11 listopada 2018

Rozdarta Rana - 23

Unikając Koszmarów
Ash od razu zorientował się, że był pod Tsukuyomi. To znaczy, że poprzednia scena… nie miała miejsca. Jego Makeda była żywa i bezpieczna.
Rozejrzał się po otoczeniu, dopiero w tej scenerii widział to charakterystyczne czerwone niebo.
- Za to, że jesteś bezużyteczny! Za to, że masz przeklętego Wiecznego Sharingana od dzieciństwa! Za to, że miałeś w życiu prościej! Za to, że codziennie nie musiałeś trenować do nieprzytomności! Za to, że nie umiesz kontrolować żadnego żywiołu. Za to, że nie musiałeś urywać wszystkich tych tajemnic! Za to, że nie masz w sobie prawdziwej bestii!
Katon podniósł pięcioletniego Juna za szyję. Mały wierzgał nogami i próbował się wyrwać. Po jego twarzy spływały łzy, a nos miał cały zasmarkany.
-  Katon, masz przestać! – krzyknął ostro do brata i podszedł do niego.
Byli w domu rodzinnym w salonie.
Ash zamachnął się, aby przyłożyć Katonowi w głowę, ale ten zrobił szybko unik i wyjął swojego kunaia. Zielonooki szybko odpieczętował swoją broń i przybrał pozycję do walki.
- Zrobię to, a ty będziesz musiał mi na to pozwolić! – wrzasnął różowowłosy, przyciskając Juna do ściany. – Zabiję niepotrzebnego bachora! – wydarł się z nienawiścią w oczach.
- Co?! – zareagował od razu. - Nie! – odpowiedział.
- Nie rozumiesz, Ash – pokręcił głową. – Takie jest twoje zadanie – dodał szybko.
- Słucham?! – spytał zielonooki.
- Chcesz zdać, mój młodszy braciszku? – spytał ze złowieszczym uśmiechem Katon. – To mi pozwól.
Ash chciał zaliczyć test. Czuł, że akurat ten test był inny od reszty. Dlaczego ojciec mu to pokazywał? Nawet na co dzień nie mówił im wszytkiego, a teraz myśli, że ma to widzieć z jakiegoś powodu. Te wcześniejsze krzyki Katona… było w nich coś niepokojącego.
Ale nie mógł patrzeć na śmierć najmłodszego brata… Więc zamknął oczy.

