Spowiedź Zdrajcy
Mimo słów Makedy, nie
spodziewał się, że ta zaprosi się go na zebranie części klanu Hyūga.
Byli w dużym pokoju,
bez okien. Wszyscy ubrani byli w kimona. Jak tradycja nakazywała, siedzieli na
podłodze, na tyle wyprostowani, na ile się dało. Jego matka i wuj naprzeciwko
niego, a obok Makeda i Azula.
- Gdy już wszyscy
jesteście wszyscy razem, to mogę wam to wreszcie przekazać.
- O co chodzi,
ciociu? – wyrwało się Makedzie.
Chyba wszyscy czuli,
że tym razem będzie coś większego. Hinata wydawała się być podenerwowana.
- Makeda, nie bądź
niecierpliwa – skarcił ją Neji, jednak dziewczyna się nie przejęła.
- Powiemy wam
tajemnicę klanu Hyūga – zaczęła Hinata. - Wiedzę o klanie.
Ren nie sądził, że
czegoś nie wiedział. Wszystko wydawało mu się takie proste. Bez tajemnic. Znał
historie poszczególnych osób.
- Ale to chwilę
poczeka – dodał mężczyzna.
- Ren, jak wiesz
będziesz kontynuował linię klanu Uzumakich, ale nadal częściowo będziesz Hyūga
ze względu na twoje umiejętności – powiedziała matka.
Blondyn kiwnął głową.
- Aktywujcie swoje
Byakugany – rozkazał Neji.
Makeda i Ren , ale
także Neji i Hinata to zrobili.
- Coś mi nie pasuje –
odezwał się blondyn.
Jego kuzynka
uśmiechnęła się i wskazała na czoło w przeszłości zakryte opaską ninja.
- Twoja pieczęć?! –
krzyknął.
Nie wiedział,
dlaczego tego wcześniej nie zauważył. Wiedział, że dziewczyna ma klątwę na
czole, ale… nigdy jej nie widział.
- Mój Byakugan
przełamał pieczęć, bo go ograniczała – odpowiedziała z uśmiechem.
- Makeda i Azula są
przyszłością klanu Hyūga. To one przejmą władzę i będą pilnować, aby zachowano
wszystkie tradycje i kontynuowano linię – Neji powiedział to sucho i zimno, ale
w głębi duszy pękał z dumy. Sam był tylko
boczną gałęzią, a jego córki staną się główną.
Pierwsza taka zmiana.
- Prawdopodobnie
Byakugan opuścił jedno pokolenie jakim jest Azula, żeby w następnym być
silniejszym. Możliwe, że dzieci Azuli urodzą się zdolne do używania kekkei
genkai – mówiła Hinata.
- Słucham? – spytała
i gwałtownie wstała. – To tak nie może
działać.
- W ostatnim czasie
dużo dzieci rodziło się bez kekkei genkai. Nawet córka Hanabi, ma takie piękne
różowe oczy, ale nie… białe. – kontynuowała kobieta. -Robiono badania –
wyjaśniła.
- Ash też ma… -
zaczął Ren – zielone oczy, a nie czarne jak Jun czy Katon.
- Asoka nie potrafi
Shinrashin no Jutsu do przejęcia czyjegoś umysłu.
Hinata kiwnęła głową.
- Musimy się wszyscy
przygotować na następne pokolenie.
- Wtedy dopiero
będzie wiele Wojen o władzę – mruknęła cicho Azula.
- Nawet nie możemy
sobie wyobrazić tych przyszłych technik – dopowiedział Neji.
- Jest coś, o czym
tylko klan Hyūga może wiedzieć – powiedziała już głośniej kobieta i położyła
dłoń na swoim brzuchu. Miała dziecko pod swoim sercem. Jeszcze tylko trochę
ponad 3 miesiące. – Nasza rodzina pochodzi od innego klanu, od Ōtsutsukich –
powiedziała.
- Nigdy o nich nie
słyszałem – przyznał Ren.
- Nic dziwnego –
odparła Hinata z uśmiechem. – Hamura i jego brat byli pierwszymi osobami z
chakrą w ciele.
- Słucham?! –
krzyknęła Makeda.
- A sam Hamura
zamieszkiwał księżyc.
- W to już nie
uwierzę – powiedział Ren.
- Nawe oczy wyglądają
jak księżyc, mamy najwięcej mocy w pełnię. Nie zauważyliście nigdy, że w dni
okalające pełnię zachowujecie się… dziwnie. Inaczej – sprecyzowała.
