2 grudnia 2018

Rozdarta Rana - 26

Wzmianki
- Makeda?
- Hane? – spytała Hyūga. Spojrzała na koleżankę ubraną w białą koszulkę.
- Co ja tu robię? – Spięła swoje długie do samej ziemi włosy w kucyk, nie chciała, żeby się pobrudziły. – Ninja zgarnęli mnie, Bashiego i Katsu normalnie z ulicy i zabrali tutaj – skarżyła się.
- Jesteśmy na Egzaminie – odpowiedziała. - Tak mi się wydaje.
Nagle brama się otworzyła. Makeda chwyciła Hane za rękę i pociągnęła.
- Chwila, czekaj! – krzyknęła niebieskowłosa. – O co chodzi?!
Po krótkim czasie biegu, drogę zasłoniła im jedna dziewczyna z Wioski Skały.
- Hej! – krzyknęła. – Pamiętasz mnie?!
Dziewczyna była w ich wieku, ubrana w czerwony strój. Jej bluzka posiadała jedynie jeden rękaw, a spodnie jedną nogawkę. Miała brązowe włosy.
- Jestem Mia, a twoja siostra ukradła mi latarkę podczas Egzaminu na Chūnina trzy lata temu! Przez nią przegrałam!
Makeda zmarszczyła brwi. Nie chciało się jej gadać, chciała już zebrać numerki i zakończyć ten Egzamin.
- Przegrałaś pewnie przez to, że byłaś słaba. Dałaś się oszukać Azuli już na samym wstępie – powiedziała ostro i dobitnie. – Po za tym, jak wy to wszystko pamiętacie?! My nawet podobne nie jesteśmy! - Czuła się podenerwowana zbliżającą się pełnią. Ren tak samo. - Najpierw Setsu, teraz ja!
- Obserwowałam was na Arenie. Niezły pojedynek – przyznała - odwdzięczę się jej, pokonując cię tutaj!
Mia spojrzała na przeciwniczkę. Dużo się zmieniła od tamtego czasu. Na jej policzkach nadal widniały dwa plastry, przykrywające piegi. Miała dłuższe brązowe włosy zaczesane w dwa wysokie kucyki. Ubrana była w szary bezrękawnik i bordowe, bardzo krótkie spodenki.
Makeda dopiero teraz zauważyła Genina, który trzymał Mię za rękę.
- Nie mam mojego wróbelka, żeby z nim walczyć – stwierdziła cicho Hane.
- Ja się wszystkim zajmę, w końcu to mój Egzamin – podsumowała Hyūga. – Byakugan!
Przy jej białych oczach pojawiły się żyłki.
- Doton! – urwała. Ziemia wokół dziewczyny zaczęła się podnosić.
Makeda aż sobie podziękowała, że tyle trenowała z Bashim. Doskonale wie jak się obchodzić z tym żywiołem. Skoncentrowała chakrę w nodze i tupnęła w ziemię, rozprowadzając mocno energię. Skały w podłożu rozpadły się na pół z charakterystycznym, donośnym dźwiękiem.
- Makeda, zabiorę chłopaka – szepnęła.
Hane postanowiła wykorzystać ten moment i zabrać Genina z Wioski Mgły. Pochwyciła go w ręce i zaczęła biec pod bramę. Była przekonana, że jeśli chodzi o zdanie Egzaminu ten właśnie chłopak był ważniejszy niż walka z Makedą. Młody się wyrywał i próbował ją nawet zaatakować kunaiem, ale nie bardzo mu to wychodziło. Wyrwała kilka piórek ze swojego sweterka i połączyła je na stałe chakrą. Skończyło się tym, że przywiązała Genina do bramy, z której wyruszyła.
Zadowolona wróciła do Makedy i zastała istne pobojowisko. Zniszczone drzewa, pył…
- Marna z ciebie rozgrzewka – przyznała Makeda.
- Zapłacisz mi za to – wycedziła kunoichi z Wioski Skały.
Pokonana Mia leżała na jednej ze skał, a obok niej stała Makeda nawet bez jednego zadrapania.
- Chodź – powiedziała do Hane - namierzyłam Byakuganem Bashiego.