*
Ash wyszedł z pomieszczenia na drżących nogach i ledwo co się nie wywrócił w progu. Doszedł do grupy z Wioski Liścia i usiadł na krzesełku.
- Chyba już możemy mówić o testach, bo wszyscy już go przeszli – mruknęła Makeda.
- Oprócz Katona – rzucił Chase. – Ale on nas tutaj nie usłyszy, sam pewnie już jest pod Tsukuyomi.
- Ash, jesteś strasznie blady – stwierdził Honma.
- Nie spodziewałem się takiego testu po ojcu… - Schował twarz w dłonie. – Muszę ochłonąć i  to wszystko przemyśleć.
- Było ciężko – odezwał się pierwszy Chase. – Ja… - zaczął. – Sasuke-san wyciągnął wszystkie brudy z mojego życia – powiedział i odwrócił wzrok. – Musiałem najpierw zabić Katona – mruknął słabo i wziął głęboki oddech. Nie chciał sobie tego przypominać. – A potem musiałem patrzeć na śmierć własnego ojca.
- Hokage był bezwzględny – powiedział nagle Ren, wchodząc do pomieszczenia z Setsu.
- To dla tego potem się do niego przytuliłeś – stwierdził Ash, a Chase pokiwał głową.
- Ja musiałem zabić ojca… - mruknął smutno Honma. – Zdałem tylko jeden test, gdzie musiałem obserwować śmierć i to tylko dlatego, że byłem do tego przyzwyczajony – tłumaczył się. – Mama umarła przy porodzie, a siostra została zabita w walce. – W sumie nie było tak źle.
Ash wstał z siedzenia.
- Nie było?! – krzyknął Uchiha. – To jakiś koszmar, widziałeś Setsu albo Moegi?!
Rena zdziwiła odrobinę reakcja przyjaciela, położył mu rękę na bark.
- Co musiałeś zrobić? – spytał cicho Uzumaki.
- Miałem zabić Makedę, kiedy ona mnie całowała! – odpowiedział krzykiem Ash. Był wściekły.
- Dlaczego ja cię całowałam? – spytała nagle Hyūga, zwracając na siebie uwagę.
Ash spojrzał na dziewczynę i zarumienił się.
- Widzisz? – spytał Ren i poklepał chłopaka po plecach. - Mogło być gorzej, a tak to przynajmniej miałeś co robić – dodał z pocieszającym uśmiechem. - Zdałeś?
- Jeden test – odpowiedział Ash i usiadł na miejsce.
- A jak u ciebie, Ren? – spytała Makeda, wyglądała na zamyśloną.
- Zdałem jeden, cholerny test, ale nie chcę już o nim rozmawiać – powiedział Ren i usiadł obok Asha, biorąc Setsu na kolana. – A jak u ciebie, Makeda? – rzucił pytanie.
- Zaliczyłam dwa z dwóch – odpowiedziała, szokując wszystkich wokół,
- Jak to?! – wydarł się Ash. On sam był cały roztrzęsiony.
- Masz w ogóle serce? – spytał wrednie Chase.
- Brawo – pochwalił tylko Ren z uśmiechem, dziwiąc resztę. – Przynajmniej ona się nada z naszej grupy, żeby w pełni podejść do Egzaminu na Jōnina – dodał.
Makeda kiwnęła głową. Zawsze miała wsparcie w kuzynie.
- Mieli nam pokazać, że shinobi muszą wykonywać rozkazy. Na Egzaminie na Chūnina zadania polegały na współpracy i ochronie członków drużyny. Teraz… - zastanowiła się. - Jōnin to zdecydowanie wyższy poziom.  Taki ninja będzie widział martwych przyjaciół, będzie sam musiał zabijać dla dobra Wioski… Zrobili testy po to, aby właśnie wyłonić te jednostki, które się nadają – dokończyła pewnie Makeda.
- Czasami lepiej mieć niższą rangę, żeby chociażby nie musieć przez coś takiego przechodzić – stwierdził Setsu. Cały ten test był dla niego koszmarem. Chciałby o tym zapomnieć.
- Zapisało się sto pięćdziesiąt osób, a przeszło na razie dokładnie dwadzieścia.
Ren skupił się… Makeda, jego mała, niezdarna kuzynka… A coraz bardziej zaczyna go przypominać. Najwyraźniej odejście Rena, relacje z ojcem, poszukiwania, nieszczęśliwa miłość, zabójstwo i te wszystkie Egzaminy dużo w niej zmieniły…

