20 marca 2018

One Shot: Nie Straszcie Rena

Uwaga!
Poniższy tekst nie ma nic wspólnego z wydarzeniami z tomu drugiego (gdzie np. Ren ma 16 lat)! W tym one shocie historia bohaterów nie ma nic wspólnego z opowiadaniem Zostanie Blizna (tom 1) ani Rozdarta Rana (tom 2). 
Przypominam, że opowiadanie Zostanie Blizna (tom 1) nie jest nawet shonen ai.
Tutaj wspomnę, że Kōsuke jest sensei'em drużyny dziesiątej, co normalnie nie miałoby miejsca, a Ren ma 17 lat, a nawet więcej ;)

One shot jest tekstem urodzinowym dla mojej komentatorki Chingyu! 

Para: Kōsuke i Ren
Sceny dla dorosłych: Tak, tak właściwie to PWP
Związek z fabułą opowiadania głównego: brak, ohe shot jest alternatywną, przerysowaną rzeczywistością, która na pewno nie wydarzy się w opowiadaniu Zostanie Blizna/ Rozdarta Rana. 

A oto narysowany przeze mnie rysunek Kōsuke.


One Shot: Nie straszcie Rena

Ren uderzył pięścią w ścianę i odniósł wrażenie, że jego uderzenie rozniosło się po całym domu.
Zagryzł wargę. Był wściekły. Ten cholerny…
- Agh – zawył. – Jak to się mogło stać?! – mówił do siebie z wyrzutem.
Ren aż się cieszył, że jego matka jest na misji razem z drużyną pierwszą, a ojciec siedzi w gabinecie Hokage. Mógł wrzeszczeć dowoli.
Jego serce biło szybko, a on wpatrywał się w ciemnoszarą ścianę. Zaczął spazmatycznie łapać powietrze. Wszystko go paliło.
Miał cholerne siedemnaście lat i…
- Makeda miała rację – przyznał z bólem. - Powinienem trzymać się z dala od kłopotów. Jak mam jakieś problemy, to każdy z nich dotyczy cholernego Kōsuke! – krzyknął do siebie i zaczął rzucać kunaiami jak rzutkami w ścianę.
Zrzucił z komody wszystkie swoje rzeczy… także swoją nową katanę, którą dostał od Setsu na urodziny.
- Najlepszy sensei – udał wysoki głos Katona. Oczywiście, różowowłosy Uchiha też go wkurzał… To, że nie miał ojca, nie znaczyło, że nagle zacznie go lubić. – Przystojny, utalentowany… - zaczął wymieniać, zaciskając mocno oczy. - Z cudownym głosem, od którego robiły mi się ciarki. Z przenikliwymi oczami, w które mógłbym patrzeć całe dnie. Z dłońmi, które powinny mnie dotykać.
Skierował swój wzrok na łóżko, po czym wziął pościel i wywalił ją przez otwarte okno. Chciał wszystko zniszczyć. Pruć i psuć aż nie zostanie nic.
Upadł na kolana i ujął twarz w dłonie.
- Pieprzony ideał – wydusił, a z oczu płynęły mu gorące łzy. Parzyły go. Nie powinien beczeć z takiego powodu. – Nie powinienem się w nim zakochać – zaszlochał. – A teraz, gdy się do tego przyznałem, to on ma wyruszyć na misję na niewiadomo jak długi okres czasu.
Nigdy nie czuł takiego bólu. Żadna rana nie równa się temu, co przeżywał.
Wziął głęboki oddech.
- No, no – usłyszał Ren i obrócił się twarz w kierunku głosu. – Starszy braciszek się zakochał? – powiedział, podrzucając kunai w ręce. – A nie mówiłem?
Len opierał się o framugę otwartych drzwi.
Ren otworzył szeroko oczy na widok wścibskiego pomiotu szatana. Kiedyś był takim aniołkiem… do czasu, gdy wszedł w wiek dojrzewania. Wtedy całą świętość szlak trafił.
- Młody, wyjazd z mojego pokoju! – krzyknął i wstał.
- Pokoju? – spytał. - To jest sala treningowa… - odpowiedział. – Po przejściach – dokończył, patrząc na żałosny stan pomieszczenia. – A tak w ogóle to byłem tutaj cały czas – dodał.
- Słucham?! – odrzekł Ren, zaciskając pięści.
Nie, to nie było możliwe. Wszystko zacznie się walić. Wszystko. Len to taka papla. Brat wiedział, że Shikamaru będzie miał dzieci wcześniej od samego sensei’a, w sumie to wszyscy wiedzieli wcześniej od Nary, bo młody wszystko  rozpowiedział.  A w szczególności każde jego tajemnice… Setsu nadal wypominał Lenowi to.
- Twoje wyczuwanie chakry zawodzi? – spytał Len niewinnym głosikiem.
- Won! – krzyknął, wskazując chłopakowi, żeby wyszedł.
Ren rzucił katanę, leżącą na ziemi w kierunku młodszego. Niestety, wbiła się w zamknięte już drzwi.

*
Kōsuke nie było prawie rok. Ich sensei musiał udać się na tajną misję. Od Lena dowiedział się, że czarnooki wyruszył do Wioski Chmury, żeby rozwiązać konflikt między Chmurą a Piaskiem. Kazekage wykrył szpiega klanu Yotsukich i rozpętało się piekło.
A teraz… on… miał wrócić. Po całym tym czasie oczekiwania. Ta rozłąka go bolała. Miał nadzieję, że przestanie o nim myśleć, ale było na odwrót. Nikomu nie chciał się przyznać, ale czasem wymykał się z domu i zamiast do Setsu czy Asha szedł popatrzeć za bramę. Czasem nawet chodził na herbatę do wartowników. Moegi, Bashi i Honma zawsze witali go z otwartymi ramionami. Ale dzisiaj nie miał ochoty do nich iść. Chciał czegoś innego.
Zacisnął zęby i podniósł oczy na wielki księżyc w pełni. Miał złe przeczucia. Wiedział, że o czymś nie wie. Podczas pełni zawsze coś się działo.
Chłodne powietrze rozwiało mu włosy. Potarł dłonie, chcąc je trochę rozgrzać. Słyszał odgłosy cichych rozmów i szumiące drzewa.
Kōsuke powinien wrócić rano, a nadal go nie było.
Miał dosyć czekania.
Wstał z lekko wilgotnej trawy i machnął Moegi ręką, że chciałby wyjść poza Wioskę. Ta przez okno wydała się na niego wkurzyć, ale Bashi położył swoją dłoń na jej ramieniu i ją uspokoił. Rudowłosa ostatecznie kiwnęła głową.
Wyszedł, a raczej rozpaczliwie zaczął biec.
- Byakugan – szepnął.
Skupił swoją chakrę w oczach i zaczął przeszukiwać obszar lasów.
Ren był tak skupiony na znalezieniu Kōsuke, że nie zauważył, że skoczył wprost na drzewo. Przywalił mocno ciałem, a następnie osunął się po korze.
Uzumaki przeklął cicho pod nosem. Zadrapał do krwi swoją rękę. Westchnął. I tak był w lepszym stanie niż po ostatnim Egzaminie na Chūnina, gdzie wykończyła go walka z Katonem „Cholernym” Uchiha. Ren uśmiechnął się. Szkoda, że Kōsuke nie miał okazji tego widzieć.
Potrząsnął głową. Miał cel. Musiał biec.

