Wzmianki
- Makeda?
- Hane? – spytała
Hyūga. Spojrzała na koleżankę ubraną w białą koszulkę.
- Co ja tu robię? –
Spięła swoje długie do samej ziemi włosy w kucyk, nie chciała, żeby się
pobrudziły. – Ninja zgarnęli mnie, Bashiego i Katsu normalnie z ulicy i zabrali
tutaj – skarżyła się.
- Jesteśmy na
Egzaminie – odpowiedziała. - Tak mi się wydaje.
Nagle brama się
otworzyła. Makeda chwyciła Hane za rękę i pociągnęła.
- Chwila, czekaj! –
krzyknęła niebieskowłosa. – O co chodzi?!
Po krótkim czasie
biegu, drogę zasłoniła im jedna dziewczyna z Wioski Skały.
- Hej! – krzyknęła. –
Pamiętasz mnie?!
Dziewczyna była w ich
wieku, ubrana w czerwony strój. Jej bluzka posiadała jedynie jeden rękaw, a
spodnie jedną nogawkę. Miała brązowe włosy.
- Jestem Mia, a twoja
siostra ukradła mi latarkę podczas Egzaminu na Chūnina trzy lata temu! Przez
nią przegrałam!
Makeda zmarszczyła
brwi. Nie chciało się jej gadać, chciała już zebrać numerki i zakończyć ten
Egzamin.
- Przegrałaś pewnie
przez to, że byłaś słaba. Dałaś się oszukać Azuli już na samym wstępie –
powiedziała ostro i dobitnie. – Po za tym, jak wy to wszystko pamiętacie?! My
nawet podobne nie jesteśmy! - Czuła się podenerwowana zbliżającą się pełnią.
Ren tak samo. - Najpierw Setsu, teraz ja!
- Obserwowałam was na
Arenie. Niezły pojedynek – przyznała - odwdzięczę się jej, pokonując cię tutaj!
Mia spojrzała na
przeciwniczkę. Dużo się zmieniła od tamtego czasu. Na jej policzkach nadal
widniały dwa plastry, przykrywające piegi. Miała dłuższe brązowe włosy zaczesane
w dwa wysokie kucyki. Ubrana była w szary bezrękawnik i bordowe, bardzo krótkie
spodenki.
Makeda dopiero teraz
zauważyła Genina, który trzymał Mię za rękę.
- Nie mam mojego
wróbelka, żeby z nim walczyć – stwierdziła cicho Hane.
- Ja się wszystkim
zajmę, w końcu to mój Egzamin – podsumowała Hyūga. – Byakugan!
Przy jej białych
oczach pojawiły się żyłki.
- Doton! – urwała.
Ziemia wokół dziewczyny zaczęła się podnosić.
Makeda aż sobie
podziękowała, że tyle trenowała z Bashim. Doskonale wie jak się obchodzić z tym
żywiołem. Skoncentrowała chakrę w nodze i tupnęła w ziemię, rozprowadzając
mocno energię. Skały w podłożu rozpadły się na pół z charakterystycznym,
donośnym dźwiękiem.
- Makeda, zabiorę
chłopaka – szepnęła.
Hane postanowiła
wykorzystać ten moment i zabrać Genina z Wioski Mgły. Pochwyciła go w ręce i
zaczęła biec pod bramę. Była przekonana, że jeśli chodzi o zdanie Egzaminu ten
właśnie chłopak był ważniejszy niż walka z Makedą. Młody się wyrywał i próbował
ją nawet zaatakować kunaiem, ale nie bardzo mu to wychodziło. Wyrwała kilka
piórek ze swojego sweterka i połączyła je na stałe chakrą. Skończyło się tym,
że przywiązała Genina do bramy, z której wyruszyła.
Zadowolona wróciła do
Makedy i zastała istne pobojowisko. Zniszczone drzewa, pył…
- Marna z ciebie
rozgrzewka – przyznała Makeda.
- Zapłacisz mi za to
– wycedziła kunoichi z Wioski Skały.
Pokonana Mia leżała
na jednej ze skał, a obok niej stała Makeda nawet bez jednego zadrapania.
- Chodź – powiedziała
do Hane - namierzyłam Byakuganem Bashiego.
*
Katon nie mógł
uwierzyć, że to właśnie drużynę Juna ma zebrać. Nadal czuł się dziwnie przy
najmłodszym bracie. Ten… aktywny Mangekyō Sharingan ciągle mu przypominał o
Tsukuyomi ojca. Nadal się nie otrząsnął. Nie mógł spać w nocy po tym Egzaminie
Wstępnym. Ciarki go przeszły, gdy tylko przed oczy znów nasunęły się obrazy
zabicia Naruto i śmierci Asoki.
