopak włożył czystą od krwi dłoń w jej włosy.
Jego ciało żywo zareagowało na jej dotyk, prawie rozpływał się pod jej palcami. Jednak… nie było nic bardziej mylnego. Z nieba znów zaczął padać śnieg, kiedy Makeda powoli zaczęła zamrażać jego krew. Jak wtedy… Yamagakiemu…
Oderwała się od niego z cichym mlaskiem. Chłopak był martwy.
Spojrzała się na jego zamrożone ciało.
- I jak, czujesz coś? – spytał Ren po dłuższej chwili, przerywając nowopowstałą ciszę.
- Nic – powiedziała przerażona.
- Będziesz dobrym ninją – powiedział tylko Ren, odwrócił głowę do Irie. Dziewczyna nie zmieniła swojej pozycji. – Szalej póki możesz – dodał.
Musiała stąd odejść. W tej chwili rozpaczliwie chciała być sama.
- Idę po Katsu – burknęła.
A Ren pokiwał głową, słysząc imię rudowłosego brata Kelsy.
- Idź – zaczął. - Może znajdziesz po drodze Mię! – krzyknął do niej, gdy ta odchodziła.
Ale w oddali chyba widział Hachiego Aburame wraz z Torą, czyżby oba ptaszki podłożyły się pod sam nos?

*
Chłopak unosił się w powietrzu na przyczepionych do bluzki skrzydełkach pszczoły.
- Zostawmy dzieci w spokoju – zaczął Ren. – Niech wejdzie do azylu, do innych. Nie pozwolimy przecież, żeby dziecko patrzyło na takie straszne rzeczy – Ren wskazał palcem na leżące ciało Date.
Hachi krzykną i od razu zatkał sobie usta. Zaczął frunąć do azylu nawet nie czekając na słowa Tory.
Dwudziestoletnia kobieta uśmiechnęła się do Rena.
- No, no – odpowiedziała, miała uniesioną brew. – Nieźle, ale... chyba nie ty to zrobiłeś – powiedziała, podchodząc do ciała. Zbroja klekocząca na jej ciele wydawała jedyny głos. Wszystko inne wydawało się specjalnie wyciszyć.
Ren na wszelki wypadek postanowił skierować swoją chakrę do uszu… W końcu blondynka pochodziła z Wioski Dźwięku.
- Wiedziałem, że będziemy razem walczyć – powiedział z determinacją. – Zapłacisz mi za to co zrobiłaś – wycedził cicho i wyciągnął swoją katanę.
- A co ja takiego zrobiłam? – spytała niewinnie kobieta, robiąc słodką minę.
- T-tora? – zajęknął się.
Ren odwrócił się w kierunku głosu.
- Tora – powtórzył już pewniej i głośniej Bashi, wychodząc z budynku. Zszedł ze schodów i podszedł jeszcze bliżej dziewczyny, stąpając po śniegu nagimi stopami. – Wiedziałem, że wyczułem twoją chakrę – dodał.
- Skąd ją znasz? – spytał szybko.
- To… - zaczął niepewnie, wciąż patrząc na blondynkę, ale nie podchodząc dalej – córka  Samidary.
Ren otworzył szerzej oczy. To wszystko się tak idealnie łączyło! Sasuke był głównym uczniem Orochimaru. Samidara był spadkobiercą Orochimaru po wojnie, został przywódcą Kraju Dźwięku i  Ukrytej Wioski. Sasuke rozkazał zabić Torze Lena… Wszystko przez tego cholernego Uchihę! Jak zwykle to on za wszystkim stał!
Krew zaczęła mu szybciej buzować, a serce mocniej bić. Zacisnął pięści i zęby. Cały się trząsł. Czuł jakby nienawiść zalewała mu oczy. Spojrzał w księżyc, jego jedyną nadzieję.
- Wejdź do budynku – powiedział lodowatym głosem Ren. Blondyn miał spuszczoną głowę. A gdy wyczuł, że Bashi nie ruszył się ani o krok, to spojrzał się na niego wzrokiem takim, jakby chciał go zamordować w tej chwili. – Wejdź to tego cholernego budynku – krzyknął i dopiero wtedy brązowowłosy zaczął się wycofywać. - To nasza walka, nie wtrącaj się, Umino!
Wiedział, że w razie potrzeby mógł liczyć na Irie. Kobieta kiwnęła do niego głową. Nadal pozostawała niewidzialna i tylko on mógł ją zobaczyć.
Uzumaki skupił się na Torze.
- Wiem o wszystkim – zaczął Ren.
- A niby o czym? – spytała niewinnie kobieta w zbroi.
- O tym – uciął, aby wziąć głęboki oddech – że chciałaś zabić mi brata.
Blondynka zrobiła krok w tył i ustawiła ręce, tak aby była zdolna do ataku. Zaczęła formować z śniegu wielkie kule wodne i rzucać je w Rena, który przecinał je jednym ruchem, powodując, że woda spadała na ziemię. Wtedy… w tamtej chwili… ona… uformowała taką samą technikę… która zatrzymała Shikamaru i zaledwie chwilę później… Saya przebiła serce małego Lena.
Ren przełkną gulę goryczy, która utworzyła się w jego gardle przez wspomnienia o młodszym bracie. O aniołku… tak dawno nie był na jego grobie.
Musiał się skupić. Miał przewagę. Wyzwalał w Torze uczucie przewagi. Chciał, aby była pewna swojej siły, żeby ją potem w jednej sekundzie odebrać. Żeby ją zniszczyć, a ona nawet nie będzie wiedziała kiedy. Od czasu, gdy ją zobaczył, zaczął jej odbierać sporą ilość czasu, jednocześnie pilnując Byakuganem jej przepływ chakry.
Przez wir walki, Tora nawet nie miała czasu sprawdzić, czy jej aktualny stan chakry nie jest tylko iluzją… W pewnym momencie będzie chciała jej użyć, a potem, gdy już okaże się za późno, zorientuje się, że nie ma energii.
- Wykończę cię – powiedział Ren, a Tora zaśmiała mu się w twarz.

---------------------------------------------------------
Witajcie, Skarby!

1 komentarz:

  1. Ren nie bądź złym człowiekiem...
    I dlaczego oni pozwalają z taką łatwością zabijać ludzi? >.<

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy