Został porwany przez zamaskowanego chłopaka.
Gdy się obudził, widział tylko rozmazany obraz. Gdy jego wzrok się
polepszył, zauważył wysokiego mężczyznę o granatowych, zaczesanych gładko do
tyłu włosach i szarych oczach. Miał męsko wyglądającą twarz i słaby zarost. Ubrany
był cały na czarno, a na strój założył futerko po kolana.
Ren nie miał siły reagować. Mógł tylko bezsilnie pozwalać na to,
żeby nieznajomy wbijał mu igłę w przedramię i wykonał zastrzyk.
- Leczy cię, to Amon – odezwał się znajomy głos. – Spokojnie, to najlepszy
medyk z Wioski Chmury.
Usiadł na łóżku, na którym leżał Ren. Dopiero teraz zobaczył, że
znajduje się w ciemnym pomieszczeniu, a ściany są z kamienia. Pokój oświetlała
jedynie świeca dająca słabe światło. Do drugiej ręki miał podłączoną kroplówkę.
Było mu sucho w ustach i kręciło się w głowie, mimo że leżał
wygodnie pod kołdrą.
- Opowiem ci coś o twoim lekarzu. Zlecono mu misję ratunkową razem
z Irie, którą wkrótce poznasz, do Wioski Dźwięku. Miał odnaleźć porwanego
mieszkańca Wioski Chmury w kryjówce Samidary, jednak oszukano go i zdradzono,
bo miał tam zginąć. Wysłali go tam na samobójczą misję. To była umowa. Miał w
zamian za pokój zostać zabity. Tak właśnie funkcjonują niektóre Wioski –
powiedział brutalnie. – Wiedziałem o tej misji wszystko. Powiedziałem Amonowi o
tym i uratowałem od śmierci – dokończył.
Ren wpatrywał się z nic nierozumiejącą twarzą.
- Widzisz – zaczął Kōsuke, ale już nie dokończył.
- Moim celem jest zemsta na Ukrytej Chmurze, zabicie obecnego
Raikage i zajęcie jego miejsca – przerwał Amon, odchodząc dalej do biurka przy
oknie. Była ciemna noc.
Ren pomyślał, że to były szalone plany.
Medyk zaczął ucierać nieznaną mu roślinę w naczyniu i dodawał do
niego kolejne proszki. Przygotował też bandaż i ręcznik z wodą.
Obserwował jak krople same się unoszą i opadają na jego skórę.
- Irie wyrzekła się Wioski Chmury. Wysłali ją i Amona na tę misję
razem i to był ich największy błąd. Od tamtej pory trzymają się mnie i razem
chcemy osiągnąć swoje cele.
Kobieta, kiedy usłyszała, że o niej jest mowa, pojawiła się
pokoju. Dosłownie zmaterializowała się z nicości. Wcześniej była niewidzialna.
Miała… niesamowite umiejętności.
Ren ujrzał wstydliwą kobietą o długich, falowanych włosach w
wiśniowym kolorze. Miała opaloną skórę. Nosiła na sobie sukienkę w szarym
kolorze i biały gorset. Na jej piersiach zauważył czerwoną łzę.
- Oto i ona – szepnął chłopak.
Ponownie spojrzał na czarnowłosego, którego widział już w pełni. Nosił
siateczkową bluzkę i opaskę z przekreślonym symbolem Wioski Chmury oraz czarne
spodnie. Był jedną, wielką plamą czerni. Przez pas miał przewieszony kawałek
materiału z poprzyczepianymi trzema małymi zwojami. Na wszystko miał narzucony płaszcz.
- A ty kim jesteś? – spytał bardzo słabym, cichym głosem.
- Odpowiem ci na to pytanie, wierz mi, że zapamiętasz odpowiedź –
dodał z przekonaniem.
Amon zaczął przemywać ranę na szyi Rena. Uzumaki syknął. Bolało i
szczypało.
