1 kwietnia 2018

Zostanie Blizna - 14

Ukryty Potencjał

- Makeda, wreszcie pokazałaś swój Byakugan – powiedział Ren, gdy tylko dziewczyna wróciła do loży. – Szkoda, że Ash tego nie widział – wyszeptał niemrawo.
Dziewczyna zamknęła swoje oczy. Chciała, żeby ich przyjaciel z drużyny był tutaj przy nich. Ale za to leżał na skraju śmierci i nikt nie mógł mu pomóc. To nie powinno się tak skończyć. Cały Egzamin był… nie taki, jaki powinien być.
To będzie cud, jeśli Ash przeżyje i dobrze zdawali sobie z tego sprawę. Makeda aktywowała swojego Byakugana przy ojcu i już nie było odwrotu, musiała ponieść konsekwencje swojej decyzji. Ciekawe tylko co czekało Rena. Drużyna dziesiąta jak na razie miała ogromnego pecha.
- Ojciec jest na mnie wściekły – zmieniła temat. To akurat było niezmienne od dłuższego czasu. – Ale przynajmniej wie, że nie oddam swojego Byakugana – powiedziała z podniesionym głosem.
Ren patrzył, jak do loży wchodzi jego matka, a za nią Neji. Spojrzał mu głęboko w oczy, a następnie powiedział:
- Niech się cieszy. Mogłaś zabić Azulę jedną techniką – powiedział. – Mogłaś zablokować jej chakrę na całe życie. Jesteś potężniejsza niż ktokolwiek w klanie Hyūga.
Neji otworzył oczy ze zdziwienia. Nie wierzył, że jego młodsza córka może mieć taką siłę, że może być taka potężna. A Ren nie wydawał się kłamać. Szkoda tylko, że nie widział wyrazu twarzy swojej matki, gdy tak mówił do Makedy.
Hinata… była zdruzgotana. Nie poznawała swojego syna. Całe dnie trenował, wracał tylko późno w nocy do domu. Nie chciał z nią rozmawiać, a z Naruto w ogóle nie zamienił ani jednego słowa. Nie wiedziała, gdzie przebywał jej syn i przez kogo został porwany. ANBU niczego się nie dowiedziało, a nie zamierzała prosić o pomoc klanu Yamanaka, aby ci weszli do umysłu Rena i spróbowali zidentyfikować porywaczy czy nawet zabójcę Lena.
Hinata pociągnęła kuzyna za rękaw i zmusiła go do odwrócenia się, kiedy spojrzał na kobietę, zgodził się podążyć za nią i wyjść z pomieszczenia. Weszli do pustej sali, a ta zamknęła szybko i cicho drzwi, a następnie oparła się o nie, czując że traci grunt pod nogami.
- Nie poznaję go, Neji-nii-san – powiedziała smutno Hinata, spoglądając w podłogę. Prawda była taka, że tym sposobem powstrzymywała łzy. Straciła już jednego syna. Nie chciała tego samego dla drugiego.
- Hinata-sama… - zaczął i podszedł bliżej kuzynki. – Ren był światkiem zabójstwa swojego brata. Wiesz, jak ja zareagowałem, gdy zabito mojego ojca – westchnął, przywołując bolesne wspomnienia. – Nienawidziłem całego klanu, a może i świata za to, że mi go odebrano.
- Ale to inna sytuacja… - mówiła coraz ciszej Hinata i ułożyła sobie dłonie na sercu.
- Racja – zgodził się i pokiwał głową. - On widział z bliska jak Len umiera, a ja nie patrzyłem, gdy zabijali mi ojca.
Hinata zadarła głowę do góry i spojrzała na Nejia z lekko otwartymi ustami.
- Utrata Lena zmieniła go tak bardzo… - Nie wiedziała, czy może się podzielić swoimi przemyśleniami z kuzynem, ale z Naruto nie mogła tego zrobić. On by jej nie zrozumiał. – Pojawił się w nim ból, a jednocześnie nienawiść i mrok. Boję się, że on przejdzie na swoją ciemniejszą stronę już na zawsze – powiedziała, obejmując za szyję Nejia.
- Nie wiem, co powinnaś zrobić. Po tym, co usłyszałaś w walce moich córek, to wiesz, że nie jestem najlepszym ojcem… – Neji objął mocno kuzynkę i pogłaskał po włosach. Azula z wyglądu bardzo przypominała mu Hinatę, którą przez całe życie miał chronić, a zawiódł w młodości. Nie mógł sobie tego wybaczyć.
- Ale… - zaczęła cicho.
- To… - rozpoczął, jednak porzucił chęć tłumaczenia się i westchnął głęboko. - Azula jest moim skarbem. To właśnie ona sprawia, że sam uciekam od swojego mroku – powiedział niezrozumiałe dla Hinaty słowa.

