4 lutego 2018

Zostanie Blizna - 6


Ren rozejrzał się po komnacie, w której byli. Podszedł do ścian i oświetlił ją opaską z tarczą księżyca. Zmarszczył brwi i ręką błądził po skałach.
- Szukajcie dziury, czegoś podejrzanego – zaczął Ren.
- Co? Czemu? – spytał Ash, patrząc się na przyjaciela dziwnie.
Wstał z ziemi i złapał się za bolący tyłek, który sobie stłukł upadkiem. Chyba przejmuje styl bycia Makedy. Jeszcze trochę i będzie miał grację pędzącego nosorożca. Aż się zaśmiał na tą myśl, ale Hyūga go uciszyła, waląc po głowie.
- Ej, to bolało! – Miał skwaszoną minę. Teraz oprócz tyłka masował się jeszcze po czarnych, krótkich włosach. Pod palcami czuł tam rosnącego guza.
Dziewczyna tylko ułożyła w odpowiedź pięści tak, jakby chciała przyłożyć mu jeszcze raz, co zamknęło mu usta. W końcu wyprostowała się i spojrzała na Rena. Miał pobrudzoną granatową, zapinaną klamerkami przez środek tunikę i naderwane przez wystające kraty długie, czarne spodnie.
- Musimy się wydostać górą, Ren – powiedziała Makeda i wskazała dłonią na tunel.
Ren pokręcił tylko głową.
- Tam wyżej jest tylko kolejne rozwidlenie i prawdopodobnie też pułapka. Jestem pewien, że tutaj gdzieś będzie luźniejsza skała, którą zburzymy i przedostaniemy się do innej sali – wytłumaczył.
Dziewczyna podeszła do ściany i tak jak kuzyn zaczęła je sprawdzać.
- Makeda, jesteśmy tutaj sami – odezwał się Uzumaki po chwili.
- Tak i możemy być sami do czasu aż ninja poszukiwacze nas nie znajdą jutro rano – dopowiedział z przekąsem Ash. Podszedł do ścian i zaczął oglądać ścianę.
- Chodzi mi o to, że Makeda może użyć Byakugana, żeby widzieć przez te ściany. Może odkryje najcieńsze miejsce.
- Zlokalizuję tak Shikamaru! – powiedziała wesoło i klasnęła dłońmi. Ukrywając Byakugana musiała się nieźle namęczyć i zawsze radzić sobie bez niego. Tylko w towarzystwie Asha i Rena go trenowała. W końcu nie mogła pozwolić, aby ktoś odkrył jej kekkei genkai. - Byakugan! – krzyknęła i skoncentrował się.
Przy jej oczach pojawiły się wystające żyłki. Widziała już wszystko. Inne drużyny walczące ze sobą w sali po prawo. Najwyraźniej podążyli za nimi i wybrali tę stronę tunelu bez krat. Gdy popatrzyła w prawo ujrzała salę z wielkimi stalaktytami i stalagmitami.
- Hiro! Sakan! Zaraz zwariuję!
- Josenka, nie drzyj się tak, bo cała Wioska cię usłyszy!
Zbadała, skąd roznosiły się głosy. Niżej zobaczyła dwóch chłopaków z czerwonymi oczami i dziewczynę z fioletowymi włosami z Wioski Chmur, którzy schodzili po długich i krętych schodach.
- Tam! – skazała palcem. - Widzę kogoś na górze przywiązanego. – Wytężyła wzrok jeszcze mocniej. – Tu ściana jest bardzo cienka – dodała.
Makeda podeszła i dotknęła kamienia.
- Tam jest mój ojciec – powiedziała cicho.
Ren rozszerzył szeroko oczy.
- Jak to? – spytał się Ash.
- Przynajmniej wiemy, że drużyna jedenasta też jeszcze nie odnalazła swojego sensei’a – mruknął Uzumaki. Biedny Setsu… jak on go ostatnio wkurzał…
- Chodźmy tam – zadecydowała. – Utrudnijmy im jeszcze zadanie – powiedziała z zapałem. W końcu nie mogła pozwolić, żeby Azula zdała ten Egzamin.
- Makeda, musimy sami znaleźć Shikamaru-sensei’a – podsumował Ash. - Jeszcze możemy im przez to pomóc. – Próbował ją odwieść od tego pomysłu, chociaż nie wiedział, co by zrobił, gdyby miał okazję pogrążyć Katona. Za to nie chciał przeszkadzać Junowi. I tak ma ciężko w domu. Jakby on i Katon zdali, to najmłodszy miałby jeszcze gorzej. O ile to możliwe.
- Nie, mam plan – powiedziała tajemniczo. – Zapieczętowałeś może jeszcze coś ciekawego? – spytała się Makeda Asha.
Ten tylko westchnął i przymknął zielone oczy.
- Na przykład? – spytał Uchiha.
- Naklejki wybuchowe? – odpowiedziała pytająco dziewczyna.
- Nie możemy – zareagował od razu Ren. Makeda robiła się strasznie odważna i zdecydowana, jeśli w grę chodziła rywalizacja z Azulą. – Pamiętasz, co mówił Kiba-sensei. Możemy zabić wszystkich takim ruchem – dodał już ciszej.
Ash zgodnie kiwnął głową.
- W takim razie, ja będę musiała się wykazać – powiedziała Makeda. Przyjęła pozycję do walki i skoncentrowała chakrę w dłoniach.
Ren aż otworzył szerzej swoje białe oczy ze zdziwienia. Kuzynka chciała poświęcić prawie całą swoją chakrę na dwa ruchy, które zniszczą tę ścianę.
- Mak… - przerwał. Chciał ją powstrzymać, to nie było tego warte.
Dziewczyna tylko zamachnęła się i wewnętrzną stroną dłoni uderzyła w skałę. Energia przenikła przez ścianę i właściwie cała się przesunęła. Blok skalny poleciał po przodu i huknął mocno, niszcząc stalagmity. W odpowiednim momencie dezaktywowała Byakugana.
Wbiegli do sali, bojąc się, że mniejsza komnata może się zawalić. Czuli lekkie trzęsienie ziemi, ale na szczęście po chwili ustało i nic takiego się nie stało.
W pomieszczeniu było ciemno. Makeda natychmiast skierowała tarczę opaski na górę, aby oświetlić interesujące ją miejsce. Spojrzeli w górę. Neji Hyūga wisiał przywiązany do jednego ze stalaktytów.
Makeda uśmiechnęła się podstępnie.
- Czuję tutaj genjutsu – powiedział Ash i rozejrzał się po pięknej sali. – Na ścianach są pieczęcie… Nie wiem, co oznaczają, ale są silne – dodał, dotykając kamieni.
- Ja też to czuję – dodał Ren. Jeśli tak mocno ukryty był Neji, to ciekawe jak ukryli Shikamaru.
- To nie będzie dla nas problemem – powiedziała Makeda i spojrzała w oczy ojcu. Ten wydawał się być zdziwiony. Miał usta związane chustą. Nie mógł nic mówić.
Makeda usiadła na ziemi i uniosła ręce. Następnie zamknęła swoje białe oczy i skoncentrowała się. Bardzo trudno jej było kontrolować wodę, więc najpierw musiała ją zamrozić, a dopiero potem wydostać ze skał. Tak bardzo cieszyła się, że akurat ta sala była zbudowana z wapienia. Wokół znajdowało się mnóstwo wody.
Cienkie wstęgi lodu zaczęły wydobywać się ze stalaktytów i wędrować w stronę Nejia, który nagle zaczął się szarpać i wyrywać. Lód pięknie skręcał się i łączył, aby w końcu stworzyć kryształową klatkę. Było na tyle zimno, że się nie roztopi.
Dziewczyna zadowolona ze swojej pracy odwróciła się do przyjaciół z drużyny.
- Teraz możemy wrócić do sali, w której rozpoczęliśmy Egzamin – odpowiedziała wesoło i przeciągnęła się.
Ren z Ashem tylko spojrzeli na siebie porozumiewawczo i poszli za Hyūgą.

*
To był najdłuższy korytarz w całej górze. Minęli tylko drużynę z Wioski Chmury – fioletowłosą i dwóch chłopaków z czerwonymi oczami. Biegli przez parę godzin i dwukrotnie sprawdzali, czy nie są uwięzieni w genjutsu i tylko niepotrzebnie się męczą. Nie napotkali na drodze żadnych rozwidleń, co ułatwiło im dotarcie do celu.
- Jesteśmy – odezwał się Gyatamaru i zatrzymał.
- Wreszcie, miałam wrażenie, że będziemy biec całą noc – powiedziała zasapana Asoka. Dziewczyna oparła dłonie o kolana i pochylona oddychała głęboko.
- Musieli się naprawdę napracować, żeby przygotować ten Egzamin – powiedział Uchiha i skoncentrował się, a po chwili w jego dłoniach pojawiły się płomienie, które rozświetliły ogromne pomieszczenie.
W sali znajdowały się posągi porozmieszczane na kamieniach, a wszystkie przedstawiały Hinatę Uzumaki.
Katon aż uśmiechnął się. Znaleźli swoją sensei za pierwszym razem, a to wszystko przez Kuro, który teraz siadł zmęczony i zaczął lizać swoją czarną łapkę.
- Wszyscy chcą nam utrudnić robotę – podsumował Gyatamaru, czochrając swoje czerwone włosy.
Katon podszedł do jednego z kamiennych posągów.
- Która z nich jest prawdziwa? – spytał Gyatamaru i wyciągnął dłoń, żeby dotknąć długich do samej ziemi włosów Hinaty.
- Gya! Nie – krzyknęła Asoka, a Katon chciał go złapać za bluzkę, jednak nie zdążył.
Z chwilą, kiedy palce chłopaka dotknęły kamiennej postaci, ta zaczęła się ożywiać. Gyatamaru przestraszony odskoczył. Wszystkie oprócz jednej zaczęły się ruszać.
Asoka przerażona spojrzała się na przyjaciół z drużyny pierwszej.
- To pułapka – szepnęła.
Katon zmarszczył brwi i skoczył wysoko. Rozświetlił salę ogniem. Wyciągnął swój kunai i zaczął atakować postacie, które kierowały się w stronę Asoki i Gyatamaru.
- Ta na środku jest prawdziwa! – krzyknął donośnie tak, że odbiło się echo.
W samym centrum sali stał posąg sensei. Hinata miała spokojny wyraz twarzy. Wyglądała jakby spała. Przypominała pomnik samego piękna. Miała złożone dłonie na piersi.
- A co zrobimy z innymi? – krzyknął Gyatamaru.
- Atakujcie je! – odpowiedział od razu. – Odwróćcie uwagę, a ja spróbuję ożywić sensei!
Gyatamaru od razu wyjął swoją katanę i staną w pozycji gotowej do ataku.
- Jasne! – odpowiedziała Asoka i kiwnęła głową. Zamknęła oczy i skoncentrowała w dłoniach chakrę. – Chodź do mnie, Kuro – powiedziała do kota, na co ten miauknął zadowolony. – Mamy zadanie…
Jej paznokcie zaczęły się wydłużać. Razem z Kuro rzuciła się w wir walki i podbiegła do pierwszego pomnika.
Gyatamaru przeciął kamień z zaskakującą precyzją, a podróbka sensei rozpadła się na skałki. Jedna z nich zaatakowała go, a druga przytrzymała jego nogi. Po chwili pojawiły się kolejne i zaczęły otaczać chłopaka.
- Pośpiesz się, Katon! – krzyknął Gyatamaru.
Uchiha oświetlił twarz prawdziwej sensei i przyglądał się jej. Próbował ją dotknąć w nadziei, że to obudzi ją tak, jak inne posągi. Jego starania jednak poszły na marne. Nie wiedział, co robić.
- Nie obudzimy jej, trzeba najpierw pokonać podróbki! – powiedział i wrócił do walki.
Od razu wyzwolił swój ogień i objął nim połowę kamiennych postaci. Te jednak nie zapłonęły, a jedynie swoim ruchem zwrócił na siebie uwagę. Obróciły się w jego stronę i zaczęły go atakować. Katon zaskoczony robił tylko uniki. Były ze skały, więc automatycznie jego żywioł nie przydawał mu się w walce. Zagryzł wargę do krwi. Musiał użyć Sharingana.
Asoka właśnie zadrapała kolejną postać. Wbiła pazury z klatkę piersiową podróbki i po chwili wyciągnęła. Kuro także nie próżnował, wskoczył na ramię jednej i odwrócił jej uwagę, co szybko wykorzystała Inuzuka. O dziwo dawała sobie radę, chociaż zdecydowanie najgorzej.
Postacie otoczyły Gyatamaru i zaczęły go obejmować oraz ściskać. Prawdziwa Hinata na treningach nie atakowała go bezpośrednio. Z jakiś powodów nie mogła go skrzywdzić i tłumaczyła się, że to przez to, że on bardzo przypominał jej Naruto. Gyatamaru był podobno kopią jego osobowości. Trochę narwany, ale z marzeniami i celami. Nie miał w życiu lekko.