- Ale wcześniej poznasz jeszcze moją historię – westchnął i na
chwilę zamknął oczy, żeby je ponownie otworzyć. Ren miał wrażenie, że jego
wzrok widzi jego nagą duszę, że wie o nim wszystko. – Mój ojciec został zabity
zanim się urodziłem, a matka zmarła pięć lat potem. Dorastałem w niewiedzy w
Wiosce Ukrytej w Chmurach. Mimo siedemnastu lat zdałem egzamin na Jōnina. Zaraz
potem odkryłem Sharingana i uciekłem z Wioski w poszukiwaniu zemsty, gdy
dowiedziałem się o sobie całej prawdy. Stałem się Nukeninem.
Amon opatrzył jego szyję bandażem.
- Jak to? – spytał bardzo słabym głosem.
- Widzisz, mam cel, a ty mi w nim pomożesz, Renie Uzumaki. Odniosę
cię do domu, ale potem… - przerwał i chwycił dłonią mocno twarz blondyna. Znowu
Ren zauważył ten niebezpieczny błysk w oczach. Iskierka szaleństwa. Przybliżył
się do jego ucha i szepnął. – Wrócisz do mnie, bo ja nauczę cię prawdziwej
siły. Nauczę cię, jak pokonać każdego, nawet twojego ojca.
Ren otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Czarnowłosy ponownie się
przybliżył i zaczął głaskać go po popielatych włosach.
- Co? – spytał. Już nic nie rozumiał.
- W Wiosce Ukrytej w Liściach źle się dzieje. Bo… tak się zdaje,
że mamy już wspólny cel, a ja ci wytłumaczę dlaczego – rzekł. – Od teraz zależy
nam, żeby zabić tę samą osobę. Sasuke Uchihe – zakończył głośno z pogardą.
- Hokage – odrzekł cicho z zachrypniętym gardłem.
- Bo widzisz Saya, która zamordowała twojego brata to ANBU Wioski
Liścia – podsumował z tymi cholernymi iskierkami w oczach. Wydawał się
zadowolony, kiedy wypowiadał te słowa, w które Ren nie mógł uwierzyć.
- Nie – zaprzeczył Uzumaki.
- To prawda – odrzekła cicho Irie. – Wzięliśmy udział w tajnej
misji dla Sasuke Uchihy, żeby dowiedzieć się więcej o nim samym - dokończyła
nieśmiało, podchodząc do Amona.
- To on zlecił członkowi pewnego klanu, którego zastąpiłem,
zabójstwo na twojej rodzinie i sensei’u. To część jakiegoś większego planu – dodał
czarnowłosy.
- Naszym jednak planem nie było was zabić, chcieliśmy jedynie
dowiedzieć się więcej o Sayi i samym Sasuke – odezwał się Amon, który odłączył
mu kroplówkę z ręki.
- Dlatego właśnie wrócisz do mnie w poszukiwaniu prawdziwej mocy i
razem zabijemy Sasuke – rozpoczął ponownie. – Jesteś słaby – powiedział znowu.
Ren miał już dosyć słyszenia ciągle tego samego. - Porażki uczą, ale to ból
utwierdza wiedzę. Wynoś z nich jak najwięcej, żeby nie popełniać więcej błędów.
Ren czuł siłę bijącą od chłopaka, wiedział, że ten był potężny.
Zimne oczy z iskierką niebezpieczeństwa… świadczyły o jego potędze.
- Całe życie miałeś prosto. Pora przerwać tę ochronną bańkę. W
twoim sercu narodziła się nienawiść, pojawił się pierwszy prawdziwy ból.
Wykorzystaj to, że nie jesteś już taki dobry, że twoje życie zmieniło się o sto
osiemdziesiąt stopni, że twoje beztroskie dzieciństwo się właśnie zakończyło.
Teraz już nic nie będzie takie same.
Ren poczuł, jak łzy napływają mu do oczy, próbował je powstrzymać.
Zabójstwo Lena, poczucie słabości i bezsilności, narodzona
nienawiść do Uchihy, pragnienie zemsty, nowe informacje i zderzenie z brutalną
rzeczywistością. Czarnowłosy miał rację, nie wyobraża sobie wrócenia do swojego
wcześniejszego życia. Nie po tym, co przeżył.