*
Katon został pochłonięty przez ciemność. Wstał z kolan i przetarł oczy.
- Co jest?! – krzyknął.
Widział przed sobą całą panoramę Wioski Liścia z góry Hokage. Czuł ogromne ciepło i zapach spalenizny. Przyłożył sobie rękę do ust i zaczął kaszleć od dymu, który zaczął wdzierać się w jego płuca. Ogień palił ludzi, budynki i drzewa. Słyszał krzyki ofiar, które wbijały się w jego umysł.
Zrobił krok do tyłu i uderzył o coś twardego. Szybko się obrócił. Zobaczył przed sobą ojca, który patrzył się na niego zimnym wzrokiem. Po chwili Sasuke stanął za nim, odsłaniając mu drogę.
Katon wrzasnął.
Hinata leżała zapłakana z martwym dzieckiem na rękach, obok niej siedział, obejmując kobietę, Ren. Przed nimi stała Saya z zakrwawionym sztyletem w ręce. Jego sensei zaczęła wyć z bólu.
- Katon! Pomóż mi! – krzyknęła kobieta, była cała zapłakana i pokryta krwią. Trzymała tak delikatnie swoje nowonarodzone dziecko tak, jakby miało się zaraz rozlecieć, jakby było jej największym skarbem. Nie żyło.
Ren schował się za matką, był wyczerpany i nie mógł się poruszać, miał przebite na wylot obie nogi.
- Co tu się dzieje? – wrzasnął. Zaczął się nerwowo rozglądać. Chciał podbiec do sensei, ale powstrzymał go ojciec. Zacisnął rękę na jego ramieniu.
- To ten dzień – zaczął Sasuke i podniósł podbródek syna tak, aby ten patrzył na  - Wkrótce nadejdzie i tak będzie wyglądał – mówił Sasuke. – Pamiętasz jakie jest twoje zadanie. Saya już swoje wykonała – dodał cicho z podstępnym uśmiechem na twarzy.
Katon chciał się wyrwać z uścisku ojca.
- Gdzie jest Jun i Ash?! – krzyknął różowowłosy.
Czuł ból, nie wiedział, co ma zrobić. Jak miał ich wszystkich uratować?!
- Spłonęli, gdy próbowali walczyć za swojego Hokage – odpowiedział zimno Sasuke.
- Gdzie jest Naruto-san? – krzyknął Katon. Złapał się za głowę, chciał wyrwać się z tego świata. Zaczął drżeć.
- Przed tobą – odezwał się Sasuke i popchną syna na kolana.
Katon chwilę potem opierał się na klatce piersiowej Naruto. Mężczyzna był ledwo przytomny, pieczęć demona na jego brzuchu zmieniła się w czarną plamę, która spływała na ziemię.
Katon zakrył swoje usta ręką, żeby powstrzymać odruch wymiotny, kiedy zorientował się, że całą dłoń miał pokrytą mazią z pieczęci.
Spojrzał na swojego mistrza… marzył, aby to ten był jego ojcem i chociaż czuł, że to Naruto go wychowuje, to jednak nie mógł tego w pełni doświadczyć, bo wciąż miał kata w domu… Łzy spłynęły mu po twarzy. Uzumaki spojrzał się na niego wzrokiem pełnym bólu i zdrady.
Katon trzymał jedną rękę na sercu mężczyzny. Jak do wykonywania tej techniki. Zakazanego Jutsu ukazanego przez Maskę klanu Uzumakich. Wiedział, że jedna z nich potrafiła wywołać Żniwiarza Dusz. Podczas podróży z ojcem jedno z pierwszych miejsc, jakie odwiedzili była zniszczona Świątynia w Kraju Ognia. Sasuke kazał mu założyć jedną z Masek, która uczyła jednej pieczęci na osobę. Gdy to zrobił, jego oczom ukazała się… straszliwa technika, której nigdy nie chciał znać. Obiecał sobie, że zniszczy to przeklęte miejsce, jak tylko będzie na tyle silny.
- Zabij go, to twoje przeznaczenie, to rozkaz – mówił Sasuke. – Wykonaj pieczęć! – krzyczał ogarnięty szałem. – Rób to, co mówię!
Sasuke kopnął syna mocno w plecy.
Katon zdawał sobie sprawę, że to było Tsukuyomi, ale… nigdy nie był pod tą techniką, bo Sasuke wiedział, że nie warto tego trenować, bo w walce z Naruto mu się to nie przyda. Chociaż najstarszy z synów… od początku zdawał sobie sprawę, że to wszystko było po to, aby był na to jutsu nieuodporniony i bardzo wrażliwy. Kolejna gra, żeby psychicznie go złamać, aby był łatwiejszy w manipulacji. Tak go wyszkolił, żeby wykonywał wszystkie jego rozkazy.
- Tato, proszę nie teraz! – zaczął krzyczeć Katon.
Tak bardzo bał się jej pieczęci, tak bardzo nieludzkie to było, tak bardzo się sobą brzydził, gdy tylko o tym myślał.
- Rób to! – powiedziała zimno Saya, pochodząc do Naruto. Przycisnęła swój but do twarzy mężczyzny, jednocześnie łamiąc mu nos. – Słabeusz.
- Masz ostatnią szansę albo zamknę cię w tym świecie na wieczność, na ten czas dopóki nie wykonasz pieczęci – zagroził. – A do tego czasu… - uciął z szalonym uśmiechem na twarzy. – Będę ci pokazywał śmierć każdej osoby w tej Wiosce, miliony razy!
Hinata i Ren padli na ziemię. Wykrwawili się na śmierć.
Jego ojcem był potwór. Sasuke był naprawdę opętany.
Katon zaczął płakać krwią. Złożył ręce na ciele półprzytomnego Naruto. Poczuł słabe bicie serca mężczyzny. Wykonał pieczęć.

---------------------------------------------------------
Witajcie, Skarby!
Katon.
Sasuke znowu zaczyna swoje brudne gierki. Co on chce w końcu zrobić? Dlaczego? 

2 komentarze:

  1. Jestem poirytowana Sasuke, niech ktoś go w końcu kurde załatwi >.< Szkoda mi Katona, ugh... Daj mu już żyć no ;-;

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy