Drużyna
Ren od razu ze szpitala poszedł na Egzamin. Nie spotkał się nawet
z ojcem, który ciągle przygotowywał całość testu albo… nie był gotowy na
rozmowę. I dobrze, bo byłyby tylko krzyki, może nawet pięści, złość, żal i
pretensje.
Nie widział też matki, która przygotowywała Katona, Asoka i
Gyatamaru do Egzaminu. Tak bardzo była zajęta, że nie poszła do syna, którego
nie widziała miesiąc. Najwyraźniej nie
był dla niej tak ważny, jak myślał, że jest.
Podeszli do podestu, który wskazali im ninja. Znajdowali się na
polu treningowym poza Konohą.
Z bólem w sercu pomyślał, że Len nie miał okazji zdać Akademii,
nie stanie się Chūninem ani Jōninem. Nie zdobędzie przepięknej kobiety, nie
będzie miał dzieci, nie zobaczy go. Bo już nie żyje.
*
- Jak wiecie podstawową umiejętnością, którą nabywa się w Akademii
jest rzucanie bronią. Dzisiaj pokażecie, jak dobrze zaznajomiliście się z
shurikenami. Każdy z was otrzyma dokładnie dwa. Jednakże nie będziecie atakować
innych drużyn, a waszymi przeciwnikami będą wasi przyjaciele. Każda trójka
stanie w wyznaczonych trójkątach na placu. Obserwować was będą egzaminatorzy.
Możecie się tylko bronić, a waszym jedynym atakiem będzie walka shurikenem.
Katon spojrzał na kobietę podejrzliwie.
Czternastoletni syn Sasuke i Sakury przypomniał sobie słowa sensei
Hinaty. Ta zawsze powtarzała, że praca zespołowa jest kluczowa. Jeszcze przed
pierwszym etapem dawała im wskazówki, żeby drużyna pierwsza zawsze się
wspierała i chroniła.
Wszedł do trójkąta i staną w jego kącie.
- Możemy odpaść z etapu – zaczęła nieśmiało Asoka. Dziewczyna
nigdy nie wierzyła w siebie. Skrywała się w cieniu Azuli i uważała jednocześnie
za najsłabszą z drużyny pierwszej. Sensei musiała dużo z nią pracować i z jej
pewnością siebie. Asoka tak bardzo przypominała Hinatę za młodu. – Co
powinniśmy zrobić?
Katon westchnął głośno. Zapanowała cisza. Obawiał się reakcji
Gyatamaru. Chłopak był czasem narwany.
- Drużyna pierwsza jest zawsze jednością – powiedział odważnie
Gyatamaru. Posiadał czerwone, niesforne włosy i szare oczy. Nosił szare,
odrobinę za duże ubrania. Oddał swoją katanę mężczyźnie, który jednocześnie dał
mu shurikeny. – Moim marzeniem jest zostać Hokage, a to oznacza, że nigdy nie
poświęcę dobra przyjaciół dla swojego dobra – dokończył dumnie z iskierkami w
oczach.
Kot Asoki miauknął głośno.
- Wygramy tę rundę i przejdziemy wszyscy, jeśli jednocześnie
zaatakujemy i obronimy się – dodał pewnie nieco znudzony Katon. – To będzie
proste.
Obrona nie stanowiła problemu. Wystarczyło otoczyć członków
drużyny ogniem i dopilnować, żeby shuriken nie skrzywdził nikogo. W wieku trzynastu lat zapieczętowano w nim dwuogoniastą bestię - Matatabi z Wioski Ukrytej w
Chmurach. Od powrotu do Wioski Naruto Uzumaki uczył go kontrolować demona oraz żywioł
ognia.
Skoncentrował się i głęboko oddychał. Wykonał ruchy, jakby chciał
uderzyć przyjaciół, ale zamiast tego z jego ciała wydobyły się dwie smugi
ognia, które otoczyły ich. Krążyły wokół nich. Katon wiedział, że jego
umiejętność panowania nad ogniem mu pomoże, w dodatku nie mogą go
zdyskwalifikować, ponieważ użył jej jako ochronę – siebie i przyjaciół.
Zamknął czarne oczy, a wiatr rozwiał jego różowe włosy sięgające
prawie do tali, schowane po części pod kapturem szarej bluzy z symbolem klanu
na plecach. Wytworzył ostatni krąg ognia i otoczył nim siebie.
- Teraz – krzyknął i jednocześnie w dłoniach pojawiły się bronie.
W tej samej sekundzie rzucili w siebie shurikeny, które scaliły
się z ogniem i zaczęły krążyć razem z nim wokół ciał Asoki, Gyatamaru i Katona.
