11 lutego 2018

Zostanie Blizna - 7


Ash, Ren i Makeda byli razem w jednej z pustych sal. Uzumaki siedział przy kuzynce i szczerze jej zazdrościł, że jeszcze ta opanowała już Byakugan. Sam mimo białych, klanowych oczu jeszcze go nie aktywował. Nawet Len… Serce zabolało go, gdy pomyślał o młodszym bracie. Nadal nie wierzył w to, że Lena… zabito. Aż dziwił się, że tak swobodnie może wykonywać zadanie, kiedy ciągle był myślami przy bracie.
Z każdym ruchem ciągle nachodziły go słowa Kōsuke. Nie mógł wyrzucić go z głowy.
Ren spojrzał na Asha, który nie mógł siedzieć w miejscu i zaczął chodzić w tę i z powrotem. Już od godziny Makeda odpoczywała i zbierała chakrę. Musiała w końcu znowu użyć Byakugana i znaleźć Shikamaru. Bezpieczniej dla nich było po prostu czekać zamiast natknąć się niepotrzebnie na inną drużynę i jeszcze walczyć.
Ash zaczął oświetlać skały, jakby miały one mu w czymś pomóc.
- Tutaj jest około trzydziestu korytarzy – zaczął Ash, podchodząc do Makedy.
Dziewczyna tylko kiwnęła głową.
- Będę musiała je wszystkie przeszukać aż nie znajdę sensei’a – odrzekał, opierając się plecami o kuzyna.
- Dobrze, że mamy chociaż dużo czasu – powiedział Ren, patrząc tarczę księżyca. Była w mniej więcej połowie.
- W sumie to już jestem gotowa i mam nadzieję, że szybko go odnajdę, bo inaczej będziemy musieli sami przeszukać te korytarze – dodała już mniej wesoło. Miała tak mało chakry, że jej klanowa umiejętność zużyje ją bardzo szybko.
Makeda wstała i zaczęła koncentrować chakrę. Wokół jej oczu zaczęły pojawiać się żyłki.
- Byakugan! – krzyknęła i ustawiła się przy ścianie w pozycji gotowej do ataku.
- Oby nie – rzekł smętnie Ren. Musi odciążyć wreszcie Makedę i sam nauczyć się umiejętności klanowej. Musi wreszcie zacząć porządnie trenować. Musi stać się potężniejszy. Musi mieć siłę ochronić przyjaciół. Musi dowiedzieć się więcej o Kōsuke. Musi obserwować Sasuke Uchihę. Musi poznać Sayę. Musi… pomścić Lena.
- Nie uśmiecha mi się łażenie po tym labiryncie – powiedział z przekąsem Uchiha.
Gdy spojrzał na Asha, Ren ponownie przypomniał sobie ten błysk Sharingana, mimo że Uchiha miał zielone oczy po matce i nigdy nie opanuje klanowego kekkei genkai.
Na miejscu przyjaciela nagle pojawiła się postać Kōsuke. Był wysoki, miał czarne włosy i niebezpieczne… oczy. Tkwiła w nich iskierka szaleństwa. Nosił siateczkową bluzkę i opaskę z przekreślonym symbolem Wioski Chmury i czarne spodnie. Na wszystko narzucony miał szary płaszcz z czerwoną łzą na plecach.
Pamiętał jak ten przybliżył się do jego ucha i szeptał mu do niego. Mówił o sile. Obiecywał, że nauczy go prawdziwych technik. Że będzie w stanie pokonać nawet własnego ojca. Że pomści Lena. Że odkryje, co złego dzieje się w Wiosce. Że odkryje sekret Sasuke Uchihy i przyczyni się do jego śmierci.
- Mam! – krzyknęła Makeda, wyrywając Rena z wizji.
Uzumaki musiał aż przetrzeć oczy, żeby obraz wrócił mu do rzeczywistości. Miał… omamy.
- Gdzie jest? – spytał uśmiechnięty Ash. Wreszcie mógł coś robić, bo już zaczynał się nudzić. Wyrwał się do przodu.
- Jest dwie sale obok po lewo. Musimy wrócić do sali głównej i udać się tam jak najszybciej – mówiła szybko i już się przygotowywała do biegu, ale po chwili zatrzymała się i złapała Asha za koszulkę z symbolem klanu.
- Co się stało, Makeda? – spytał zaniepokojony Ren. Makeda wyglądała dziwnie.
- On jest… pod skałą – powiedziała z niedowierzaniem. Musiała się upewnić. – Tak, leży sobie w zagłębieniu pod wielkim kamieniem – dodała.
Ren zaczął się śmiać.
- No, to karę ma z głowy na dwa dni – powiedział Uzumaki.
- Kiba-sensei nieźle sobie z nim poradził - dodał uśmiechnięty Ash.
Makeda odchrząknęła.
- Nie mamy czasu na śmiech, musimy go uwolnić – przywoływała do porządku.
- Racja – Ren kiwnął głową. – Ale zaczekajcie chwilę… - powiedział, kiedy zobaczył, że Ash i Makeda chcą biec dalej.
- Co jest? – spytała nieśmiało dziewczyna.
Ren wziął głęboki oddech i położył dłoń na ramieniu kuzynki.
- Ja chciałbym, żebyście wiedzieli, że gdybyście… - Nie wiedział, jak to powiedzieć. Potrzebował znaleźć odpowiednie słowa. – kiedykolwiek byli uwięzieni, to ja… uwolnię was. – Spojrzał głęboko w oczy zdziwionych przyjaciół. – Rozmiecie?
- No, jasne – odpowiedział pierwszy Ash.
- My ciebie też, Ren – dodała z uśmiechem Makeda. – W końcu jesteśmy drużyną.