- Jeszcze wszystkiego się nauczysz – odparł pewnie. - Gwarantuję,
że zadam ci jeszcze ogrom bólu do nauki. A teraz jedna z lekcji i jednoczenie
odpowiedź na twoje pytanie.
Irie spojrzała na niego z bólem w oczach i razem z Amonem
przewrócili go na plecy. Ren nie wiedział, co zamierzają. Pozbawili go koszulki
i przytrzymali ręce. Był zbyt słaby, żeby się opierać.
Po chwili już poczuł ogromy ból na swoich plecach.
- Żebyś wiedział, do kogo masz wracać – powiedział spokojnie z
kunaiem w dłoni. Wbił go ponownie w delikatne plecy chłopaka. W pomieszczeniu
rozdarł się głośny krzyk. A po twarzy Rena płynęły już nieprzerwanie łzy.
Krew z wyrytego napisu płynęła swobodnie i pokryła już całą
pościel.
Ta lekcja sprawiła, że na jego ciele na zawsze zostanie blizna.
*
Ren obudził się ułożony na trawie. Promienie słońca poraziły go w
oczy, gdy już je otworzył. Przetarł oczy i spróbował wstać. Momentalnie jednak
pożałował tej decyzji. Poczuł ból w plecach tak silny, że myślał, że
zwymiotuje. Było mu niedobrze. Zasłonił usta ręką.
Był ubrany w swoje normalne, czyste ubrania, dobre i tyle.
Zauważył z zaskoczeniem w jasnych oczach, że miał przy sobie swoją
katanę. Tą, którą zabito Lena. Spojrzał się na nią, oczami wyobraźni widział na
niej krew oraz przerażającą scenę. Teraz już zawsze będzie miał ten widok przed
oczami.
Pomyśleć, że miał tę katanę od paru tygodni i nawet nie nauczył
się nią poprawnie posługiwać. Pomyślał z nienawiścią, że już przynajmniej wie,
jak ją nazwie. Kira, czyli zabójca.
Jęknął cicho i jednak wstał. Z trudem oparł się o drzewo i
rozejrzał po okolicy. Odetchnął z ulgą. Znał dobrze te lasy. Na korze wyryty
został znak Wioski Liścia, co oznaczało, że znajduje się dwa kilometry od bramy
głównej.
Było bardzo wcześnie, słońce dopiero wschodziło. Mogło być około
czwartej, więc nic dziwnego, że żaden ninja wychodzący z Wioski go nie
zauważył.
Westchnął i powoli zaczął iść w kierunku domu.
Po niecałej godzinie doszedł do bram i z utęsknieniem popatrzył na
strażników. Zauważył Moegi na warcie, a ta, gdy tylko go rozpoznała natychmiast
podbiegła do niego.
- Ren! – krzyknęła i wsparła ramieniem, pomagając iść dalej. Już
sam ledwo trzymał się na nogach. Ból pleców ciągle promieniował. – Honma!
Zawiadom Hokage! – krzyknęła do jednego z współpracowników. – Bashi! Poinformuj
szpital, że przyjdę z Renem – krzyknęła do drugiego.
Nie pamiętał jak się znalazł na polanie, prawdopodobnie odstawił
go tam czarnowłosy, Irie lub Amon. Nawet nie zauważył kiedy, znalazł się już w
szpitalu, a już w środku zauważył czekającą na niego Sakurę Haruno – matkę
Katona, Asha i Juna. Była głównodowodzącą oddziałem leczniczym w wiosce i mistrzynią
Setsu.
Kobieta zawołała pielęgniarki i wszystko dalej potoczyło się tak
szybko. Położono go na łóżko i podano kroplówkę. Zasnął i obudził się jakiś
czas później.
Kiedy wstał przy jego łóżku krzątała się zielonowłosa piękność. Młoda
pielęgniarka właśnie odłączała mu kroplówkę od ręki.