Tenten kiwnęła do nich.
- Udało nam się – krzyknęła entuzjastycznie Asoka Inuzuka.
Dziewczyna poskoczyła, a jej blond warkocz uniósł się do góry. Odgarnęła
grzywkę opadającą jej na szare oczy. Na policzkach miała namalowane różowe kły.
Nosiła opaskę na szyi i siateczkową bluzkę, a na niej jasnoróżowy top i czarną
spódniczkę z wysokim stanem. Jej czarny kot Kuro miauknął przeciągle i
zeskoczył z jej ramienia. Uśmiechnęła się radośnie.
Cała trójka wyszła z kręgu.
Drużyna pierwsza sensei Hinaty ukończyła jako pierwsza ten etap
Egzaminu. Zadowoleni podeszli do Tenten, oznajmiając wykonanie zadania.
Inaczej się miała sprawa w drużynie Rena.
Makeda patrzyła, jak członkowie innych drużyn upadają ranni, bo
nie mogli się obronić. Atakowali się nawzajem, jakby byli dla siebie nic nie
warci. Widziała medyków, którzy wbiegali w pola trójkątów i zabierali
poszkodowanych.
- Jeśli nie zaczniesz atakować, zginiesz – szepnął Ash do
dziewczyny. – Takie jest przesłanie tego etapu.
Uchiha nie wiedział, że jego mistrzyni będzie egzaminatorką i był
trochę o to zły. Chociaż mógł się zorientować, bo ostatnio sensei nie miała dla
niego czasu i mógł tylko czytać zwoje i doskonalić ukryte techniki. Musiał być
pewny, że nie polegnie w przypadku walki z Katonem.
Ren zastanowił się i spojrzał na swoją kuzynkę. Dziewczyna spojrzała
się na drużynę pierwszą, która już schodziła z trójkąta, a oni jeszcze nawet
nie zaczęli walczyć. Nic nie widziała. Ogień zasłonił im widowisko.
- Jesteś pewien? – spytał Ren. – A może tym problemem jest
zdecydowanie, jak ważny jest dla ciebie Egzamin? – myślał. – Na misjach
będziemy musieli zadać ból przeciwnikom, zdrajcom, a nawet może niewinnym
ludziom.
Słowa te były… szokujące, ale takie… prawdziwe.
- Będziemy musieli wykonywać rozkazy – dodała smutno Makeda.
Ren spojrzał na shurikeny, niezauważalnie trzęsły mu się ręce, a
puls przyśpieszył znacznie.
- Cóż, jak was zranię, to przynajmniej pożyczę trochę bandaży –
odezwał się Ash, chcąc trochę rozładować napięcie.
- A ja plastry – dodała szybko Hyūga.
- Ciebie, Makeda, już chronią ochraniacze – odparł z przekąsem
Ash. - Czemu ja nie pomyślałem, żeby na Egzamin wziąć parę – marudził.
- Masz opaskę ninja, ona musi ci wystarczyć – podsumował Ren.
Nadal stali w trójkącie i nic nie robili.
- Nie możemy być gorsi niż Katon.
Ash rywalizował ze swoim bratem. Starszy był ulubieńcem ojca, ten
zawsze poświęcał mu czas, rozmawiał z nim i trenował. Miał wszystko. Za to on
sam z Junem byli automatycznie gorsi. On jeszcze się bronił tym, że naprawdę
ćwiczył i próbował być lepszy. Tenten go trenuje, kiedy tylko ma czas. W domu
siedzi nad zwojami, ale Jun… nie zdał nawet Akademii, nie wiadomo, jak i
dlaczego od razu stał się Geninem. Młodszy brat nie potrafił… niczego.
Makeda nagle wpadła na pomysł.
- Słuchajcie, zaatakujmy siebie nawzajem razem! – powiedziała z
ogniem w oczach. – Jeśli razem się zaatakujemy, to wykonamy zadanie.
- I tak ktoś musi oberwać –
podsumował Ren. – I osłabić drużynę w kolejnym etapie, a może i nawet nie zdać.
- Kto się poświęci? – spytał Ash. Zapanowała cisza. Wszyscy
chcieli zdać. Wszyscy pragnęli udowodnić, że są silni i pokazać ile pracy
włożyli w swoje zdolności.
- Dopiero co wyszedłem ze szpitala, nie zamierzam tam wracać –
powiedział stanowczo Ren. Uchiha tylko prychnął na to i odwrócił głowę.
Skrzyżował ręce na piersi.
- I ja także, więc przygotujcie się – zaczęła niepewnie Makeda.