*
Katon nie mógł uwierzyć, że to właśnie drużynę Juna ma zebrać. Nadal czuł się dziwnie przy najmłodszym bracie. Ten… aktywny Mangekyō Sharingan ciągle mu przypominał o Tsukuyomi ojca. Nadal się nie otrząsnął. Nie mógł spać w nocy po tym Egzaminie Wstępnym. Ciarki go przeszły, gdy tylko przed oczy znów nasunęły się obrazy zabicia Naruto i śmierci Asoki.
Jun nie zamierzał mu pomagać. Ten miał własne zadanie do wykonania, aby zdać Egzamin na Chūnina. Starszy brat był bardzo ciekawy umiejętności młodszego.
Katon denerwował się. Pierwszy dzień się kończył, a on jeszcze nie spotkał ani jednej osoby. Nie sądził, że ten Las będzie taki wielki. Skakali razem po gałęziach drzew od paru godzin.
Różowowłosy zagryzł wargę. Nie mógł się powstrzymać przed zerkaniem na niego… Jun naprawdę sprawił, że Sasuke zaczął się bać.
- Katon?! – usłyszeli z daleka.
Natychmiast się zatrzymali. Ich widoczność była bardzo ograniczona. Oświetlało ich tylko światło księżyca.
- Ash?
Chłopak wskoczył na gałąź pobliskiego drzewa. Był cały zdyszany. 
- Już ci zabrano osobę? – wycedził Katon.
- Kogo? – spytał spanikowany Ash.
- Z kim tu przyszedłeś? – dopytywał się różowowłosy.
- Nie wiem, o co ci chodzi – odparł. - Wyruszyłem sam z bramy, powiedziono mi tylko, że mój numerek jest w schronieniu – dodał, opierając dłonie o kolana w skłonie. Musiał być zmęczony, z resztą nigdy nie był zbyt wytrzymały.
- W azylu – wspomniał Jun. – Naszym zadaniem było dotarcie do budynku z daną cyfrą, a potem trzeciego dnia do twierdzy – dokończył.
- Przydzielili ci jakiś numerek? – spytał Katon zielonookiego.
Ash kiwnął głową.
- Jeden – odpowiedział.
Katon zmarszczył brwi i wyciągnął swojego kunaia.
- Mi też – przyznał najstarszy.
Ash zrobił krok do tyłu na gałęzi.
- Cholera – syknął cicho. Jego szanse na wygraną walkę z Katonem i Junem wynosiły zero. Chciał zostać Jōninem, ale nie zamierzał przesadzać tak jak kiedyś, gdy… prawie się zabił na Egzaminie na Chūnina podczas walki z Chase’em. Zdobycie wyższej rangi już nie było ważniejsze od zdrowia. Dochodził do siebie przez pół roku. A ponowne nałożenie wszystkich pieczęci i zebranie jutsu zajęło mu drugie tyle.
Ash przegryzł szybko kciuk, a na bandażach na jego kostkach pojawiły się wywołane pieczęcie. W mgnieniu oka ułożył dłonie na gałęzi.
Czuł, że się dusi. Znowu… poczuł się oszukany. Widział przecież, że ta rodzina jest przeklęta. Ojciec nie okazywał im miłości, Jun odszedł na tyle lat, matka popełniła samobójstwo. Był sam… od zawsze.
Jeszcze parę dni temu umierał ze strachu o brata, bał się, że ten wydłubał sobie oczy. Liczył, że opieka nad Katonem i przyjęcie go do swojego mieszkania razem z Junem poprawi ich kontakty, ale jednocześnie… zapomniał o rzeczywistości. To najstarszy z braci był potężny. Ten nie odda mu przecież tytułu i pewnie nie oszczędzi. To nie pogadanki przy śniadaniu, to walka.
- Suiton! Haran Banshō!
Fala wody spłynęła z nieba i natychmiastowo skierowała się w kierunku Katona.
- Suiton! Wodne klony! – krzyknął zaraz potem i zaczął uciekać. Dziesięć postaci ruszyło w kierunku różowowłosego.
Ash chciał zacząć uciekać, ale w ostatnim momencie obrócił się do braci, najwidoczniej jego poczynania na niewiele mu się zdały. Katon skopiował Sharinganem jego jutsu, a fala wody zwaliła go z gałęzi drzewa.
Kekkei genkai, którego on sam nie odziedziczył.
Chciał wyrzucić z siebie te stłamszone emocje. Chciał szaleć z bólu, który go rozrywał. To go wykańczało. Pragnął wreszcie zaznać miłości. Nie nienawiści, nie chłodnego traktowania, nie pogardy. Te wszystkie lata…
Jego czerwone oczy…
Ash zaczął krzyczeć. Katon do niego skoczył i przybliżył się.