- Sharingan! – krzyknął Uchiha i chwycił swoje shurikeny. W tej chwili dziękował w myślach ojcu, który nauczył go tak dobrze rzucać. Dodatkowe lekcje trajektorii lotu u Tenten-sensei także pomogły. Cóż także od tamtej pory nie mógł się zbliżać do sióstr Hyūga.
Od razu widział ruchy postaci. Zadowolony rozkruszał kolejne posągi.
- Asoka, trzeba pomóc Gya! – powiedział Katon i próbował przedostać się do przyjaciela, jednak podróbki stale zasłaniały mu drogę. Oddychał już szybko. Traktował to… jako nieziemski trening, gdzie nie mógł powalić przeciwnika jednym płomykiem. To i tak było prostrze niż codzienne treningi z ojcem, które kończyły się tym, że mdlał.
- Katon! – zawołała, a Uchiha spojrzał w kierunku dziewczyny.
Jedna z postaci ciągnęła Asokę za blond warkocz, a druga trzymała w uścisku miauczącego głośno Kuro.
- Cholera! – Katon ze zdenerwowania przestawał panować nad chakrą. Obraz mu się zamazał tak, że aż musiał przetrzeć oczy dłonią.
- Pomóż! – krzyknęła znowu Asoka.
Katon oddychał mocno i szybko. Zaczął się pocić. Upadł na kolana. Czuł, że nie może złapać powietrza w płuca mimo prób. Tracił kontrolę.
W jednej chwili Sharingan zniknął, a na jego miejscu ukazały się kocie oczy. Jego wzrok zupełnie zmienił wyraz. Stał się niestabilny i taki… niebezpieczny. Krąg ognia otoczył jego ciało, a jego różowe, długie po talię włosy uniosły się w górę od przepływu chakry.
Zawsze… będąc pod wpływem demona… myślał o tej przeklętej, bezdusznej technice, której się nauczył w trakcie podróży z ojcem. O tej przeklętej Masce, którą musiał założyć. O tym jego przeznaczeniu, które wyznaczył mu ojciec. O tym całym bólu i nienawiści.
Postacie zasłoniły się rękami, myśląc, że to je uratuje. Pochłonął je niebieski ogień, którego nie mogły ugasić. Zaczęły uciekać, ale Katon zaczął je łapać dłońmi stworzonymi z płomienia. Posągi wywracały się i próbowały uciec z sali, ale to ich nie uratowało.
Asoka zaczęła krzyczeć, ale to do niego nie docierało. Gyatamaru podbiegł do dziewczyny i objął ją, zasłaniając swoim ciałem.
- Nie pozwolę ci skrzywdzić swoich przyjaciół – szepnął Gyatamaru wprost do ucha drżącej kunoichi. Ta tylko spojrzała się na niego szarymi oczami pełnymi łez. - Musimy go powstrzymać.
- Nie damy rady go okiełznać – powiedziała słabym głosem Inuzuka.
Ściany pokrył ogień.
- Uciekaj – powiedział Gyatamaru, odwracając się do rozszalałego Katona.
- Co? – spytała zdziwiona. Wstała z ziemi. – Nie, nie mogę cię tu zostawić! – krzyczała. – A co z Hinatą-sensei?
- Idź, Asoka – zaczął ponownie. – Zanim będzie za późno.
Te słowa podziałały na nią jak płachta na byka. Uciekaj. Została ninją po to, żeby walczyć i nie mogła cały czas… się poddawać. Nie, kiedy jej drużyna jej potrzebowała.
Odetchnęła, wyprostowała się i spojrzała odważnie na Katona. Gyatamaru nawet nie miał czasu jej powstrzymać. Ocali go, uratuje ich wszystkich.
Dziewczyna skoczyła wysoko nad płomieniami wprost w krąg ognia otaczający Uchihę. Ten tylko miał spuszczoną głowę, klęczał i obejmował swoje ramiona, skulony. Cały się trząsł od wypływającej silnej chakry.
- Katon! – krzyknęła do przyjaciela. Próbowała podejść bliżej, osłaniając twarz dłonią przed gorącem. Powalił ją jednak kolejny powiew silnej, niebezpiecznej chakry. – Nie poddam się!