*
Ren stał przy barierce i patrzył, jak shinobi próbują doprowadzić Arenę do porządku. Szczerze mówiąc to wyglądała jakby miała zaraz runąć. Bezszelestnie podszedł do niego Kōsuke i nawet nie zauważył, kiedy ten zbliżył się do niego.
- Będziesz walczył z Gyatamaru – szepnął do Rena.
Byli sami. Makeda poszła w tym czasie porozmawiać z siostrą i zobaczyć jej stan tak jak większość osób. Azula zauroczyła swoją osobą także drużynę z Wioski Piasku, więc i oni postanowili ją odwiedzić w czasie przerwy. Ren za to… nie był przychylnie nastawiony do kuzynki, miał teraz ważniejsze sprawy na głowie i musiał się skupić.
- Słucham? – spytał zaskoczony Uzumaki.
- Jako ostatni – sprecyzował czarnowłosy. - Przygotuj się.
- Dlaczego? – spytał ponownie. Nie rozumiał zaistniałej sytuacji.
- Irie włamała się do systemu losującego – wyjaśnił. – Następną walkę stoczę z Junem. Chce lepiej poznać synów Sasuke. Pora na Juna.
Kiedy usłyszał, co mówi siedemnastolatek, to natychmiast zbladł.
- Dlaczego to tutaj mówisz, ktoś może cię usłyszeć. ANBU… - Kōsuke mu przerwał.
- Myślisz, że nie rozpoznałbym, gdy ktoś mnie podsłuchuje albo obserwuje? – W jego oczach pojawiła się ta iskierka niebezpieczeństwa. Tak często ją widział i tak bardzo była dla niego charakterystyczna. - Jeszcze mnie nie znasz, tak samo jak i moich umiejętności – odpowiedział pewnie. - Nie pozwoliłbym sobie na takie słowa, gdybym nie był stuprocentowo pewny. Nie sądzisz, Ren? – spytał.
W tym momencie Ren znowu złapał się w myślach, że Kōsuke bardzo mu kogoś przypomina. Może nawet samego Sasuke.
Przypomniał sobie sytuację, gdzie Amon go leczył, a czarnowłosy opowiadał, co się stało w lesie.
Saya. Kim była? Dlaczego zabiła Lena?
Sasuke. Dlaczego zlecił morderstwo jego, jego rodziny i sensei’a?
Co takiego działo się w tej Wiosce? Ren czuł, że od tego wszystkiego zaczyna go boleć głowa.
- Pamiętaj tylko, że musisz być silniejszy – mówił do Rena, który spojrzał na niego jasnymi jak lód oczami. - W twoim życiu pojawił się ból i nienawiść. Wykorzystaj to, że nie jesteś już taki dobry. Pokaż, że wszystko się zmieniło – kusił stale.
Popielate włosy Rena lekko opadły na bladą, smukłą twarz. Złożył dłonie na swojej granatowej tunice zapinanej klamerkami przez środek.
- Len wszystko zmienił – powiedział, patrząc przed siebie na ludzi na widowni.
- Sasuke i Saya – poprawił go Kōsuke.
I patrzyli jak Uchiha wychodzi na środek Areny, a czas przerwy się skończył. Szybko do pomieszczenia weszli pozostali ninja i sensei’owie.
- Kōsuke i Jun Uchiha – powiedział głośno Sasuke.
- A nie mówiłem? - Czarnowłosy uśmiechnął się do  Rena.
Uzumaki razem z Kōsuke rozejrzeli się po pokoju i zobaczyli młodszego chłopaka w kącie. Nie było tutaj Azuli ani Setsu, za którymi mógłby się ukryć.