Jun nie zamierzał mu
pomagać. Ten miał własne zadanie do wykonania, aby zdać Egzamin na Chūnina.
Starszy brat był bardzo ciekawy umiejętności młodszego.
Katon denerwował się.
Pierwszy dzień się kończył, a on jeszcze nie spotkał ani jednej osoby. Nie
sądził, że ten Las będzie taki wielki. Skakali razem po gałęziach drzew od paru
godzin.
Różowowłosy zagryzł
wargę. Nie mógł się powstrzymać przed zerkaniem na niego… Jun naprawdę sprawił,
że Sasuke zaczął się bać.
- Katon?! – usłyszeli
z daleka.
Natychmiast się
zatrzymali. Ich widoczność była bardzo ograniczona. Oświetlało ich tylko
światło księżyca.
- Ash?
Chłopak wskoczył na
gałąź pobliskiego drzewa. Był cały zdyszany.
- Już ci zabrano
osobę? – wycedził Katon.
- Kogo? – spytał spanikowany
Ash.
- Z kim tu
przyszedłeś? – dopytywał się różowowłosy.
- Nie wiem, o co ci
chodzi – odparł. - Wyruszyłem sam z bramy, powiedziono mi tylko, że mój numerek
jest w schronieniu – dodał, opierając dłonie o kolana w skłonie. Musiał być
zmęczony, z resztą nigdy nie był zbyt wytrzymały.
- W azylu – wspomniał
Jun. – Naszym zadaniem było dotarcie do budynku z daną cyfrą, a potem trzeciego
dnia do twierdzy – dokończył.
- Przydzielili ci
jakiś numerek? – spytał Katon zielonookiego.
Ash kiwnął głową.
- Jeden –
odpowiedział.
Katon zmarszczył brwi
i wyciągnął swojego kunaia.
- Mi też – przyznał
najstarszy.
Ash zrobił krok do
tyłu na gałęzi.
- Cholera – syknął
cicho. Jego szanse na wygraną walkę z Katonem i Junem wynosiły zero. Chciał
zostać Jōninem, ale nie zamierzał przesadzać tak jak kiedyś, gdy… prawie się
zabił na Egzaminie na Chūnina podczas walki z Chase’em. Zdobycie wyższej rangi już
nie było ważniejsze od zdrowia. Dochodził do siebie przez pół roku. A ponowne
nałożenie wszystkich pieczęci i zebranie jutsu zajęło mu drugie tyle.
Ash przegryzł szybko
kciuk, a na bandażach na jego kostkach pojawiły się wywołane pieczęcie. W
mgnieniu oka ułożył dłonie na gałęzi.
Czuł, że się dusi.
Znowu… poczuł się oszukany. Widział przecież, że ta rodzina jest przeklęta.
Ojciec nie okazywał im miłości, Jun odszedł na tyle lat, matka popełniła
samobójstwo. Był sam… od zawsze.
Jeszcze parę dni temu
umierał ze strachu o brata, bał się, że ten wydłubał sobie oczy. Liczył, że
opieka nad Katonem i przyjęcie go do swojego mieszkania razem z Junem poprawi
ich kontakty, ale jednocześnie… zapomniał o rzeczywistości. To najstarszy z
braci był potężny. Ten nie odda mu przecież tytułu i pewnie nie oszczędzi. To
nie pogadanki przy śniadaniu, to walka.
- Suiton! Haran Banshō!
Fala wody spłynęła z
nieba i natychmiastowo skierowała się w kierunku Katona.
- Suiton! Wodne
klony! – krzyknął zaraz potem i zaczął uciekać. Dziesięć postaci ruszyło w
kierunku różowowłosego.
Ash chciał zacząć
uciekać, ale w ostatnim momencie obrócił się do braci, najwidoczniej jego
poczynania na niewiele mu się zdały. Katon skopiował Sharinganem jego jutsu, a
fala wody zwaliła go z gałęzi drzewa.
Kekkei genkai,
którego on sam nie odziedziczył.
Chciał wyrzucić z
siebie te stłamszone emocje. Chciał szaleć z bólu, który go rozrywał. To go
wykańczało. Pragnął wreszcie zaznać miłości. Nie nienawiści, nie chłodnego
traktowania, nie pogardy. Te wszystkie lata…
Jego czerwone oczy…
Ash zaczął krzyczeć.
Katon do niego skoczył i przybliżył się.
- Co się stało? –
spytał starszy i wyciągnął w jego kierunku rękę. Młodszy miał zakryte uszy
dłońmi i cały skulił się na ziemi.