Chłopak podniósł głowę i spojrzał na Asokę. A ona już nie widziała Uchihy. Teraz to była dwuogoniasta bestia - Matatabi z Wioski Ukrytej w Chmurach.
- Katon, opamiętaj się. To tylko demon w twoim ciele, nie ty! – próbowała zaciekle.
Wstała i tym razem podeszła bardzo blisko. Widziała, jak różowowłosy stale walczy wewnętrznie. Złapał się za głowę i skulił jeszcze bardziej. Wszystko płonęło, ostatni posąg sensei pochłonął ogień.
Skała pokrywająca ciało prawdziwej sensei zaczęła odpadać. Po chwil Hinata stała już ożywiona, nie pod władzą jutsu. Od razu zorientowała się w sytuacji i podbiegła do Gyatamaru.
- Katon! Asoka! – krzyknęła do podopiecznych.
Wyjęła szybko zwój z pieczęcią ze swojej fioletowej kamizelki i zacisnęła mocno w dłoni. Musiała użyć swoich umiejętności i Byakugana, żeby powstrzymać przepływ chakry Katona i zapieczętować bestię albo będą mieć prawdziwy problem.
- Co ona chce zrobić? – spytała się Gyatamaru. Ten tylko otępiale spoglądał na płomienie.
- On stracił kontrolę, skrzywdzi ją… Zawsze jest taki brutalny – zakończył smutno.
Jedno było prawdą. Na misjach Katon nie oszczędzał przeciwników. Nauczył się tego od swojego ojca.
Kolejna fala chakry przygwoździła Gyatamaru do ściany.
Asoka w tym czasie ciągle mówiła do Katona. Próbowała go objąć, już była tak blisko. Ten tylko chwycił ją za ramiona i szalonymi oczami patrzył na nią. Nie mógł się kontrolować. Na zmianę jego oczy zmieniały barwę. Raz ludzkie, raz kocie.
- Dasz radę! Wierzę w ciebie! Jesteś silny! – wrzeszczała. - Potężniejszy od bestii. Nie jesteś tym demonem! Rozumiesz? – mówiła już ciszej i krzyknęła, kiedy poczuła ogień na swoich przedramionach. Uścisk Katona parzył jej skórę.
Po chwili wszystko ustało, a Asoka zemdlała.
I wszystko ustało…
- Co się stało? – spytał Uchiha, rozglądając się po osmalonych skałach. Spojrzał na zszokowaną sensei i przerażonego Gyatamaru. A w swoich ramionach trzymał nieprzytomną przyjaciółkę.


----------------------------------------------------
Witajcie Skarby, we wtorek prawdopodobnie mam dla Was kolejny dodatek! 
Asoka... hym... w ciekawostkach napisałam, że najbardziej utożsamiam się właśnie z nią. Scena z Katonem... była potrzebna, jednak można było to przewidzieć. Spokojnie zaraz wszystko się zmieni i tak łatwo nie będzie... Ktoś jest za KatAso?
Mała ciekawostka: pozostały 3 rozdziały do kluczowych walk w ostatnim etapie. Tęsknicie za Kosuke?
Chingyu, chyba muszę Ci podziękować za te rozmowy z Tobą, perełko! Wiecie, drodzy czytelnicy, że zmotywowałam ją do pisania? Cóż, przynajmniej ja się bardzo cieszę. 

2 komentarze:

  1. Nie jestem za KatAso! Jestem za KatGya, a raczej GyaKat... szkoda, że to jednak Asoka próbowała z nim rozmawiać, a nie Gyatamaru. Uwielbiam tego osobnika tak samo jak Hinata. Boski rozdział, może i trochę przewidywalny, ale wciąż budzący grozę oraz tę niepewność! A drużyna Rena jak zwykle musi sobie pożartować, brawa dla Makedy, ale tekst Asha o nosorożcu wygrywa wszystko XD
    TĘSKNIE ZA NIM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo tak... Kiedyś to miało być KatGya, ale... nie wypaliło, wiesz mi znalazłam lepsze miejsce dla tego chłopaka ;) Jego walka na Arenie będzie no cóż... zapadająca w pamięć! Gwarantuję!
      Jak może zauważyłaś w tekście jest bardzo dużo wątków i przygód... wszystko jest po coś. Będziesz zadowolona!

      Usuń

Obserwatorzy