- Chodź Jun, teraz nasza kolej – powiedział czarnowłosy i wyciągnął rękę do Uchihy. Na pewno nie spodziewał się takiej reakcji po Kōsuke. W końcu ten był tutaj najstarszy, a Jun musiał się też przestraszyć obrażeniami swojego brata, sytuacją Ryo i Azuli. Wszyscy byli poważnie rani, a co czekało jego?
Kōsuke opuścił dłoń. Jun podszedł kawałek do Rena, a ten szepną mu parę słów cicho.
- Spróbuj chociaż – powiedział z otuchą. - Pokaż ojcu, że chociaż odważysz się rozpocząć pojedynek i pamiętaj, że w każdej chwili możesz go przerwać.
Jakoś… było mu go żal, chciałby być dobry. Chciałby tak powiedzieć Lenowi, wspierać go. W końcu Jun był w wieku jego zmarłego brata.
- Dokładnie – Kōsuke potwierdził słowa Uzumakiego. Jun kiwną głową i po chwili przeskoczyli przez barierki. Stanęli obok Sasuke, który całą swoją siłą chciał powstrzymać swoje zdziwienie synem. Po tym co się stało z Ashem wątpił w to.
- Gotowi? – rzucił szybko.
- Tak – odpowiedzieli.
Sasuke spojrzał jeszcze raz na nich oboje i nawet nie zwrócił większej uwagi na Kōsuke. I Ren w tamtej chwili podziwiał chłopaka za to, że oszukał całą Wioskę Liścia, zapisując się na Egzamin i że miał w garści swoją własną osadę, która nie mogła go powstrzymać, w dodatku jego drużyna myszkowała po Wiosce niespostrzeżona. Kim on był?
Uchiha odskoczył i oficjalnie… walka się zaczęła.
Kōsuke przybrał pozycję bojową. Nie miał zamiaru czekać, prawdę mówiąc to walki Rena nie mógł się doczekać. Na siateczkowej bluzce miał przewieszony pas materiału, a do niego poprzyczepiane trzy małe zwoje. Sięgnął do jednego i w sekundę na pojawił się kunai.  W międzyczasie Jun wyciągnął własny.
Kōsuke zaczął. Zamachnął dłonią jakby chciał rozciąć chłopakowi brzuch, ale ten zrobił unik. Następnym ruchem prawie obciął mu włosy, ale przez zwinne ruchy nie mógł go dosięgnąć. Przetoczył się po ziemi i spróbował zaatakować Kōsuke zza pleców. Już miał wbić kunaia w bok przeciwnika, kiedy starszy obrócił się i spróbował zrobić to samo, ale prawda była taka, że od początku nie miał zamiaru go skrzywdzić. Wyczuwał jego strach.
Jun upadł na ziemię i zaskoczony spojrzał się na Kōsuke. Szybko wyciągnął z czarnych szortów bombę dymną i uderzył nią obok. Ten ruch zaskoczył chłopaka, jednak, gdy Uchiha wstawał, to od razu chwycił go za bluzkę. Następnie obrócił tak, żeby jego plecy opierały się o jego klatkę piersiową i… przyłożył mu kunaia do szyi.
Niektórzy z tłumu zaczęli buczeć, przez bombę nic nie widzieli. Nie mieli widowiska. Na ich szczęście dym już zaczął opadać.
Kōsuke poczuł jak szybko oddycha Jun i jak mocno bije jego serce. Młodszy obrócił twarz na bok, nie chciał zauważyć wzroku ojca.
Ale w jego oczach pojawiło się coś na co Kōsuke aż musiał go puścić i odskoczyć.
Zobaczył tak silny Sharingan… jakiego jeszcze nigdy nie widział.
Jednak to była sekunda. Jun zgiął się na chwilę, jakby przez jego ciało przeszedł prąd i zamknął oczy, a gdy je otworzył wszystko zniknęło. Widział równie czarne oczy jak jego własne.