*
Już po paru minutach znajdowali się na skale. Pod nimi powinien w zagłębieniu leżeć Shikamaru.
- To co robimy? – spytał Ash.
- Musimy rozwalić tę skałę albo chociaż przesunąć – odpowiedział Ren, robiąc krok do przodu.
- Na mnie nie patrzcie, ja jestem bez chakry – powiedziała od razu Makeda, odwróciła się i usiadła, zakładając sobie ręce na piesi.
- Zostaliśmy tylko my dwoje – powiedział Ash z przekąsem. Zmarszczył brwi.
- Masz coś, czym moglibyśmy rozwalić tę skałę? – spytał Ren, drapiąc się po karku. Miał taki sam gest, jak jego ojciec, kiedy był niepewny lub się denerwował.
- Pieczęcie wybuchowe? – odpowiedział. – Ale lepiej ich nie używać, bo jak zawalimy pomieszczenie, to jednocześnie możemy zniszczyć całą górę.
Ren westchnął głęboko, ale przyznał przyjacielowi rację. Nie mogli tak ryzykować.
Makeda próbowała wstać z gracją, kiedy nagle potknęła się i przewróciła, spadając na głowę na ziemię. Krzyknęła i próbowała się podnieść.
- Ała! – powiedziała, masując swoją głowę. Była pewna, że nabije sobie guza.
- Subtelność nosorożca, co nie, Ren? – zażartował Ash i skoczył do dziewczyny razem z blondynem.
- Nie śmiejcie się – powiedziała naburmuszona. - Mnie to boli – dodała, nalepiając kolejny plaster na ręce. Znowu zdarła sobie skórę.
Ren obrócił się i spojrzał na skałę, a następnie podszedł do niej i zaczął oświetlać tarczą księżyca na opasce.
- Ash, powinieneś to zobaczyć.
Na skale znajdowała się… pieczęć.
- Dasz radę ją dezaktywować? – spytała się Makeda.
Podeszli do Rena. Ash zmarszczył brwi. Widział już ją kiedyś, ale była cholernie trudna do złożenia, a co dopiero do wyłączenia.
- Spróbuję – powiedział Uchiha i oderwał kawałek bandaży ze swojej łydki. Przyłożył kciuk do ust i przegryzł go. Następnie krwią próbował namalować identyczny znak.
- Co robisz? – dopytywała się dziewczyna.
- Część pieczęci wystarczy jedynie odwrócić i aktywować, resztę trzeba odpieczętować konkretnym jutsu, czasem można przenieść pieczęć na inny przedmiot, a rzadko…
- Co? – wtrąciła Hyūga.
- Pieczęć jest powiązana z pieczętującym. Musielibyśmy odnaleźć tę osobę i zabić ją – dokończył.
Makeda otworzyła szeroko oczy.
- To raczej odpada – powiedział Ren.
Ash pokiwał głową i zaczął tkać chakrę. Jego zdolnością było pieczętowanie w zwojach. Potrafił uwięzić w nich nawet chakrę, którą używał, gdy jego własne pokłady mu się skończą. Był podopiecznym Tenten.
- Chyba gotowe – powiedział i złapał bandaż w dłonie. Przyłożył odwrócony znak do skały i przycisnął go. Chwilę potem skoncentrował swoją chakrę i pchnął ją w pieczęć.
Poczuli trzęsienie ziemi.
- Tak powinno być? – spytał Ren.
Makeda nerwowo rozglądała się po sali.
- Nie wiem – odpowiedział chłopak, ale zaprał się nogami i przesunął skałę. Aż sam był zdziwiony jak łatwo mu to poszło. Po chwili drużyna zobaczyła śpiącego jak gdyby nigdy nic sensei’a.