- Dzień dobry. Nie wstawaj jeszcze – powiedziała łagodnie, widząc,
że Ren chciałby się podnieść. – Wkrótce przyniosę ci coś do jedzenia -
Uśmiechnęła się. – Musisz mieć dużo energii, aby się zregenerować.
Ren rozejrzał się po pokoju i zobaczył Asha, na którego nie
zwrócił uwagi. Obok niego przy łóżku siedziała zmartwiona Makeda.
- Ren, gdzieś ty był? – zaczął pierwszy. Dziewczyna tylko uderzyła
go w ramię zła.
- Nie masz, o co wypytywać tylko o to co się z nim działo?! –
krzyknęła.
- Za co to? – wrzasnął Ash, rozmasowując swoje ramię. – Jak zawsze
brutalna – podsumował.
Makeda spojrzała na przyjaciela. Patrzył się na nią swoimi
zielonymi oczami z lekkim wyrzutem. Poprawił swoje czarne włosy, których
kosmyki opadły mu na policzki.
- Delikatna to może być Azula – odrzekła. – Masz bandaże na całym
ciele, więc gdyby polała się krew, to nie musiałabym wołać pielęgniarki –
dodała.
- Zawsze mogę wziąć od ciebie plastry i ochraniacze – powiedział z
przekonaniem, gestykulując dłońmi.
Dziewczyna zarumieniła się. Na policzkach miała dwa plastry, przykrywające
piegi. Posiadała brązowe, półdługie włosy upięte w dwa wysokie kucyki. Nosiła
do tego zazwyczaj szary bezrękawnik zapięty pod samą szyję z symbolem klanu i
obcisłe, bordowe spodenki do kolan oraz opaskę mocno zaciśniętą na czole w tym
samym kolorze. Miała ochraniacze na kolanach i łokciach. Zawsze się jej przydawały,
ale były jednocześnie powodem śmiechu.
– Ren, jak się czujesz? Możesz mówić? – spytała troskliwie kuzyna.
- Tak – powiedział cicho. Makeda podeszła do niego ze szklanką
wody i pomogła mu się napić. - Od razu lepiej – mruknął.
- Twoja mama i sensei są w domach. ANBU nadal cię pewnie szuka w
innych Wioskach – rozpoczęła Makeda. – Hinata-sensei leżała chwilę w szpitalu,
ale jej obrażenia szybko się zagoiły. Przy okazji Setsu asystował przy jej
leczeniu i uczył się na medyka – dodała.
Ren zmarszczył brwi na myśl o fiołkowookim.
- Moja matka pracowała z nim ostatnio całe dnie, już prawie do
domu nie wraca tylko siedzi w szpitalu – powiedział z przekąsem.
- On przynajmniej przygotowuje się do Egzaminu – mruknęła i
opuściła głowę. – Nie to co my – dodała chwilę potem.
- Ja przeglądałem pieczęcie od Saia-sensei’a i Tenten-sensei. Tylko ty nic nie
robiłaś, Makeda! – Ash uśmiechnął się zadowolony z siebie.
- Pomagałam przy grupach, które miały odnaleźć Rena, wiesz
przecież – powiedziała z wyrzutem. - Po jutrze jest Egzamin – mruknęła Makeda.
– Czy na pewno chcesz brać w nim udział? – spytała Rena niepewnie. – Możemy
spróbować za rok – dodała szybciej.
Chciała położyć mu dłoń na ramieniu, ale ten nie pozwolił się
dotknąć.
- Chwila?! Gdzie ja spędziłem cały miesiąc? – Po chwili opanował
się. – Nie – odpowiedział. - Będzie tak jak powiedziałem. Zdam ten Egzamin –
zakończył Uzumaki z zimnym wyrazem twarzy.
Ash odkrząknął przerywając chwilową ciszę.
- Hokage postawił wszystkich na baczność. Jōnini szukali cię
dniami i nocami – rzekł już poważniejszym głosem i spojrzał na leżącego Rena.