W chwilę postanowił działać. Skierował chakrę do nóg i pojawił się blisko Juna w szybkości niezauważalnej dla ludzkiego oka. Zamachnął się kunaiem, po czym rozciął jego koszulkę z przodu i z tyłu tak, aby spadła mu z ramion.
Ponownie odskoczył i Uchiha nawet nie mógł zareagować. Spojrzał na Sasuke i upewnił się, że ten obserwuje zaskoczonego syna, po czym zasłonił oczy dłonią i aktywował Sharingana. Spojrzał przez palce i zobaczył to, co dla normalnego wzroku było niewidoczne. Pieczęć, która blokowała kekei genkai Juna.
Prawie się roześmiał, tak dużo zrozumiał…
Szybko dezaktywował Sharingana i przetarł dłonią oczy, udając że coś mu do nich wpadło. Popatrzył się ponownie na Sasuke, zadowolony odetchnął, widząc jak nadal obserwuje syna, który biegł w jego stronę.
Mały go zaskoczył.
- Moc, której nie umiesz wykorzystać, jest do niczego – powiedział tak, aby tylko Jun mógł go usłyszeć.
Uchiha otworzył szeroko oczy i zanim zdążył odpowiedzieć Kōsuke znowu był przy nim. W ostatniej chwili rzucił kolejną bombę na ziemię. Dym ponownie rozprzestrzenił się po Arenie. Junowi niewiele to pomogło, ponieważ poczuł jak starszy chłopak chwyta do za ręce i unosi do góry. Wrzasnął i zemdlał z bólu.
Kōsuke uśmiechnął się. Wykonał swoją robotę. Piękny znak K na wewnętrznej stronie lewej ręki chłopaka. To on będzie kluczem do jego planu. Przyjdzie do niego, tak samo jak Ren już wkrótce. Prychnął na myśl o Sasuke. Jak on mógł pozwolić, żeby jego perełka była tak przeciwko niemu?
Jun upadł i leżał na ziemi. Wziął go bezwładnego na swoje ręce i czekał aż dym… opadnie.
Tłum zaczął wiwatować, a Kōsuke spojrzał w oczy Sasuke. Gdyby ten tylko wiedział, jak jego przyszłość się zmieni przez tę walkę.
- Koniec walki – powiedział najpierw. – Wygrywa Kōsuke.
O nie, to był początek.

----------------------------------------------------

Wesołych Świąt, Skarby! 
Ach, ten wolny czas był mi nieziemsko potrzebny. Czuję się ostatnio masakrycznie zestresowana. Jeszcze tylko półtora miesiąca i wakacje. Widzimy się za tydzień z przełomowym, piętnastym rozdziałem.

2 komentarze:

  1. Shipowałam mocno Kosuke x Ren, ale kochana moje odczytać po tym rozdziale diametralnie się zmieniły - KOSUJUN mą nową miłością! Jejciu, tak władczy i tak bezbronny pairing... Genialny! Kocham ten rozdział, jest jednym z moich ulubionych - mam nadzieję, że następny będzie jeszcze lepszy.
    No i w końcu pojawiła się Hinata, mam nadzieję, że dogada się z Renem... Szkoda mi jej, stara się być dla nich dobrą matką :c
    Również wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za twój piękny komentarz ;)
      KosuJun? Heh. No kto by pomyślał? Cóż... mają ze sobą wiele wspólnego.
      Co do Hinaty, to jeszcze musisz poczekać.
      Całusy!

      Usuń

Obserwatorzy