Ren aż otworzył oczy ze zdumienia. Wiedział, jaka była jego
kuzynka. Nie zaatakuje go. Był dla niej ważniejszy niż własna siostra.
Dziewczyna poprawiła swój szary bezrękawnik zapięty pod samą szyję
z symbolem klanu i mocno zacisnęła bordową opaskę ninja na czole.
Wszyscy przygotowali się do ataku. Ren poczuł zimno na policzku,
co go zdziwiło. Zaczął pierwszy. Shirukeny poleciały w stronę Asha i Makedy.
Dziewczyna odskoczyła, a chłopak jednocześnie podkręcił shurikeny, które posłał
w jego stronę. Jeden miał go zaatakować w pierś, a drugi w plecy. Zdążył
wyciągnąć katanę, której nie oddał i odparł jeden z nich. Za to drugi… dosięgną
go, ale odbił się. Na jego skórze pojawiło się pęknięcie, po chwili cała
powłoka na jego ciele rozpadła się tak samo jak u Asha, który powinien oberwać.
Lód pokrywający ich ciała zmienił się w wodę i zmoczył ich ubrania
oraz włosy.
Makeda zrobiła unik. W tym czasie ochroniła ich i pozwoliła, żeby
zaatakowali siebie. Lód pokrył ich i stworzył barierę.
- Co? – zareagował Uchiha. – Kiedy? – Chłopak przyglądał się swoim
bandażom.
Jego Makeda. Wiedział, że nikogo nie zaatakuje, a w szczególności
jego. Jej umiejętności… z dnia na dzień były coraz większe.
Nie mógł pozostać w tyle.
- Kiedy zdążyłaś się tego nauczyć? – krzyknął Ash do dziewczyny.
Hyūga tylko uśmiechnęła się tajemniczo.
- Przecież mówiłam, że pomagałam przy grupach, które miały
odnaleźć Rena. Dużo się można od innych nauczyć – zakończyła zadowolona.
Niedaleko usłyszeli głośny ryk tygrysa.
Uzumaki spojrzał na innych. Jego uwagę przykuła drużyna z Woski
Ukrytej w Śniegu. Byli ubrani cali na biało, mieli jasne włosy i oczy.
Poradzili sobie używając zamiany. Rzucili shurikenami, które w trakcie lotu
zmieniły się w śnieżki.
Za to drużyna jedenasta sensei’a Nejia miała poważny problem.
Najchętniej od razu zaczęli by walczyć przeciwko sobie, gdyby nie Azula.
Musiała szybko odwieść ich od tego pomysłu. Cóż, to był jej talent.
- Ale jak można to wygrać? – zaczęła, chcąc wzbudzić
zainteresowanie.
Azula stanęła w kącie trójkąta i odebrała od shinobi dwa
shurikeny. Spojrzała na nie i jeden przyczepiła do przepasanej w talii czarnej
opaski ninja obok sierpów. Wygładziła swoją fioletową sukienkę i podciągnęła długie
za łokcie, czarne rękawiczki. Spojrzała jeszcze raz swoimi kasztanowymi, okolonymi
długimi rzęsami oczami. Coś jej nie pasowało.
Jak mogłaby zranić Juna?
- Kto wygra? Ten, który zrani drugą osobę, czy ten, który się
obroni? – spytała Azula. Odgarnęła błyszczące, sięgające po pas, rozpuszczone
włosy w czarnym kolorze.
- Chcesz po prostu odwrócić naszą uwagę i nas zaatakować – mówił z
przekonaniem Setsu. Znał Azulę już wystarczająco dobrze. Wiedział, co potrafi
zrobić z wolą przeciwnika i jak ją wykorzystać. Faceci latali za nią, a ta…
korzystała z ich pomocy, przez co po niedługim czasie usługiwali jej.
Jun umiał odwracać uwagę. Potrafił się maskować, do tego nosił ze
sobą bomby dymne. Zdecydowanie mógłby utrudnić im widoczność, chociaż i tak
pewnie by nie wygrał.
Tylko Azula… To ona opracowywała strategię w tej drużynie. Odkąd
ukończyła Akademię to zawsze starała się, żeby Shikamaru-sensei był jej
mistrzem i nauczył ją prawdziwej przebiegłości. Dziewczyna była sprytna i
piękna. To właśnie czyniło ją silną, ponieważ w walce nie wykazywała się
wielkimi umiejętnościami.
Setsu miał dobrego cela. Posługiwał się wybuchowymi karteczkami,
które nierzadko przyczepiał do kunaii. Oprócz lecznictwa to właśnie w celowaniu
był nieziemsko dobry. Wiedział, że zranić mógł pozostałą dwójkę jedynie jednym
shurikenem.