- Nawet się nie obudził – podsumował Ren.
Makeda i Ash zaczęli chichotać. Nara był niesamowity.
*
Azula zaczęła się niecierpliwić. Tarcza księżyca już prawie gasła. Zostało im niewiele czasu, a nadal nie znaleźli jej ojca. Co więcej znowu znaleźli się w miejscu, gdzie rozpoczynali etap.
Nerwowo tupała nogą, od kiedy zobaczyła, jak drużyna z Wioski Piasku odnalazła swoją sensei i teraz tylko musieli wydostać się na powierzchnię.
- Zostało nam ostatnie wejście – zaczął Setsu.
- Cholera – przeklęła cicho pod nosem. Właśnie tego jednego tunelu się obawiała. Był bardzo ciasny i bała się, że Setsu mógłby się nie zmieścić.
- Pójdę przodem – zabrał głos Jun. – Jestem z was najmniejszy– podsumował. To prawda, był po prostu parę lat młodszy od nich. Miał dziesięć lat. Ominął w końcu Akademię.
Azula kiwnęła głową.
- To dobry pomysł, ale Jun – Złapała chłopaka za ramię, kiedy ten zamierzał wchodzić do tunelu. – Uważaj na siebie.
Setsu staną obok niej i popatrzył się na Uchihę z nadzieją.
- Poświecę ci latarką, jak będziesz się przeciskał – powiedziała Azula.
Ten związał mocniej czarne włosy do ramion tasiemką.
- Nie bójcie się o mnie – Uśmiechnął się łagodnie. W końcu chciał się do czegoś przydać. Wziął głęboki oddech i wszedł.
Przecisnął przez tunel mający około dziesięć metrów. W pewnym momencie myślał już, że dalej nie przejdzie, ale podkopał ziemię. Nie wiedział, dlaczego tylko ten tunel był zbudowany od dołu z ziemi, a od góry ze skał.
Gdy w końcu przedostał się na drugą stronę to, co zobaczył, zaparło mu dech w piersiach. Nie wiedział, jak to było możliwe, ale sala, w której wylądował była przeogromna. W dodatku skały były zupełnie inne niż te, które widział wcześniej. Wapienie stworzyły tysiące stalaktytów i stalagmitów. Były ostre i strome. Przepiękne.
- Setsu, Azula! Chodźcie – zawołał głośno swoich przyjaciół.
- Jak tu… niesamowicie – zaczęła Azula, otrzepując ziemię ze swoich długich, pięknych włosów. Rozejrzała się po sali, oświecając ją latarką. Cudem się przecisnęła, a Setsu chyba… utknął w środku tunelu.
- Dajesz radę? – spytała kolegę z drużyny jedenastej.
- Tak – powiedział, ale jego głos był przytłumiony. Ledwo mógł mówić. – Ale dajcie mi pięć minut.
Azula tylko kiwnęła głową i złapała się za odkryte ramiona.
- Strasznie tutaj zimno – powiedział Jun, kierując się do gruzów. – Patrz, tutaj jest zburzona ściana do innego pomieszczenia – dokończył, wskazując na zniszczone stalagmity.
Przeszukiwali salę i spojrzeli w górę. Azula aż zakryła dłonią otworzone ze zdziwienia usta. Jej ojciec wisiał przywiązany do jednego ze stalaktytów. Miał usta związane chustą. A cały znajdował się w lodowej klatce.
- Jak my go stamtąd wydostaniemy? – spytał się Jun.
Azula rozmyślała. Gdyby tylko był tutaj Katon, to wykorzystałaby go z łatwością. Jeszcze by jej dziękował za zwróconą uwagę. Ale nie mogła w tej sytuacji nikogo zmanipulować. Byli sami.