Ren spojrzał na
podłogę. Wszyscy nagle umilkli.
- Jak byłam mała, to…
porywano mnie w te dni. Chcieli mojego Byakugana – mówiła gorzko. Blondyn
spojrzał na swoją matkę. Wiedział o tym, ale teraz wydawało się to być bliższe.
- Ja kiedyś… prawie zabiłem
Hinatę w pełnie – przyznał boleśnie Neji.
- Wiesz, że ci wybaczyłam,
Neji – powiedziała łagodnie, spoglądając na kuzyna. Mężczyzna objął ją.
- Skąd to wszystko
wiecie?
- Poznałam Toneriego Ōtsutsuki.
Byłam na księżycu z Naruto – przyznała Hinata, śmiejąc się. To wszystko
brzmiało jak jakiś żart, ale było prawdą.
- Co?! – krzyknęli
szesnastolatkowie. Mieli szeroko otworzone oczy, a ich szczęki prawie dotykały
podłogi.
- Mamo! – wrzasnął
Ren. – Kiedy?!
- Gdy zaczęliśmy się
spotykać – odpowiedziała kobieta. – Pierwszy raz pocałowaliśmy się właśnie tam.
Porwano mnie, miałam być żoną Toneriego, a Naruto mnie uratował.
- Ale to romantyczne
– przyznała Azula. – Wujek to dopiero mężczyzna, a nią jak teraz panienki, co
mi kwiatka dadzą i oczekują, że się w nich zakocham – dokończyła zauroczona
historią.
- Kto?! – Wstał i podszedł
do córki. Złapał ją za ramię - Jakim cudem ja cię nie dopilnowałem?! – Wtulił
się w nią - Błagam tylko mi powiedz, że to nie Uchiha!
- Spokojnie, tata, ja
takich jak on nie lubię – odpowiedziała. – Przyjmuję tylko kwiaty od innych i
ich wykorzystuje, nic więcej – dokończyła, odgarniając z ramienia piękne,
długie, czarne włosy i trzepocąc rzęsami.
Azula po chwili
zagryzła wargę, bo prawda była taka, że ona nikogo w ten sposób nie lubiła,
wszyscy mężczyźni byli tacy sami. Tak łatwo się dawali zauroczyć, a ona
patrzyła na to tylko ze zniesmaczeniem. Nigdy się nie zakochała, więc jak ma
wybrać przyszłego ojca jej dzieci?
- A to dobrze –
powiedział i złapał się za klatkę piersiową jakby mu kamień spadł z serca.
Wrócił na swoje miejsce obok Hinaty.
- Ja zabiłem
Gyatamaru w pełnię – powiedział Ren, przerywając dobry nastrój.
Hinata spojrzała się
na niego z lekkim cierpieniem w oczach. Przełknęła głośniej ślinę.
- Wiem, synu –
odpowiedziała. – Dlatego musicie uważać w te dni. Niektóre pełnie są spokojne,
a inne… sami wiecie – ucięła.
- Ja po raz pierwszy
pokazałam Byakugana w dniu walk na Egzaminu na Chūnina.
- Odszedłem z Wioski
i uratowałem Makedę, Asha i Bashiego też kiedy księżyc… - urwał nagle.
Jego kuzynka kiwnęła
głową i zacisnęła dłonie w pięści na udach.
- Ja i Yamagaki…
Po policzku Makedy
spłynęła łza. Ren objął dziewczynę.
Neji nie wiedział, o
co chodzi.
- On… cię skrzywdził?
– spytał, nie umiejąc dobrać słów. Nigdy nie martwił się akurat o tę córkę.
Nigdy nie było potrzeby.
- Nie w ten sposób,
co myślisz, ale złamał mi serce, a ja… - nie dokończyła.
Hinata musiała
przerwać tę chwilę.
- I właśnie tę wiedzę
musicie przekazać kolejnym pokoleniom. Dziecku Hanabi - Miwie, jak i waszym. Od
teraz wszystko zależy od was.
*
Ren właśnie wracał z
kolejnej lekcji przygotowawczej do wojny. Dzisiejsze zajęcia były wyjątkowo
krótkie, trwały zaledwie dwie godziny. Zwykle wychodzili dopiero nad ranem.
Postanowił nie iść od
razu do mieszkania Asha albo Setsu, tylko przejść się po krańcach Wioski.
Skierował się w stronę budynku gorących źródeł. Jeszcze nie zdążyło się zrobić
ciemno, a ciepłe powietrze rozwiewało jego włosy.