- Pomyślcie! – krzyknęła jeszcze raz, patrząc jak Jun wyciąga
bomby dymne, a Setsu szykuje się do ataku.
- Ale takie jest zadanie, Azula, nie rozumiesz? – spytał
impertynencko Setsu, zaciskając mocno swoje oczy w nietypowym, fiołkowym kolorze.
- I co? – odparła. – Skrzywdzisz mnie, a potem rzucisz się na ratunek,
bo nie możesz patrzyć na cierpienie innych? – spytała dosadnie Azula.
Zabolało go to. On leczył, pomagał w szpitalu, uczył się u samej
Sakury Uchiha. Wszystkich, ale nie swoich przyjaciół.
- A może zaatakujesz Juna, który się przed tobą nie obroni, co? –
zaczęła znowu dziewczyna. Spojrzała na Uchihę.
Miał włosy do ramion, związane tasiemką w krótki kucyk i czarne
oczy. Nosił zwykłą czarną koszulkę i spodenki w tym samym kolorze. Był
najsłabszym i jednocześnie najmłodszym członkiem drużyny. Chronili go. Zawsze.
Azula rzuciła shurikeny poza trójkąt.
- Nie zamierzam brać udziału w Egzaminie. Jeśli bycie Chūninem
oznacza zaatakowanie bliskich, to wolę już zostać wiecznie Geninem.
Setsu westchnął i ze złością zrobił to samo. Zacisnął oczy i
skrzyżował ręce.
- Ale wiedz, że mi się to cholernie nie podoba – odrzekł z
przekąsem.
Jun nieśmiało podążył za nimi i też wyrzucił shurikeny, a
następnie razem wyszli z trójkąta. Nie zdali. Może spróbują za rok.
Wszystkie drużyny ukończyły już walki. Część trójkątów była
pokryta gdzieniegdzie krwią. Widziano Geninów z wbitymi shurikenami. Co rusz
pojawiali się i znikali medycy.
Tenten była zadowolona z przebiegu etapu. Spojrzała z podwyższenia
na wszystkie drużyny. Uśmiechnęła się zauważając w tłumie swoje dwie córki.
Makeda rozmawiała z Renem, a Azula z Asoką.
Ktoś się zorientował, że nie można zdradzić swojej drużyny. Powinni
chronić jej członków.
- Witajcie ponownie po walkach – zaczęła kobieta. – Wszyscy, ci
którzy zranili członka drużyny, nie zdali testu – powiedziała stanowczo Tenten.
W grupie osób rozpoczęły się jęki i krzyki. Zapanowało poruszenie.
Azula tylko uśmiechnęła się pewnie do Setsu. Wiedziała, że
rozgryzła strategię swojej matki, która jej zdaniem była banalnie prosta.
Odgarnęła włosy. Myślała, że będzie trudniej. Jeśli tak im będzie szło, to z
jej przebiegłością zdadzą cały egzamin.
Makeda spojrzała na Rena i Asha. Zdali. Jednocześnie odwróciła
wzrok na Katona, który rozmawiał z Setsu i Gyatamaru. Po chwili spiorunował ją
wzrokiem. Aż przeszły ją dreszcze. Nie mogła nic poradzić, że najstarszy Uchiha
był jedyną osobą, którą naprawdę się obawiała. Ten potwór w jego środku… Sam
Katon był bardziej nieobliczalny niż bestia. Położyłby ją jednym ruchem.
Podeszła bliżej Rena, żeby czuć się pewniej i odetchnęła cicho.
- Jednocześnie od teraz zabicie przeciwnika jest zakazane. Nie
możemy sobie pozwolić na więcej strat – powiedziała, mając na uwadze to, jak
jeden chłopak z Wioski Chmury użył shirukena jak kunaia i właściwie zmasakrował
swoich kompanów z drużyny. Pozostali odetchnęli, nie martwiąc się już tak o
swoje życie i jednocześnie, wiedząc, że chłopak, którego tak się obawiano nie
przeszedł pierwszego etapu. Oznaczało to, iż walki indywidualne w ostatnim
etapie nie będą na tak wysokim poziomie. – Wszyscy, którzy nie skrzywdzili
członków drużyny przechodzą do następnego etapu! Przygotujcie się, bo będzie
jeszcze trudniejszy – dodała na zachętę z uśmiechem na twarzy.
----------------------------------------------------------
Witajcie, Skarby.
Jak ostatnio chciałabym pozdrowić Chingyu!