*
Po co najmniej godzinie szaleńczego biegu dotarł. Zobaczył go. Naprawdę. Zaczął biec jeszcze szybciej. Prawie wypluwał sobie płuca, ale to było nieważne. Zeskoczył na ziemię i miał zamiar przedrzeć się przez małą, płytką rzekę.
Poczuł jak coś ciężkiego osiada mu w gardle. Bał się tego spotkania. Chciał tego, ale… naszły go silne wątpliwości i ogromna złość na samego siebie.  
Nagle się zatrzymał. Dezaktywował Byakugan.
- Co ja robię? – spytał sam siebie. – Biegnę do niego, a on nie czuje tego samego, co ja.
Uderzył pięścią w drzewo. I jeszcze raz. I ponownie. Nie używał chakry, jego dłonie szybko zrobiły się czerwone. Chciał zagłuszyć ból, który pojawił się na nowo w jego wnętrzu.
- I co mu powiem? – powiedział z wyrzutem, opierając czoło o drzewo. – Jestem tylko zwykłym gówniarzem i chyba na ciebie lecę, a tak w ogóle to cześć, Kōsuke.
Ren zaśmiał się cicho. Bredził. Zamknął oczy. Powinien wrócić do Wioski i podejść do tego na spokojnie. Teraz mógłby dać się ponieść emocjom.
- Przecież nie mogę mu tak po prostu wyznać swoich uczuć – powiedział, uderzając ostatni raz w drzewo. Tym razem naprawdę zabolało, poczuł ciepłą krew na dłoni.
Wsłuchał się w szum liści i płynącej wody. Wziął głęboki oddech, zaciągając się zapachem lasu.
- To zdecydowanie lepszy pomysł niż bezsensowne atakowanie czego popadnie.
Ren usłyszał ten męski głos. Dźwięk brzmiał mu w uszach. Poczuł jak przeszywa go zimny dreszcz. Nie chciał się odwracać. On nie mógł się odwrócić. To tylko sen. Koszmar.
Miał szeroko otwarte oczy. Po chwili przestał oddychać jakby miał nadzieję, że to uczyni go niewidzialnym.
- Nadal tu jestem, Ren – przypomniał Kōsuke.
Uzumaki jęknął na dźwięk swojego imienia.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? – spytał, w duchu nienawidząc się za swój niepewny głos. - Widziałem, że spałeś kawałek stąd.
- Wyczułem twoją chakrę i… - urwał. – No, cóż, jesteś trochę głośny, nie uważasz? – spytał. – Miałem czas tu przyjść, gdy biłeś się z drzewem.
Ren prychnął, chociaż uśmiechał się od ucha do ucha. Mina mu jednak szybko zrzedła. Przypomniał sobie o niewygodnym fakcie, o tym, że powiedział zbyt wiele, zbyt głośno. Znowu.
Nadal nie miał odwagi się tak po prostu odwrócić.  Nie wiedział, co powinien powiedzieć. Miał suche usta.
- Mówię do ciebie – warknął Kōsuke głosem, który wręcz uderzył w Rena.
Mężczyzna momentalnie przybliżył się i chwycił jego ramię, wbijając w niego palce jak szpony i odwrócił jednym, stanowczym ruchem.
Czarne oczy spojrzały na niego z siłą, dzięki której ugięły mu się kolana i gdyby nie trzymająca go za biodro druga ręka, to osunąłby się na ziemię. Był niezdolny do jakiejkolwiek reakcji. Mógł tylko patrzeć na Kōsuke, którego oświetlało światło księżyca.
Był niesamowity… i bez koszulki.
Kąciki ust czarnowłosego uniosły się lekko, gdy zauważył, że Ren spojrzał na jego ciało.
Twarz Kōsuke niebezpiecznie przybliżyła się do blondyna. I ten poczuł… jak nos mężczyzny dotyka spokojnie i delikatnie jego policzka. Ten… było uporczywe. Ten powolny ruch w tę i z powrotem go denerwował. Jednocześnie robiło mu się coraz cieplej.
Kōsuke patrzył w jego białe oczy. Uzumaki zawsze miał wrażenie, że mężczyzna wie o nim wszystko. Każde jedno spojrzenie to nowa,  wydobyta informacja wyciągnięta bezpośrednio z jego wnętrza. Chciał odwrócić od niego wzrok, ale Kōsuke szybko przywołał go do porządku. Poczuł brutalny uścisk jego szczęki, który zmusił go do ponownego spojrzenia na czarnookiego. Był pewien, że dźwięk bicia jego serca był doskonale słyszalny.