- Zrobisz to w dzień
urodzin. – Usłyszał cicho i niewyraźnie Ren.
Zszedł po schodach w
dół. Makeda kiedyś je zamroziła i spowodowała, że drużyna jedenasta pośliznęła
się, przebiła się przez drzwi budynku i wpadła do źródła. Beztroskie czasy.
Nagle minął go
Sasuke, nawet na niego nie patrząc. Spojrzał w dół.
Dlaczego Sasuke
miałaby mówić coś takiego tutaj? Każdy mógłby go podsłuchać. Może to była
prowokacja? Może Ren miał to usłyszeć.
Uzumaki zagryzł wargę
i pokręcił głową.
Na jednej z ławek
siedziała Saya. Miała schowaną twarz w dłonie. Podszedł do niej. Wcześniej
sprawdził Byakuganem, czy Uchiha odszedł już na tyle daleko, żeby ich nie słyszeć.
- Co zrobisz w dzień
urodzin? – spytał, wyrywając dziewczynę transu.
- Co? – zorientowała
się nagle. Nie była świadoma tego, że tu był ktoś więcej.
- Ja znowu muszę… -
urwała czerwonowłosa. – Nie chcę – jęknęła. Chciała tylko, żeby chłopak się od
niej odczepił.
Ren był zdziwiony
zachowaniem Sayi. Nie mógł uwierzyć, że ona… była zupełnie rozbita, wręcz
wykończona psychicznie.
Blondyn siadł obok
dziewczynki.
- Chce, żebym zabiła
dziecko – powiedziała cicho, głosem który jej się załamywał.
Ren zastanawiał się,
o co tutaj właściwie chodzi. To wydawało się być zbyt proste i zdecydowanie
podejrzane.
- Mamy? – spytał z
niedowierzaniem. – Nie ma mowy. Nie pozwolę ci na to! – odrzekł od razu.
- Nie chcę już
więcej. Mam dość! Nie rozumiesz?! – krzyczała na niego. Aż dziwne, że nikt ich
nie usłyszał. Ludzie dowiedzieliby się wiele ciekawych rzeczy. Ale gorące
źródła były zamknięte przez wypowiedzenie wojny. A o tej porze już nikt nie
wychodził z domu.
- Czemu się tak
dajesz pomiatać. Po prostu tego nie rób! I już! – wrzasnął.
Denerwowała go. Udawała.
Chciała wzbudzić litość.
- To nie takie proste
– odparła pewnie.
- A to niby
dlaczego?! – spytał dobitnie. – Co, zabije cię?! – prowokował Ren.
- Nie rozumiesz, ty
nie miałeś ciężkiego dzieciństwa – odpowiedziała.
Ren zacisnął zęby,
nie mógł tego słuchać.
- Ale potem szybko
się przebudziłem, jeśli pamiętasz. Utrata Lena była jak kubeł zimnej wody. To
mi otworzyło oczy – wycedził zdenerwowany.
- Zrobię, co mi każe,
bo rozkazując mi… On tylko tak pokazuje swoje jakiekolwiek uczucia, że jestem
kimś więcej niż wpadką i dowodem zdrady!
Ren nagle poderwał
się z ławki.
- A więc to prawda!
Jesteś jego córką! - odrzekł.
A dziewczyna wybuchła
płaczem.
- A co w takim razie
z twoją matką? – spytał Ren.
- Po-pochodziła z
klanu Uz-Uzumakich – jąkała się. – Miała na imię Karin i trochę ponad rok temu
zabito ją na misji.
Ren zaczął się
zastanawiać. Kiedyś, gdy podsłuchał ojca w gabinecie…
- Słyszałem już
kiedyś to imię.
-------------------------------------------
Witajcie, Skarby!
Taaaaak.... Pamiętacie, jak ostatnio pisałam o rodzinie Uchiha? Teraz wiecie o niej trochę więcej. Tak samo o klanie Hyūga.
Więcej prawdy w rozdziale 26...
Więcej prawdy w rozdziale 26...
Gdzie tam rozdział 26 :')) Sasuke jak zwykle jest dupkiem i jakoś tak nie widzę go w innej roli. Saya córką Sasuke? Cóź, jest tak samo okrutna jak on i szczerze to nie mam siły jej nawet polubić po tym wszystkim. Chce zabić maleństwo... Niech Ren pokaże jej, że z Uzumaki się nie zadziera, no! Musi ich uratować ;---;
OdpowiedzUsuńCzekam na wojnę *-*
Racja, Sassssske jest dupkiem.
Usuń