Znowu się wciągnęłam w SasuNaru i odpłynęłam. Prawie zapomniałam o rozdziale!
Znowu się wciągnęłam w SasuNaru i odpłynęłam. Prawie zapomniałam o rozdziale!
Widzicie, Egzamin się już rozpoczął! Uhuhu, jak ja się cieszę. U mnie Egzaminy i wszelakie testy wyglądają inaczej. Teraz jestem w trakcie pisania Egzaminu na Jonina w drugim tomie opowiadania, tam to się dopiero dzieje. W sumie czuję się jak George R. R. Martin. Cóż... ale wszystko zostanie zachowane w tym wspaniałym klimacie Naruto.
Tak w sumie, jeśli ktoś by się zastanawiał, dlaczego tutaj bohaterowie nie będą mieć prosto i nie będą Mary Sue... Spójrzcie tylko na historię Itachiego i Kakashiego. Oni nie mieli prosto, eh. Gdyby każdy był taką Sakurą, to sama bym takiego opowiadania nie przeczytała XD.
Tak w sumie, jeśli ktoś by się zastanawiał, dlaczego tutaj bohaterowie nie będą mieć prosto i nie będą Mary Sue... Spójrzcie tylko na historię Itachiego i Kakashiego. Oni nie mieli prosto, eh. Gdyby każdy był taką Sakurą, to sama bym takiego opowiadania nie przeczytała XD.
Ren i Len, eh, wydarzenie w lesie było dla niego naprawdę przełomowe.
Do zobaczenia za tydzień!
No nie za tydzień... Tak długo... T-T Jeśli chodzi o SasuNaru i zapomnienie to od rana wchodziłam na twojego bloga i sprawdzałam czy jest nowy rozdział, a tu nic... No, ale teraz już jest i jestem nim zachwycona! Tak świetnie opisujesz elementy walki/akcji oraz samego egzaminu. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że głównym celem będzie nie zranienie swojej drużyny, ale myślałam, że Ren i Ash zachowają się nieco inaczej... Ale bynajmniej dzięki Makedzie zdali!
OdpowiedzUsuńPo za tym naprawdę nie dziwię się, że prawie zapomniałaś, ja też tak bardzo często mam :D.
Dziękuję za pozdrowienia i czekam na 5 rozdział! ^^
Hej, hej ;) Mam wrażenie, że aż odliczam do czasu aż napiszesz komentarz. Pierwsza komentatorka, będę o Tobie długo pamiętać! Ale dosyć słodzenia...
UsuńTak w sumie się zastanawiam co do tej częstotliwości... Bo co 6 /5 dni to stracę taką regularność, że o niedziela! Nowa notka przecież. A np. w niedzielę i w czwartek to chyba trochę za często. Bo raptem zapowiedź a już rozdział. Masz może jakąś wskazówkę, wiem że na swoim blogu masz już dużo postów.
Albo mam też ukończone opowiadanie SasuNaru i wiem, że ono jest gorszej jakości... (pisałam to na początku liceum, więc eh...) i nie wiem, czy je publikować teraz czy może po skończeniu pierwszego tomu? Eh, eh... takie dylematy mam!
Przesyłam całusy ;)
PS ciągle czekam na TO opowiadanie, sama wiesz które ^^
Ja również dodaję co tydzień, ale robię to, bo pisanie idzie mi dość opornie, więc wolę niczego nie przyspieszać/spowalniać. Myślę, że dodawanie co tydzień rozdziału jest najlepszą opcją i (nie chce narzucać) po zakończeniu pierwszego tomu publikować opowiadanie SasuNaru, by na spokojnie pisać tom II (chyba, że masz go w całości.
UsuńCo do TEGO myślę, że raz w miesiącu pojawi się rozdział, bo pisanie tego idzie mi ciężko, chociaż się staram :D
PS: Wygląda na to, że jestem młodsza od ciebie i trochę głupio mi się pytać, ale czy mogę mieć do ciebie jakiś kontakt? 😄
Młodsza, starsza nie ważne. Sama pisałam czasem do autorek starszych ode mnie ;) I jasne, że możesz! W ogóle myślałam o założeniu fb bo tam chyba kontakt najszybszy ;) A tak to na razie zostawiam Ci mail: kontakt.sharona@gmail.com
UsuńCo do tomu II, pochwalę się że zostało maks 7 rozdziałów, ale to kluczowe sceny, bo wszystkie tajemnice wychodzą na jaw... bohaterowie muszą być wymuskani ;) Na pewno skończę przed końcem I.
Co do TEGO, to... pisz, pisz... nie ma wiele takich opowiadań... chce poczytać.