Jun także zbliżył się
do Asha. Chwycił go za twarz i zmusił go do otworzenia oczu. Po chwili już się
okazało, że strugi wody na jego policzkach nie pochodziły tylko z jutsu, ale to
były po prostu łzy. Katon upadł na kolana obok zielonookiego. Nie chciał
patrzeć bratu w oczy.
- Dlaczego ty nas tak
bardzo nienawidzisz? – spytał nagle Ash różowowłosego.
To było jego prawo.
Katon całe życie miał lepiej, przynajmniej tak mu się wydawało. To on powinien
czuć nienawiść, a nie… przenikliwy smutek i ból.
- Ash, co się stało,
że tak wybuchłeś? – odparł, całkowicie ignorując pytanie.
Katon objął ramionami
chłopaka.
- Ja już nie mogłem
tego wszystkiego w sobie tłamsić – przyznał. Jego serce biło jak oszalałe. – To
za dużo – dodał, zaczynając szlochać jeszcze bardziej. - Nienawidzę cię,
nienawidzę – krzyczał. – Chociaż tak bardzo cię kocham – wyszeptał już, mocniej
wtulając się w ramiona brata.
- Tak powinno być –
odpowiedział tajemniczo Katon. – Ja… - głos mu się załamał. – Ja pozwoliłem na
to, żebyście mnie znienawidzili. Sprawiłem, że ojciec pokochał tylko mnie i
swoją miłością też niszczył tylko mnie…
Najstarszy nie
patrzył braciom w oczy, chciał uniknąć ich wzroku. Już i tak za dużo
powiedział, ale… tak bardzo cierpiał, przez te wszystkie lata doświadczył w
końcu większego bólu niż inni.
- O czym ty mówisz? –
wydusił poprzez łzy Ash.
- Ja cały ten czas
was chroniłem, żebyście byli jak najdalej od tego potwora! Dzień w dzień. Pozwoliłem
się bić, wykańczać na treningach, zostałem nawet pojemnikiem na bestię dla was!
– zaczął szlochać.
Był dorosłym
mężczyzną, a właśnie teraz ukazał, kim naprawdę był. Skrzywdzonym dzieckiem,
które nie miało dzieciństwa. Przeraźliwie kościstym chłopakiem, który został
zmuszony do wielu rzeczy, musiał oszukiwać, kłamać i zaciskać zęby. Nie mógł
płakać przy ojcu, nie mógł nawet mdleć na treningach. Jeśli ktoś chciałby
pragnąć miłości, to byłby to właśnie Katon.
- My… nie
wiedzieliśmy – przyznał skruszony Ash. – Przysięgam, nie mieliśmy o tym
pojęcia.
Zielonooki dotknął
twarzy Katona, jego ręka się trzęsła. Starszy brat zaczął drżeć i panować nad
sobą. Wtulił się w szyję młodszego i zaczął wyć z bólu.
- Ja… musiałem –
odpowiedział tylko. – Te wszystkie blizny, te dni w samotności, żebyście nie
widzieli mojego fatalnego stanu.
Ash nie wiedział jak
ma zareagować. Dotknął lekko głowę Katona i pogłaskał do delikatnie i z
uczuciem po długich, różowych włosach tak, jakby chłopak miał się za chwilę rozpaść
na milion kawałeczków. Dopiero w tym uścisku Ash poczuł te wszystkie wystające
kości brata. On… był taki kruchy.
Jun padł na kolana.
Był zszokowany. Miał szeroko otwarte oczy. Nie mógł uwierzyć. Jakby cała ta
maska starszego brata rozleciała się. Jakby wszystko zaczęło wskakiwać na
miejsce.
- Dlaczego to
zrobiłeś?! – wykrzyczał wprost Jun. – O nic cię nie prosiliśmy! – wrzeszczał.
Katon podniósł głowę
z ramienia Asha. Spojrzał się na braci. Wiedział, co dokładnie chce powiedzieć.
- Bo jestem waszym starszym
bratem.
---------------------------------------------------------
Witajcie, Skarby!
Ten rozdział dedykuję Basi!
Ten rozdział dedykuję Basi!
Jak bardzo uroczy rozdział *^* Bracia w końcu się dowiedzieli o prawdziwych uczuciach Katonach i może nareszcie ich relacje ulegną dobrej zmianie... Tak bardzo na to liczę! Niech w trójkę zabiją Sasuke! >.<
OdpowiedzUsuńTak, bracia wreszcie się pogodzili :) Sama tyle czekałam na tern rozdział.
Usuń