Podszedł do nich Setsu. Zdjął swoją kurtkę i założył ją na plecy dygoczącej dziewczyny. Ta z przyjemnością przyjęła ją i uśmiechnęła się zalotnie.
- Azula – upomniał ją z poważniejszą miną.
- Już, już – Przywołała się do porządku. – Nic nie będę robić – powiedziała lekko urażona i odkręciła głowę. To nie jej wina, że takie gesty weszły jej w krew. Po prostu taka była. Ładna i cwana – najgorsze połączenie. Miała w sobie to coś, była inteligentna i umiała korzystać ze swoich atutów. Potrafiła też… manipulować ludźmi, chociaż wyjątkowo tym razem nie chciała, aby Setsu ją ogrzał. Zrobił to z własnej woli.
- Nie damy rady tak wysoko doskoczyć. Musimy skakać po stalagmitach – powiedział, przerywając rozmyślania Azuli.
- Racja – rzekła dziewczyna i poświeciła na twarz wiercącego się ojca. Próbował się wydostać, ale był zbyt mocno związany.
- A co z klatką? – dopytywał się Setsu. Miał złe przeczucia. Ta wyburzona ściana, lodowa klatka i znaki na skałach. To wszystko śmierdziało mu drużyną dziesiątą. Jego szósty zmysł aż bił na alarm.
- Może dam radę ją rozwalić sierpami – odpowiedziała Azula. Odgarnęła swoje włosy i skoczyła na jeden ze stalagmitów. To był jednak błąd, bo pośliznęła się i zawisła na jednym. Nie mogła się na nim utrzymać, wisząc rękami i gdyby nie szybkość Setsu, to upadłaby boleśnie na skały. Chłopak złapał ją w ramiona i postawił na ziemi.
- Nic ci nie jest? – spytał troskliwie Jun. Cóż, sam by sobie tutaj nie poradził. Bez Azuli i Setsu był nikim.
- Jest dobrze… tylko te skały… - Dziewczyna zmarszczyła brwi. Wyprostowała się i jeszcze raz spróbowała wskoczyć na kamień. Poczuła, jak coś odbiera jej oddech i że znowu spada. Nie mogła ustać na skałach, nie mogła wzbić się wyżej.
- Azula! – krzyczał Jun. Dziewczyna otrząsnęła się i wbiła sierp w skałę, zaczepiając się o nią. Mało brakowało, a mogłaby upaść, mieć uraz i… pogrążyć drużynę. Tego nie chciała. – Azula, uważaj!
Dziewczyna wbiła się drugim sierpem i odepchnęła, z powrotem skacząc na ziemię.
- Nie jest dobrze – zaczęła zmartwiona. – Coś mnie powstrzymuje.
- Co to było? – dopytywał się Jun.
- Może ja spróbuję – powiedział Setsu. Ta tylko kiwnęła głową na znak zgody.
Westchnął i zamknął swoje oczy w fiołkowym kolorze. Skoncentrował chakrę w stopach i wybił się jak najmocniej potrafił. Skoczył wyżej niż dziewczyna i uśmiechnął się. Jego uśmiech zniknął w momencie, kiedy nagle poczuł niewidzialną barierę, która zaczęła spychać go na dół. Jemu już się nie poszczęściło. Upadł z wielkim hukiem na bloki skalne. Rozdarł swoje spodnie, a z rąk płynęła krew.
Azula była zaskoczona. Aż otworzyła oczy szerzej i zaniemówiła. To wszystko działo się tak szybko, już była zadowolona, że koledze się uda, ale jednak…