Dłoń spokojnie zsunęła się z twarzy Rena, zatrzymując się na szybko bijącym sercu. Był zawstydzony.
Wiedział. On wiedział wszystko. Rozczytał go całkowicie. Blondyn miał wrażenie, że za sekundę jego serce przebije się przez klatkę piersiową.
Po chwili twarz Rena owinął gorący oddech. Przeszedł go kolejny dreszcz od nóg przez plecy aż do najmniejszej komórki jego ciała.
Jego płuca aż zabłagały o oddech, gdy sprawna dłoń Kōsuke ześliznęła się jeszcze niżej i zatrzymała na jego erekcji.
Ren sapnął. Był boleśnie świadomy tego, że był bardzo twardy. Czarnooki uśmiechnął się i zaczął wręcz spijać widok nagle zmieniającej się twarzy Uzumakiego.
Kōsuke przycisnął go mocniej do drzewa i ponownie zmusił chłopaka do patrzenia prosto na niego, wplatając rękę w jego blond włosy. To było… elektryzujące.
A druga dłoń zaczęła się poruszać po jego naprężonej erekcji. Z ust Rena wydobył się niecierpliwy, pełen cierpienia dźwięk, za który chciał się boleśnie ukarać. Przeklinał siebie za wydanie takiego odgłosu.
Jego członek błagał o dotyk.
Co się działo? Jak na to pozwolił? Przecież jeszcze piętnaście minut temu chciał wrócić do Wioski, udając, że wcale nie szukał mężczyzny.
Słyszał tylko szum wody i szmery przesuwanej dłoni po materiale jego spodni.
Znowu jęknął i tym razem spróbował zakryć dłonią swoje usta za co Kōsuke, szarpiąc go za włosy, uderzył jego głową o drzewo.
- Nie waż się – syknął Kōsuke do jego ucha. – Będziesz jęczał. Będziesz robił tylko tom, na co ci pozwolę. Nie masz prawa odbierać mi tej nagrody.
- Nagrody? - Ren jęknął, wyczekując obietnicy. Nie mógł nic zrobić. Mógł jedynie się poddać i pozwolić robić ze sobą wszystko.
- Czekałem, aż będę mógł się tobą pobawić – odpowiedział.
Ren wstrzymał oddech, czując to, co się niedługo stanie. Przymknął oczy i stęknął, gdy dotyk na jego penisie stał się bardziej natarczywy.
Po chwili w jego ustach znajdowała się krew z wargi, którą przegryzł, gdy poczuł dłoń rozpinającą jego spodnie, a następnie wślizgującą się w jego bokserki.
Zacisnął dłonie na barkach Kōsuke. Chciał się do niego przytulić, ale to nie była najlepsza pozycja na tego typu ruchy.
Myślał, że spali się ze wstydu.
- Agh! – zawył Ren tak, że był pewien, że jego jęki zostaną usłyszane w całej Wiosce.
Naga, chłodna dłoń zacisnęła się na gorącym członku i szybkimi ruchami sprawiała mu niewyobrażalną przyjemność.
Czuł jak prąd przechodzi przez całe jego ciało i w jednej chwili wybucha prawdziwym żarem. Przed oczami miał tylko twarz Kōsuke.
To za wcześnie, nie mógł tak szybko… Kōsuke dotknął go przecież tylko parę razy.
On dał mu orgazm. Prawdziwy, realny orgazm. Dotykał go.
Nawet nie wiedział, kiedy ułożył sobie głowę w zagłębieniu między szyją a barkiem Kōsuke. Spokojnie czekał, przyciśnięty do umięśnionego ciała mężczyzny, aż wyrówna mu się oddech.
Dopiero po chwili Ren zorientował się, że czarnowłosy nadal sunie po jego bardzo wrażliwym teraz członku. Zatrzęsły mu się kolana i osunął się razem z Kōsuke na ziemię.
Swoją głowę położył na trawie, a oczy zamknął. Jęknął cicho, gdy poczuł jak zimna dłoń wkrada się pod materiał jego białej tuniki, rozpalając go na nowo. Ręka pogłaskała jego brzuch i skierowała się wyżej, nie rozpinając klamerek bluzki.
- Co?! – krzyknął Ren, gdy poczuł, że Kōsuke go uszczypnął w sutek.
Spojrzał na niego. Czarnowłosy był cholernie zadowolony. Zabrał jedną dłoń z jego ciała i rozpiął swój rozporek wypuszczając ciężkiego, grubego penisa.