- Baliśmy się, że i ciebie straciliśmy – dopowiedziała cicho,
przykładając dłoń do ust. Makeda spojrzała się na Rena smutnymi oczami.
- A Len? – spytał się Uzumaki. – Co z nim?
W pomieszczeniu zapanowała cisza. Na twarzach przyjaciół pojawił
się smutek. Blondyn automatycznie zbladł.
Jego anioł, Len, najdroższy brat. Nie żyje. Rzeczywistość shinobi była
okrutna.
Ash wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać.
- Pogrzeb Lena odbył się zaraz potem, jak sensei Shikamaru i
Hinata wrócili do Wioski. Nadal szukają zabójcy twojego brata.
- To była dziewczyna, bardzo młoda – powiedział Ren, czym zdziwił
pozostałych.
- Taka w naszym wieku? – dopytywała się Makeda.
- Może nawet młodsza – odpowiedział szybko.
Ich rozmowę przerwała zielonowłosa pielęgniarka, która weszła wraz
z Setsu do pokoju. Chłopak trzymał na rękach tacę z jedzeniem. Był członkiem
drużyny jedenastej i synem Saia, u którego uczył się Ash. Miał oczy w fiołkowym
kolorze i czarne włosy, opadające na twarz identycznie jak u jego ojca.
- Szybko się obudziłeś, Uzumaki – powiedział Setsu. Podał mu jedzenie
i wyszedł z pomieszczenia, nie oglądając się.
- Twoja mama, Ren, niedługo do ciebie przyjdzie, a potem ojciec.
Hokage musi zawiadomić wszystkich shinobi na misjach, że wróciłeś do domu –
powiedziała. – Twój stan szybko się poprawia – dodała po chwili z uśmiechem. –
Niedługo także przyjdzie Sakura-sama i osobiście cię zbada – powiedziała i
pomogła mu się podnieść tak, aby oparł się plecami o poduszkę i półsiedział.
- Jak mama przyjdzie, to nie zostawi na tobie suchej nitki – rzekł
Ash. – Potem będzie musiał cię przesłuchać jeszcze mój ojciec. ANBU chce
wiedzieć jak najwięcej o przeciwnikach i gdzie byłeś przez tyle czasu.
- Ash! – krzyknęła Makeda. – Nie strasz go tak!
- To prawda przecież – odpowiedział Ren, a kuzynka zamilkła. – Nie
znaczy, że do tego dopuszczę.
Przetransportowano go właściwie przed bramy Wioski Ukrytej w
Liściach. Ale nie chciał o tym mówić. Chociaż wolał już rozmawiać z zimnym
ojcem Asha niż ze swoim własny.
Jak Naruto Uzumaki, Hokage mógł pozwolić Lenowi pójść na misję
rangi C, kiedy ten jeszcze nie ukończył Akademii? To była jego wina. To on go
zabił. Wiedział, że już nie będzie potrafił wybaczyć mu tego, nie będzie mógł z
nim nawet porozmawiać. Jego ojciec na to nie zasługiwał.
Kiedy zjadł pielęgniarka zabrała mu tacę.
- Boli cię coś, Ren? – spytała zielonowłosa kobieta.
- Ból jest dobry – wtrąciła szybko Makeda. Była dziewczyną, która
ciągle się wywracała i raniła tak długo, że aż stało się to częścią jej życia.
- Nie – odpowiedział i spojrzał w dół. Kłamał. Przecież jego bólu
nie dało się zalepić plastrem.
Kobieta klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się.
- Makeda, wyjdź z pokoju – powiedziała zielonowłosa. - Ty, Ash,
możesz zostać - powiedziała do chłopaka. – Ren, leż na łóżku. Musisz się
rozebrać od pasa w górę. Sakura-san zaraz przyjdzie cię zbadać – dodała po czym
wraz z Makedą opuściła pokój.
Ren zdjął swoją granatową tunikę zapinaną klamerkami przez środek
oraz niebieską opaskę ninja na ręce. Zostawił na sobie długie czarne spodnie. Przeczesał
dłonią popielate włosy, które lekko opadały na bladą, smukłą twarz.