Podbiegła do niego szybko, otrząsając się z szoku. Klęknęła koło niego razem z Junem. Nie wiedzieli, co mają zrobić. W końcu to Setsu był medykiem w ich drużynie.
Jun spojrzał się na skały.
- To muszą być pieczęcie. Nie damy rady ich pokonać – mówił Uchiha.
- Setsu – Dotknęła policzka chłopaka. – Jesteś przytomny? Powiedz coś – wręcz błagała. Czarnowłosy tylko jękną cicho z bólu i próbował się wstać.
- Nie ruszaj się – panikował Jun. – Możesz mieć coś złamane.
Setsu otworzył powoli oczy.
- Boli – szepnął. Czuł rozrywający ból w udzie.
- Dasz radę wytrzymać dopóki nie znajdą nas ninja-poszukiwacze? – pytała chaotycznie dziewczyna, trzymając chłopaka za rękę. Spojrzała na tarczę księżyca, został już tylko malutki sierp światła. Wschodziło słońce. Zostało im około dziesięciu minut. Zwątpiła już w zdanie tego Egzaminu. Setsu był ważniejszy.
- Nie – odpowiedział Setsu. – Nie możemy sobie pozwolić, żeby przegrać! – buntował się. Chciał już otrzymać stopień Chūnina. Chciał wreszcie naprawdę pracować i leczyć ludzi w szpitalu.
- Zwariowałeś – szepnęła Azula i odgarnęła swoje długie włosy do tyłu. Próbowała powstrzymać chłopaka, który próbował wstać o własnych siłach.
- Zniszczę tą pieczęć, zniszczę tę klatkę, zniszczę tę salę, a nawet całą górę, jeśli będzie trzeba! – krzyczał, wyjmując z bólem kunai z karteczką wybuchową.
Jun spojrzał się na niego ze strachem. Nigdy nie widział go tak zdeterminowanego. Azula tylko pokręciła głową, ale w głębi duszy chciała tego. Pragnęła udowodnić, że takie przeciwności nie powstrzymają drużyny jedenastej. Spojrzała się na ojca. W jego oczach także widziała strach.
Setsu wziął głęboki oddech i skoncentrował się. Zamachnął się i przyjął odpowiednią pozycję, a następnie rzucił kunaia w górę. Trafił w stalaktyt, a po chwili wszystko runęło. W około spadały skały. Roztaczał się pył. Setsu upadł, łapiąc się za krwawiące udo, a Jun osłaniał się przed kamieniami.
Wszystko to były sekundy. W jednej Neji się uwolnił. W drugiej Azula chwyciła Juna za rękę. W kolejnej jej ojciec wziął na plecy rannego Setsu i skakali po lecących skałach w górę, na powierzchnię. Aż w końcu zobaczyli światło. Padli i zobaczyli promyki powoli wschodzącego słońca.


-----------------------------------------------------
Witajcie, Skarby!
Na początku chciałabym pozdrowić Chingyu. Zdrowiej mi :)
A w następnym rozdziale będzie bardzo rodzinnie! Walki na Arenie już wkrótce!

2 komentarze:

  1. Kurcze, kurcze , kurcze!
    Ten rozdział był świetny, naprawdę . Dużo ciekawej akcji i kontynuacja egzaminu. Cieszę sie, że mojej ukochanej drużynie (chyba wiesz ktora to) udalo sie!

    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że równoważę sceny dynamiczne i statyczne ;) tu jest więcej akcji, ale potem będzie chwila rozmów ;)
      Cieszę się, że ci się podobało, a drużyny mają przed sobą najgorsze, wierz mi ♥

      Usuń

Obserwatorzy