Ren przełknął ślinę. Wpatrywał się tylko w to, co najbardziej go interesowało.
- Podoba ci się? – spytał Kōsuke.
Blondyn odwrócił wzrok, czując, że jego policzki stają się czerwone. Widział go. Zawstydziło go to.
Ręka Kōsuke zacisnęła się na jego szczęce i znowu ustawiła ją tak, by patrzył tylko na niego.
To spojrzenie paliło.
- Ja… – chciał coś powiedzieć, ale jego słowa rozmyły mu się w ustach.
Kōsuke paroma ruchami pozbył się tuniki Rena i równie szybko ściągnął mu spodnie, sandały i opaskę ninja.
Był nagi. Naprawdę nagi. Czuł się oglądany jak na wystawie. Zamknął oczy, nie chcąc widzieć zachłannego wzroku Kōsuke. Nie wyglądał tak jak on. Nie był tak umięśniony. Bał się, że może się mu nie spodobać.
- Kōsu – jęknął niemal udręczony, gdy poczuł dłonie rozszerzające jego uda i szorstki materiał spodni przy swoim członku. Kōsuke nawet się nie rozebrał do końca. Ren poczuł się jeszcze bardziej nagi niż wcześniej.
Nie wiedział, co ma zrobić z rękami, więc zacisnął je na trawie.
Nagle Kōsuke szarpnął Renem. Złączył jego nogi i uniósł je w górę tak, że jego kolana dotykały klatki piersiowej. Mężczyzna chwycił go za biodra i przybliżył do swojego krocza. Jęknął.
Nagie plecy Rena prześlizgnęły się po lekko wilgotnej, chłodniej trawie. I po chwili mógł poczuć go. Gruby członek ułożył się na jednym z wyeksponowanych, rozszerzonych pośladków.
- Kōsuke, ja… – zaczął ponownie Uzumaki, ale ten szybko wpakował mu palec do ust. Chciał odwrócić twarz, żeby wyrwać usta z ataku czarnowłosego. Mężczyzna nic sobie z tego nie robił, po chwili tylko wyciągnął wilgotny, smukły palec i szybko, jednym płynnym ruchem wsadził go blondynowi w odbyt.
- Agh! – zajęczał Ren.
- Nie mogłeś się mnie doczekać? – spytał prowokująco, wysuwając palec w wnętrza chłopaka. – Często się ze sobą bawiłeś? – spytał, sprawiając rumieńce na twarzy Rena.
- Ja… – zaczął. – O czym ty mówisz, sensei? – spytał, udając głupiego. Zaśmiał się sztucznie.
Kōsuke tylko pokręcił głową. Nawet w świetle księżyca mógł wyczytać prawdę z twarzy Rena, który teraz był zawstydzony i bał się nieznanego… odkryty i zarumieniony.
- Jesteś przygotowany – odpowiedział. - Jestem pewien, że mógłbym się wsunąć dwoma ruchami, a ty wpuściłbyś mnie bez problemu – dodał, unosząc lewą brew do góry.
- Ja nigdy nie… - rozpoczął Ren, ale musiał urwać swoją wypowiedź, bo poczuł jak Kōsuke chwyta w dłoń swojego penisa i przesuwa nim po jego rowku. Zapiszczał cicho.
Zaraz zostanie wzięty, przyszpilony. Odda się mu. Będzie uprawiał z nim seks. Pierwszy raz. Jeszcze chwila.
Próbował oddychać głęboko, ale trudno mu było to robić, gdy czuł jak Kōsuke się nim bawił i przeciągał  chwilę.
- Chcesz, żebym już wszedł? – spytał nagle mężczyzna.
- Um – odpowiedział Ren, otwierając oczy. Nawet nie wiedział, kiedy je zamknął.
Członek Kōsuke zaczął się powoli przeciskać przez krąg mięśni, rozpychając się. Bez prawie żadnego przygotowania trochę bolało, ale był ninją, gorszy ból potrafił sam sobie zadać.
A teraz on był w nim. Cały.
Mężczyzna złapał za jego złączone nogi i rozłączył je, pozwalając pośladkom Rena dotknąć trawy, a kostkom opaść na swoje barki.
Ren znowu był niemożliwie twardy. Chciał się dotknąć, ale Kōsuke szybko zaregował, wbijając się w niego mocniej i kładąc się na niego.
Ponownie się wsunął i wysuną.
Czuł rozpierający członek mężczyzny i jądra uderzające o jego pośladki. Jęknął. Usta Kōsuke były tak blisko. Pragnął go pocałować.