- Co się stało? – spytał starszy i wyciągnął w jego kierunku rękę. Młodszy miał zakryte uszy dłońmi i cały skulił się na ziemi.
Jun także zbliżył się do Asha. Chwycił go za twarz i zmusił go do otworzenia oczu. Po chwili już się okazało, że strugi wody na jego policzkach nie pochodziły tylko z jutsu, ale to były po prostu łzy. Katon upadł na kolana obok zielonookiego. Nie chciał patrzeć bratu w oczy.
- Dlaczego ty nas tak bardzo nienawidzisz? – spytał nagle Ash różowowłosego.
To było jego prawo. Katon całe życie miał lepiej, przynajmniej tak mu się wydawało. To on powinien czuć nienawiść, a nie… przenikliwy smutek i ból.
- Ash, co się stało, że tak wybuchłeś? – odparł, całkowicie ignorując pytanie.
Katon objął ramionami chłopaka.
- Ja już nie mogłem tego wszystkiego w sobie tłamsić – przyznał. Jego serce biło jak oszalałe. – To za dużo – dodał, zaczynając szlochać jeszcze bardziej. - Nienawidzę cię, nienawidzę – krzyczał. – Chociaż tak bardzo cię kocham – wyszeptał już, mocniej wtulając się w ramiona brata.
- Tak powinno być – odpowiedział tajemniczo Katon. – Ja… - głos mu się załamał. – Ja pozwoliłem na to, żebyście mnie znienawidzili. Sprawiłem, że ojciec pokochał tylko mnie i swoją miłością też niszczył tylko mnie…
Najstarszy nie patrzył braciom w oczy, chciał uniknąć ich wzroku. Już i tak za dużo powiedział, ale… tak bardzo cierpiał, przez te wszystkie lata doświadczył w końcu większego bólu niż inni.
- O czym ty mówisz? – wydusił poprzez łzy Ash.
- Ja cały ten czas was chroniłem, żebyście byli jak najdalej od tego potwora! Dzień w dzień. Pozwoliłem się bić, wykańczać na treningach, zostałem nawet pojemnikiem na bestię dla was! – zaczął szlochać.
Był dorosłym mężczyzną, a właśnie teraz ukazał, kim naprawdę był. Skrzywdzonym dzieckiem, które nie miało dzieciństwa. Przeraźliwie kościstym chłopakiem, który został zmuszony do wielu rzeczy, musiał oszukiwać, kłamać i zaciskać zęby. Nie mógł płakać przy ojcu, nie mógł nawet mdleć na treningach. Jeśli ktoś chciałby pragnąć miłości, to byłby to właśnie Katon.
- My… nie wiedzieliśmy – przyznał skruszony Ash. – Przysięgam, nie mieliśmy o tym pojęcia.
Zielonooki dotknął twarzy Katona, jego ręka się trzęsła. Starszy brat zaczął drżeć i panować nad sobą. Wtulił się w szyję młodszego i zaczął wyć z bólu.
- Ja… musiałem – odpowiedział tylko. – Te wszystkie blizny, te dni w samotności, żebyście nie widzieli mojego fatalnego stanu.
Ash nie wiedział jak ma zareagować. Dotknął lekko głowę Katona i pogłaskał do delikatnie i z uczuciem po długich, różowych włosach tak, jakby chłopak miał się za chwilę rozpaść na milion kawałeczków. Dopiero w tym uścisku Ash poczuł te wszystkie wystające kości brata. On… był taki kruchy.
Jun padł na kolana. Był zszokowany. Miał szeroko otwarte oczy. Nie mógł uwierzyć. Jakby cała ta maska starszego brata rozleciała się. Jakby wszystko zaczęło wskakiwać na miejsce.
- Dlaczego to zrobiłeś?! – wykrzyczał wprost Jun. – O nic cię nie prosiliśmy! – wrzeszczał.
Katon podniósł głowę z ramienia Asha. Spojrzał się na braci. Wiedział, co dokładnie chce powiedzieć.
- Bo jestem waszym starszym bratem.

---------------------------------------------------------
Witajcie, Skarby!
Ten rozdział dedykuję Basi!

2 komentarze:

  1. Jak bardzo uroczy rozdział *^* Bracia w końcu się dowiedzieli o prawdziwych uczuciach Katonach i może nareszcie ich relacje ulegną dobrej zmianie... Tak bardzo na to liczę! Niech w trójkę zabiją Sasuke! >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bracia wreszcie się pogodzili :) Sama tyle czekałam na tern rozdział.

      Usuń

Obserwatorzy