Odwrócił się do Asha, żeby ten aby odłożyć swoje poskładane
ubrania na półkę.
- Kōsuke? – powiedział niepewnie Ash. Ren spojrzał się w stronę
Uchihy.
- Co? – spytał nie nierozumiejącym głosem.
- Napis na twoich plecach – Chłopak wskazał palcem. – Kōsuke.
Ren szeroko otworzył swoje jasne oczy.
Odpowiedź na pytanie. Imię zamaskowanego chłopaka to właśnie Kōsuke.
- Pożycz mi bandaż i pomóż opatrzyć – mówił gorączkowo. - Nikt nie
może się o tym dowiedzieć. Rozumiesz? – upewnił się.
- Jasne, ale nawet moja matka i Makeda? – Ash zmarszczył brwi i
podał posłusznie bandaż z kieszeni spodenek do ręki Rena.
- Zwłaszcza one – odpowiedział pewnie i popatrzył głęboko w zielone oczy przyjaciela.
Witajcie, Skarby.
Na początku chciałabym pozdrowić pierwszą komentatorkę Chingyu. Napisałam Ci odpowiedzi do komentarzy pod Twoimi komentarzami. Spojrzyj na nie ;)
W tym rozdziale zawarłam sporo nowych postaci, więc odsyłam do zakładki BOHATEROWIE, zapraszam również do CIEKAWOSTEK.
Poznaliście już drogiego Kōsuke, jest bardzo przemyślaną postacią. Zbudowałam go na dobrych podstawach, namiesza ogromnie w akcji opowiadania. Mam nadzieję, że go pokochacie albo znienawidzicie z całego serca.
----------------------------------------------------------
Witajcie, Skarby.
Na początku chciałabym pozdrowić pierwszą komentatorkę Chingyu. Napisałam Ci odpowiedzi do komentarzy pod Twoimi komentarzami. Spojrzyj na nie ;)
W tym rozdziale zawarłam sporo nowych postaci, więc odsyłam do zakładki BOHATEROWIE, zapraszam również do CIEKAWOSTEK.
Poznaliście już drogiego Kōsuke, jest bardzo przemyślaną postacią. Zbudowałam go na dobrych podstawach, namiesza ogromnie w akcji opowiadania. Mam nadzieję, że go pokochacie albo znienawidzicie z całego serca.
Zobaczymy się w środę, gdy opublikuję zapowiedź rozdziału 4.
O jejku dziękuję za te słowa :D Wiem, widziałam odpowiedzi już wczoraj! ^^
OdpowiedzUsuńTak strasznie podoba mi się twój styl pisania, że chyba pozostaniesz moją idolką ;D I mówię to całkowicie szczerze. Przedstawiasz sceny tak realistycznie i bez pospiechu. Zawierasz te najważniejsze momenty tym samym zaskakując swojego czytelnika, bo przecież nie tak to miało sie rozegrac, a jednak... Ciągle rozpaczam nad Lenem, był tak uroczym dzieckiem... No i szkoda mi Naruto, teraz bedzie mial mściciela na głowie.
Teraz pozostało mi już tylko czekać do następnego rozdziału!
Pozdrawiam :3
Dzięki ;)
UsuńWiesz mi, że każda scena jest urwana w odpowiednim momencie, a niektóre postacie mówią samymi cytatami ;) Chciałam właśnie, aby to było takie realistyczne, bo oryginalne Boruto mi się po prostu nie podoba, lubię niektórych bohaterów, ale... coś jednak nie gra ze style Naruto.
W tym opowiadaniu... z każdym rozdziałem pojawią się nowe emocje. Myślę, że kluczowy będzie tutaj Egzamin na Chunina, gdzie opiszę każdego bohatera. Wszystko zrobię po swojemu, tego możesz być pewna.
Następny rozdział jak zwykle w niedzielę, więc do zobaczenia!
Całusy,
Sharona