Czarnowłosy wbijał swoje spojrzenie wprost w białe oczy. Musiał czerpać niewiarygodną satysfakcję z odczytywania wszystkich jego uczuć i emocji. A Ren nie miał, gdzie uciec. Wstrzymał oddech, czując dreszcze. Wyładowania elektryczne rozniosły się po jego ciele i dotarły do naprężonej erekcji blondyna.
Kōsuke wycofał się cały. Wyszedł i wszedł od nowa, powodując jęki Rena. I tak parę razy. Ból sprawiał, że mógł go poczuć jeszcze mocniej.
Czarnooki odsunął się od niego i zmusił całkowitej uległości. Jego biodra zostały uniesione. Kōsuke nie poruszał Renem tak, że jego wnętrze sunęło się po erekcji mężczyzny. Chłopak był szmacianą lalką w jego rękach.
Blondyn zaczął rwać trawę za sobą.
- Niedługo znowu dojdę – przyznał i przegryzł mocno wargę, aby mniej sapnięć wydobywało się z jego ust.
Jego purpurowa wręcz erekcja kołysała się pod wpływem rytmicznych ruchów Kōsuke, który na chwilę wyszedł z ciała Rena… żeby później wchodzić w niego gwałtownie, wbijając się tylko po to, aby sprawić sobie samemu zwierzęcą przyjemność.
- Nie! – krzyknął Ren, który już nie panował nad sobą. Zaczął walić pięściami w ziemię, a jego biodra unosiły się samoistnie w kierunku mężczyzny. Podrygiwał. – Nie mogę zaraz… - krzyknął.
Oczy uciekły mu w głąb czaszki. Po jednym policzku spłynęła mu gorąca łza. Kōsuke złapał go za poranione ręce i przycisnął je mocno do ziemi. Czarnooki opadł na klatkę piersiową Rena i wgryzł się w jego szyję.
Krzyk przerodził się w wycie.
Orgazm go zaatakował, jego całe ciało się napięło, a on pozwalał się pieprzyć, potęgując dreszcze przechodzące przez jego ciało. Strugi spermy wypłynęły z jego członka.
Kōsuke doszedł, zastygając w ciele Rena. Chłopak dopiero teraz był w stanie usłyszeć jakiekolwiek westchnienie czarnowłosego. Ciepła sperma wypełniła jego wnętrze, a on czuł się taki… kompletny.
Wykorzystując okazję, wyrwał dłonie z uścisku i owinął ręce wokół szyi mężczyzny, przytulając się do niego.
Był rozbity, scalony, wypełniony, szczęśliwy i spełniony.
Zrobił to. Uprawiał seks z mężczyzną, którego kochał i pożądał, za którym tęsknił i cierpiał, gdy go nie było.
Kōsuke uwolnił się po paru minutach z silnego uścisku Rena. Miał coś do zrobienia.
Chłopak leżał na plecach z szeroko rozstawionymi nogami. Z wilgotnym od spermy wejściem. Z rozmarzonym wzrokiem. Z unoszącą się klatką piersiową. Z znakiem ugryzienia na szyi. Z otwartymi ustami, proszącymi się o grzeszne rzeczy. Z porozrzucanymi wokół ubraniami.
Czarnooki wstał z Rena i zapiął rozporek swoich spodni.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin – mruknął, odwracając wzrok. - Powinieneś popracować nad wyczuwaniem chakry przeciwnika, zajmiemy się tym jak tylko złożę raport Hokage – powiedział. – Chodźmy teraz do mojego namiotu, jest niedaleko.

2 komentarze:

  1. Nie wiem za bardzo jak skomentować ten przecudny post (choć wczoraj widziałaś początki jednej z prób). Dzisiaj jednak doszłam do wniosku, że nie ma słów, które mogłyby ocenić tą pracę. Jest piękna, cudna i tak delikatnie, a zarazem mocno erotyczna - taka jak powinna być. Głównymi bohaterami są Ren i Kosuke - moi ulubieńcy... Dziękuję ci za taki prezent jest jednym z tych najlepszych, naprawdę! Ogromnie ci dziękuję za takie poświęcenie dla mnie.
    Ale nie wybaczam ci tego, że nie było tego pocałunku :c Chcę kontynuację! >.<
    Dziękuję jeszcze raz z całego serduszka! (i jeszcze dziękuję za szatana, Lena...) *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy na pewno chciałabyś kontynuację? Oj, dużo by się działo...

      Usuń

Obserwatorzy